niedziela, 15 sierpnia 2021

Od Tierry

 Patrzyłam jak ciężarówka za ciężarówką cofają się i znikają w wielkiej hali. Towar prosto z Argentyny. Kiedy kierowcy stresowali się tą robotą i próbowali jak najszybciej opuścić miejsce zdarzenia, ja czułam się w swoim żywiole. Może to dlatego, że jestem nieodpowiedzialna, a tak przynajmniej mówili mi inni. Pewnie było to po części prawdą, ale nie brałam sobie tego do serca. Ta robota potrafiła przynieść adrenaliny jak mało co. Najlepszą częścią tej roboty było testowanie towaru - przecież każdy porządny diler tak robi.
    Pojazdy zatrzymały się i będą tak jeszcze stały dopóki Vincent nie zapłaci należności. Ja w tym czasie mam doglądać towaru, a później go bezpiecznie wypakować, ukryć tutaj część, a resztę podzielić na drobniejsze działki. A w końcu zmieszać je z innymi narkotykami - wiem, że może nie jest to uczciwe, ale tak wygląda biznes - nikt nie będzie sprzedawał czystej kokainy za takie pieniądze, ludzie palą “osiedlaki” i jest im dobrze.
    Zadzwoniłam do Vincenta - poczta głosowa. Typowe. W tym czasie mogę skoczyć do domu. Zawsze po drodze uda się zrobić dobry interes - mieszkam w strasznie narkotycznej dzielnicy. W każdym miejscu tak naprawdę potrzebują dilera. Dzięki temu mam moje ulubione motto życiowe - “nieważne gdzie jesteś, wszędzie możesz coś ugrać”. Powierzyłam rolę opiekuna towaru dla Tony’ego - typa niższego rangą ode mnie, ale zaufanego.
    Zadzwoniłam po drodze do matki - “zaraz będę”. Część moich sąsiadów wie, że sprzedaje dragi, część pewnie wie, ale udaje, że nie. Miałam zawsze przy sobie trochę marihuany. To zawsze najlepiej schodziło. Co jeszcze dobrze schodziło, a może być zaskakujące to heroina. Nigdy nie wezmę tego syfu, ale nie mam barier moralnych by wpędzać ludzi w nałogi. Sorry not sorry. Po kolejnym już kliencie sprawdziłam telefon. Vincent oddzwonił. Więc i ja oddzwoniłam.
- Towar przyjechał, potrzebny hajs - powiedziałam, a Vincent po tych słowach się rozłączył. Uznałam to za przyjęcie informacji i rozpoczęcie działania. Po tym ruszyłam do domu matki.


<Vincent?>
308 słów