niedziela, 4 września 2022

Od Andrew CD Romaise

Siedział na krześle, w ciszy obserwował kobietę. Wyraźnie go dotknął wypuszczony przez nią potok słów. Szczerze jej współczuł. Musiała mieć naprawdę ciężko w swoim życiu tylko i wyłącznie ze względu na to, kim była oraz w jakim środowisku przyszło jej żyć. Zapewne przez całe życie miała pod górkę. Wykorzystywanie, znęcanie się, dziecko z nieznanym ojcem. On sam nie umiał sobie czegoś takiego wyobrazić z prostych powodów.
Ale jednak... Z drugiej strony... Gdzieś tam... Coś go bolało.
– Wydaje mi się, że wiem, jak mniej więcej sytuacja wygląda – rzekł w końcu, miał niecodziennie poważny ton i pochmurne spojrzenie. – W końcu nie powiedziałem, że zamierzam posłać całą szajkę trzy metry pod ziemię. Nie powiedziałem, że poświęcę wszystko, co budowałem dla jednej damy w opałach.
I nie zamierzał. Chciał pomóc, to się nie zmieniło, ale przecież nie mógł się tak narażać. Co było chyba oczywiste.

Od Anraia CD Sumiere

Podniósł nieco głowę, spojrzał na Sumiere.
– Jak będę miał dobry humor – odpowiedział.
Kobieta nie wyglądała na zadowoloną, słysząc jego słowa. Anrai zmierzył ją wzrokiem, przewrócił oczami.
– Jeden warunek. – Założył poduszkę na kark. – Jeśli nic mi nie przeszkodzi w drzemce.
Nic już więcej nie dodając, ułożył się wygodnie, po czym zamknął oczy.
Nie zasnął od razu; nic nowego. Trochę czasu musiał poświęcić na błądzenie myślami po wszystkim, co się stało, dzieje lub dopiero miało się stać. Szczur w szufladzie. Ach, jak bardzo nie interesowała go ta sprawa! No dobra, może był ciekawy jej przebiegu, ale nie na tyle, żeby w pełni się jej oddać. Podrzucanie komuś martwego szczura z reguły symbolizowało pogróżki, życzenie śmierci, ewentualnie coś koło następny jesteś ty. Szkoda, bo szczurki nie były złymi zwierzętami. Anrai miał kilka przygód z nimi, jak był jeszcze dzieckiem.
Ktokolwiek podrzucił martwego zwierzaka, chciał kogoś nastraszyć. Kogo, tego De Veen nie mógł być pewny. Choć to Sumiere znalazła niespodziankę w szufladzie, był to jej pierwszy oficjalny dzień na komisariacie. Raczej nie o nią chodziło (mimo że nie odrzucał całkiem opcji). Wypadałoby sprawdzić, jakie osoby urzędowały regularnie w tym pomieszczeniu. Szkoda, że sam nie pamiętał zbytnio, bo to go jakoś nie obchodziło...
Ach, dobra, koniec! Już czuł nadchodzący sen, więc nie powinien zaprzątać sobie głowy byle czym.