Odkąd dołączyłem do grupki Mavisa, ten ciągle zajmował mnie jakąś robotą. Nie zliczę ile to godzin spędziłem na zgłębianiu tajników samoobrony czy posługiwaniu się różnego typu bronią. Nawet nóż, który na pierwszy rzut oka wydawał się łatwy w użyciu, wcale taki nie był. Widząc jak Sean czy Mavis posługują się takim maleństwem bez wysiłku, byłem zazdrosny. Chyba nigdy nie dojdę do takiej wprawy. A przecież planowałem zemścić się na Serpents, na ich szefie za to, że zabił miłość mojego życia. Nie mogłem mu tego darować. Także całe moje dnie były dość starannie zaplanowane. Dziś miałem nieco luźniejszy dzień, więc postanowiłem się trochę rozerwać. W dalszym ciągu ukrywałem się przed ludźmi z poprzedniej mafii, którzy chcieli mojej głowy za zdradę. Przez to stałem się przewrażliwiony i idąc ulicą potrafiłem oglądać się za siebie kilka razy. Mavis zapewnił mnie jednak, że w tej części miasta nie kręcił się nikt z obcej organizacji. Ktoś z Mavis zawsze obserwował nasze tereny i to mnie odrobinę uspokoiło.