Dzień w barze ... jak zwykle. Musiałabym naprawdę nauczyć się dobrze kłamać żeby opisywać ekscytujące dni z życia ulicznego dozorcy, władcy gmachu zwanego klubami i innymi spelunkami. Gdzie moja korona moi drodzy za pełnienie tak ważnego stanowiska? Chyba czas najwyższy zgłosić się po nią do Jaydena.
Stojąc przy ścianie obserwowałam otoczenie. Na szczęście dzisiaj było stosunkowo cicho i spokojnie. Nikt się nie kłócił, nie rzucali szklankami i co najdziwniejsze jeszcze nikt nikomu nie spuścił wpierdolu. Westchnęłam cicho uświadamiając sobie, że oprócz emocjonującej akcji z porwaniem młodego bogacza moje życie nadal pozostanie tak nudne jak było.
Ruszyłam w stronę barmana, który w tym momencie akurat polerował szklanki. Wewnątrz nie było jeszcze jakichś specjalnych tłumów, bo to miejsce ożywało gdzieś około godziny 23. Usiadłam wygodnie na wysokim krześle i pierwsze co zrobiłam to rzecz jasna: wyciągnęłam telefon w różowym etui wysadzany kryształkami.