piątek, 27 sierpnia 2021
Od Mikey'ego CD Mika
Od Vincenta CD Rosjanki
Ślub mojego nierodzonego brata zbliżał się wielkimi krokami, a ja nie dość, że nie miałem jeszcze przygotowanego garnituru na tę okazję, to jeszcze nie miałem umówionej jakiejś uroczej laseczki by mogłaby być dodatkową ozdobą mej osoby. Na ogół odpowiednio wcześniej rozpoczynałem łowy, coby zabrać tymczasową "wybrankę mego serca" na randkę, a czasem może i trzy, by w przeddzień uroczystości zaślubin, na którą wspólnie się wybieraliśmy zwieńczyć naszą znajomość długim i intensywnym stosunkiem. Uważałem, że skoro ja oferowałem kobietom możliwość spędzenia czasu z bogatym przystojniakiem, którym byłem, to w zamian mógłbym skorzystać z tego, co miały do zaoferowania.
Od Killiana CD Maxwella
- Schronisko żyje głównie dzięki naszym wspaniałym
darczyńcom. – dodałem po chwili gdy odłożył apteczkę na biurku.
- A środki od miasta? – mężczyzna spojrzał na mnie znad
swojej dłoni.
- Miasto zawsze ma inne inwestycje do dofinansowywania. Coś
idzie na schronisko, oczywiście, ale bardziej to cele bardziej PR-owe niż
faktyczne dawanie nam oparcia. Wiesz.. wszystko to kropla w morzu potrzeb. – stanąłem
obok naszego prehistorycznego zwierzęcia AKA ogromnej laserowej drukarki. –
Czasami też ludzie chcę pomóc, ale ta pomoc nie jest dobra. Na stronie
schroniska mamy wypisane co można przynosić, a czego prosilibyśmy nam nie dawać.
Plastikowe miski, poduszki z pierzem, stare ubranie, to powtarza się notorycznie.
Dlatego doceniamy takie osoby jak ty… które nie utrudniają nam pracy bardziej
niż to konieczne.
Od Maxwella CD Justina [+18]
Od Hiddena do Katfrin [CD PANGEI]
•Kilka dni przed bankietem; Szpital; Godzina 8:00•
Otworzyłem oczy nadal zupełnie otumaniony i ... przerażony? Tak. Zdecydowanie tak mogłem określić uczucie, które mi towarzyszyło, a ostre, białe światło padające na mnie z góry powodowało jeszcze większy dyskomfort. Nie wiedziałem gdzie jestem, ale sadząc po licznej aparaturze podłączonej do mojego ciała i kroplówce tuz obok łóżka - nieźle się odjebało. Gdybym mógł się chociażby ruszyć to pewnie zacząłbym się głośno śmiać, jednak teraz przewrócenie oczami na tyle, by wszystko dojrzeć było dla mnie męczące.
-Nieźle się urządziłeś.. - dopiero teraz zauważyłem majstrującego coś przy szafkach białego pana. Ewidentnie to był lekarz aka tajniak, który pracował dla Zeno, ale... co on tu robił? Czy znajome nazwisko spowodowało, ze to właśnie on się mną zajął? Albo jestem tu tak stałym bywalcem, ze po prostu spodziewał się kolejnej akcji z mojej strony. - Po takiej walce z trucizną powinieneś być wykończony, a wysiłek fizyczny to mój drogi odstawisz na dobre dwa tygodnie. - podsumował podchodząc do mnie i wstrzykując mi coś przez wenflon.
Od Zeno CD Lydii
Powoli dobijała godzina 4:00. Sam nie wiedziałem czy czas leci szybko, czy wręcz mi się dłuży, ale bylem już tak zmęczony dniem dzisiejszym, ze jedyne o czym marzyłem to położyć się do łóżka i jak najszybciej zasnąć. Nie było mi to jednak dane ze względu na mojego uroczego, młodszego brata, który jak zwykle musiał wpaść w jakieś kłopoty. Przez całą drogę zastanawiałem się co tez znowu odwalił, że Lan musiała wziąć jego telefon i po mnie zadzwonić. Oczy mimowolnie zamykały mi się podczas jazdy, a gdy tylko stanąłem czym prędzej wysiadłem by zaczerpnąć tlenu. Liczyłem, ze może to pomoże przetrwać mi kolejne minuty życia. Pomogłem wysiąść również Lydii i już za chwilę oboje czym prędzej skierowaliśmy się do mojego apartamentu. Blondynka była tu chyba pierwszy raz, ale szczerze mówiąc... sam gubiłem się już kogo tu zabrałem a kogo nie. To nie był czas na głowienie się nad takimi rzeczami i tym bardziej zdałem sobie z tego sprawę widząc mdlejącego, bladego jak ściana Hiddena rozłożonego na kanapie u mnie w salonie.