Wpatrywałam się w krople deszczu, które ścigały się na zewnętrznej szybie samochodu. Która pierwsza dosięgnie brzegu, ta dostąpi zaszczytu połączenia się ze strumieniem. Nie zwracałam uwagi na piękny, mroczny krajobraz malujący się za oknem. Cały czas myślałam o tym, co powiedziałam Vincentowi. Czy naprawdę byłam tak głupia, by sądzić, że się przejmie moim gadaniem? "Może nawet mam chłopaka". Coś ty sobie myślała, idiotko...że zrobi minę smutnego szczeniaczka i rzuci ci się do stóp z prośbą, byś go nie opuszczała?
Prawda jest taka, że to ja potrzebuję jego. Nie przeżyję sama w tym świecie. Nie wiem nawet, do jasnej cholery, jak się nazywam. Może już na zawsze pozostanę Emiliyą Tarasovną.