środa, 28 września 2022

Od Cassandry - CD Anraia/do Harveya

 Jeśli myślał, że będzie próbowała go zatrzymać, był w błędzie. Tak samo zresztą, jeżeli ubzdurał sobie, że w przyszłości poprosi go o pomoc przy zgłębianiu tajemnicy, która faktycznie kryła się za śmiercią jej poprzednika. Nigdy nie należała do tego typu kobiet, które uniżenie błagały przedstawicieli płci przeciwnej o jakąkolwiek pomoc. Zwłaszcza, gdy byli jej prawie obcy tak jak wciąż przecież jeszcze Anrai (którego imię na pewno na długo zapadnie jej w pamięć ze względu na specyficzne cechy charakteru powodujące, że przypominał jej buntującego się nastolatka). 

poniedziałek, 26 września 2022

Od Romaise - CD Andrew

 - Jak myślisz, rzeczywiście tam pójdzie i opowie o wszystkim ? - Zwróciła się do plączącej się pod jej nogami kotki jako do jedynej istoty w pomieszczeniu po wyjściu mężczyzny. Nie żeby oczekiwała jakiejś odpowiedzi, no może poza zwykłym miauknięciem, ale tak bardzo chciała jeszcze raz usłyszeć te słowa na głos. Brzmiały na tyle pięknie i niosły ze sobą tak wielką nadzieję na ciut lepsze jutro, że aż nie mogła w to uwierzyć. 

niedziela, 25 września 2022

Od Andrew - CD Romaise

– Pomogę. Jutro to zgłoszę.
Setki różniących się od siebie myśli opętały jego umysł do tego stopnia, że w pewnym momencie już nie wiedział, co miał robić. Obawiał się, że źle postąpi i zaszkodzi nie tylko kobiecie, ale też sobie. Jednakże po tej całej intensywnej rozmowie z Romaise nie potrafił już jej odmówić. Za głęboko wpadł, nie było odwrotu. Zrobi to, co powinien. Pójdzie do tunezyjskiej ambasady, zgłosi sprawę. I pozostawi resztę osobom, które lepiej się znały na takich rzeczach.
Spuścił wzrok na zegarek, który nosił na nadgarstku. Spędził już trochę czasu w mieszkaniu kobiety, więc pojawiło się ryzyko, że ludzie, którzy nią rządzili niespodziewanie się pojawią. W końcu pewnie nigdy nie zwiastowali swojego przybycia w żaden sposób. Wyprostował się, poprawił swoją koszulę. Jeszcze raz zmierzył Romaise wzrokiem.
– Chyba powinienem już iść – oznajmił.
Usłyszawszy jego słowa kobieta posłała mu pytające spojrzenie.
– Nie zrozum mnie źle – mówił dalej Andrew. – Po prostu nie chcę, żeby... oni nagle tu przyszli i mnie zobaczyli. Wtedy nici z planu.
Romaise jakiś czas mu się przyglądała, w końcu jednak odpowiedziała:
– Dobrze... Nie będę cię więcej zatrzymywać.
– To – na moment się zawahał – do zobaczenia. Dobra herbata – dodał trochę niezręcznie.
Odwrócił się i wyszedł z mieszkania.

Od Sumiere CD Anrai [16+]

Dokładnie trzynaście. Tak jak podejrzewałam. Moje podejrzenia dotyczyły pewnej sprawy, nad którą pracowałam przez ostatni rok. Została ona zamknięta, a moje przenosiny tez tego dotyczyły. Były czymś takim jak zamknięcie mi gęby, bym nie drążyła już tego. Naprawdę dużo wiedziałam o sprawie, odkryłam większość dowodów. Jednakże o dziwo po czasie one zniknęły i zaczęły się groźby w postaci szczura i palca. Do tej pory nie wiadomo kto za tym stoi. Dlatego zdziwiło mnie, że teraz coś takiego po dopiero kilku dni pracy mnie to spotkało i jestem na celowniku do odstrzału, dlatego czym prędzej trzeba to sprawdzić i zakończyć tę sprawę, niż ona zakończy mój żywot.

sobota, 24 września 2022

Od Felixa - CD Harveya

 Harvey mówił do rzeczy i z sensem, a ja i Anrai jedynie słuchaliśmy tego co ma nam jeszcze do powiedzenia odnośnie swojego brata. Nawet jeśli faktycznie nie wiedział....czegokolwiek... to i tak go nie usprawiedliwiało. Właśnie sam sobie udowodnił, że ślepo uwierzył dziewczynie, w której się zakochał. Nie wiadomo jakie sekrety jeszcze kryje ona sama jak i jej rodzina. 

-Dlaczego nie próbowałeś go namierzyć? - po krótkiej ciszy przemyśleń ponownie zacząłem mówić. Spocząłem na jednym z foteli, które tam stały i przeczesałem dłonią długie włosy, które akurat teraz zaczęły spadać mi na twarz. Już chyba też byłem trochę tym zmęczony, że wręcz musimy ciągnąć go za język, by cokolwiek nam powiedział. 

Od Setha - CD Hiddena

 Dość szybko przemieściliśmy się do willi. A do przejechania mieliśmy spory kawałek, bo willa znajdowała się w lesie. Jazda motocyklem to naprawdę fajna sprawa. Siedząc z tyłu zastanawiałem się, czy Hidden kiedykolwiek pozwoli mi kierować swoim cackiem. Chętnie bym się choć raz wybrał na przejażdżkę. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby i Hidden mi towarzyszył. 

Siedząc już w salonie, zastanawiałem się co nas teraz czeka. Zdążyłem poznać podczas wakacji ludzi obecnych na tym spotkaniu. Mniej więcej wyrobiłem sobie o nich zdanie. Dziś jednak postanowiłem bardziej przyjrzeć się Lydii. Nie podobało mi się to, co zaszło w studio tatuażu. Odrobinę byłem zazdrosny o czarnowłosego. Zdecydowanie wolałem, kiedy damskie grono uganiało się za Zeno. Przynajmniej Natalie miałem z głowy, chociaż ostatniego dnia zaczęliśmy się nawet dogadywać.

- Mamy też używać broni palnej? - zapytałem, zaskoczony tym pomysłem.

- Nigdy nie wiedomo jak potoczy się akcja. Musicie być wszechstronni - odpowiedział Zeno, mierząc mnie przez chwilę wzrokiem.

Od Rhysa - CD Julleny

 Spojrzałem na jej dłoń. Zastanawiałem się ile razy te palce naciskały na spust, ile razy umazane były krwią.  Najchętniej bym jej ją uciął, mając z tego chorą satysfakcję. Powstrzymałem jednak swoje dziwne myśli. Chwyciłem jej dłoń, mocno ściskając. Niech nie myśli, że dam się tak łatwo ugłaskać. Szczególnie po tym, jak ta żmija wypowiedziała imię Taigi. Najwidoczniej nieźle się przy tym bawiła. Nie było w niej współczucia. Zastanawiałem się czy te lata spędzone u boku Serana całkowicie ją odczuliły na ludzkie cierpienie. Czy w ogóle potrafiła jeszcze kochać.

- Nadal jesteś moim wrogiem i to się raczej nie zmieni - powiedziałem przez zęby, po dłuższej chwili dopiero ją puszczając. - Odwal jakiś numer, a będziesz następna. Zaraz po Jaydenie.

Dziewczyna wykrzywiła jedynie kącik ust w krzywym uśmiechu. Kilka razy zacisnęła swoją dłoń, następnie ją prostując. Chyba ją trochę zabolał nasz ,,przyjacielski" uścisk. 

- Mam nadzieję, że jesteś równie dobry w czynach co w mieleniu ozorem - odparła.

Od Harveya - CD Felixa

 Wszystko poszło nie tak, jakbym tego chciał. Liczyłem, że sprawa na komendzie okaże się tylko formalnością i pójdzie gładko. Niestety. Zamiast upragnionego spokoju, mieliśmy na karku policję. I nawet ja nie potrafiłem wpłynąć na decyzję chłopaków. Nie mogłem im rozkazać, aby porzucili tę sprawę. Czułem, że to dopiero wierzchołek góry lodowej. Sytuacja zapewne się zagęści. Już teraz nie było wesoło.

Słowa Lukrecji mnie zszokowały. Przywiozłem ją na komendę wiedząc, że jest niewinna, że ta broń wcale nie należała do niej. Doskonale pamiętałem sytuację z cukierni, kiedy na zapleczu zastałem Lukę wraz z Rhysem. Nie wiedziałem wtedy, że dziewczyna, która skradła mi serce ma jakiekolwiek powiązania z mafią. Prościej było uwierzyć w jej wersję zdarzeń. Rhys miał już problemy z prawem, dlatego posiadanie przez niego broni nie było aż takim zaskoczeniem. Nie uwierzyłem, kiedy się tego wypierał. Dziś dowiedziałem się, że jednak był niewinny. Przynajmniej w tej kwestii. Nie dziwiłem się, że mnie znienawidził, skoro nawet go nie wysłuchałem. 

czwartek, 22 września 2022

Od Dakoty - CD Rhysa

Przesiedziawszy na ławce około kwadransa, trochę przymarzł, więc zdecydował się gdzieś ruszyć. Wbrew zdrowemu rozsądkowi nie poszedł jednak prosto do domu. Zamiast tego skierował się w kierunku skrytki położonej w podłodze starego, nieco się rozwalającego budynku nieopodal Richmond Park, w której niedługo po tym, gdy osiadł na stałe w Londynie w tajemnicy przed wszystkimi umieścił swoją ukochaną altówkę. Po alkoholu nagle wzięło go na koncertowanie. Co z tego, że powoli zaczął zapadać już zmrok, skoro w jego duszy grała muzyka ? Przecież wcześniej bywał w tej okolicy wielokrotnie, więc znał doskonale każdy tutejszy zaułek i wiedział czego mniej więcej powinien się spodziewać po mieszkańcach. 

Od Anraia - CD Cassandry

Słysząc długie pytanie nowej naczelniczki Anrai nie ukrył zaskoczenia. Cassandra aż tak bardzo chciała wniknąć w całą tę sprawę? Cóż, jakoś specjalnie jej się nie dziwił, ponieważ co jak co, ale poprzednik kobiety marnie skończył, więc nigdy nie wiadomo; możliwe, że na nią czyhał podobny los. Zapewne dążyła do odkrycia wszystkiego powiązanego ze śmiercią mężczyzny, żeby w razie czego przygotować się na potencjalne niebezpieczeństwo. Albo złapać osoby, które mogły maczać w tym wszystkim palce – tak bardzo mogła chcieć się popisać przed innymi.
Ciekawe, czy rzeczywiście miała nastąpić seria wcale nie podejrzanych zgonów naczelników, czy może zakończy się to na uzależnionym od kawy katoliku. Anrai miał tylko nadzieję, że on nie zostanie w to wciągnięty. Przynajmniej nie za darmo.
– Hm, ksiądz, u którego były naczelnik się spowiadał może nie być zadowolony, ale co ja tam wiem, nie jestem chrześcijaninem – odpowiedział nonszalancko, oglądając paznokcie swojej prawej dłoni.
Nigdy nie ukrywał swojego poglądu na temat religii, teraz tym bardziej, ponieważ jeśli słowa naczelniczki, ładnie porównujące wiarę do bajki nie dawały aury ateizmu (który nie był wcale Devilowi obcy) to nie wiedział, co innego miałyby sygnalizować.
– Czemu miałby być niezadowolony? – dopytała Cassandra.
W odpowiedzi De Veen wzruszył ramionami.

środa, 21 września 2022

Od Felixa - CD Harveya

 Te wszystkie słowa o tym jak bardzo nie chce się z nami kłócić i nadal pozostać na relacjach koleżeńskich dosyć mocno do mnie docierały. Nie wiedziałem ile w nich jest prawdy i czy jego intencje są czyste, ale przecież nie będę go osądzać, bo nie o to tu chodził. Nikt nie chciał go rozdzielić z jego ukochaną po prostu zaczęło nam tutaj coś bardzo mocno śmierdzieć i wcale to nie byłem ja. Lukrecja byłą tajemniczą osobą i dowiadywaliśmy się o tym na każdym kroku, za każdym razem gdy tylko temat dotyczył jej osoby lub gdy się jakimś cudem z nią widzieliśmy. Czas najwyższy żeby ktoś umył oczy temu kochasiowi, bo jeszcze wpakuje siebie i przy okazji nas w coś z czego już tak łatwo nie wyjdziemy. 

-Fajne czasy to by może były gdybyś przestał ślepo wierzyć w tą dziewczynę. Nie sądzę byś znał ją na tyle dobrze żebyś mógł wykluczyć wszystkie ewentualne kryminalne scenariusze tej sprawy.

-Felix....ja po prostu wiem, że ona nie byłaby do tego zdolna.

Od Marleya CD Andrew

 – Ja będę kapitanem, okej? – zadeklarowała Bonnie od razu po wejściu do mieszkania. Chociaż sformułowała wypowiedź jak pytanie, ani trochę tak nie brzmiało. Bardziej jak rozkaz.
Marley rzucił jej jedno z bardziej pseudogroźnych spojrzeń, przez co Bonnie powtórzyła pytanie. Tym razem z grzecznym proszę i czy mogę. Uczenie ośmiolatki manier wydawało się coraz trudniejszym zadaniem z dnia na dzień. Tym bardziej po maratonie Piratów z Karaibów sprzed tygodnia, z którego Bonnie ewidentnie wyciągnęła nowy pomysł na życie.
– Kapitanem kuchni? Przepisu? – Marley wyciągnął zakupy na stół, rozkładając wszystkie warzywa w równej linii. Bonnie zdążyła wdrapać się na blat i wywijając nogami w powietrzu, zaczęła segregować pozostałą część zakupów, tę, którą sama wcisnęła do koszyka kiedy Marley niby nie patrzył.
– Tak. Brzmi fajniej niż szef. Piraci przecież też mieli kucharzy.
– Czyli to czyni mnie twoim kucharzem? –
Marley zmrużył oczy, na co Bonnie wyszczerzyła dziurawy uśmiech. Uderzała nogami w szafkę pod blatem rytmicznie, sztućce w środku grzechotały.
– Tak. Zostałeś zabrany z królewskiego statku jako zakładnik. Musisz się mnie słuchać, bo inaczej zostaniesz rzucony do morza, na pastwę rekinów!
Marley wydał z siebie okrzyk, próbując wyglądać na najbardziej przerażonego, jak się da.
– O nie, tylko nie rekiny! Wszystko, tylko nie rekiny!
Bonnie zachichotała głośno, chowając twarz za opakowaniem płatków.
–  Musisz pozwolić mi wybrać muzykę! I talerze, na których będziemy jeść.
Marley wyprostował kręgosłup i zasalutował. Bonnie, zachwycona, odwzajemniła gest z poważną miną, którą utrzymała jakieś dwie sekundy, zanim parsknęła śmiechem.
– Aj, aj kapitanie!

wtorek, 20 września 2022

Od Lukrecji - CD Anraia

 Panika to jedyne określenie, które mnie teraz opisywało. Miałam tak ogromny mętlik w głowie, a negatywne emocje jeszcze bardziej się we mnie kumulowały co powodowało jeszcze większy strach. Próbowałam nie patrzeć w jego stronę, ale ten przenikliwy wzrok azjaty przewiercał mnie na wylot. Nie mogłam mu ufać w ani jednej kwestii, którą poruszał, ale zastanawiało mnie to, czy on naprawdę ma takie informacje czy to wszystko było tylko po to żeby mnie wkopać. Gdyby tylko Zeno tu był, albo ktoś kto mógłby mnie pokierować. Myśląc tak nad tym wpadłam na jedną rzecz...

-Nie będę nic mówić bez adwokata... - wymruczałam w końcu nie mogąc sklecić poprawnego zdania. Nie byłam w stanie się nawet skupić myśląc o tym, że Harvey naraził mnie na takie akcje mówiąc, że chce mnie ochronić. Co on w ogóle miał w głowie? Dlaczego tak mu zależało żeby jego koledzy mnie przepytali? 

-Całkiem cwane zagranie biorąc pod uwagę, że twój brat jest jednym z lepszych prawników, ale teraz pytanie... czy ty chcesz narażać Harveya na zawieszenie w pracy? - splótł swoje dłonie w geście pewności. Uniósł lekko głowę obdarowując mnie przelotnym spojrzeniem, by zaraz potem znów spojrzeć w komputerek i coś tam wklepywać. Rozumiem, że już będę notowana i teraz moja kariera modelki pójdzie się jebać. 

Od Julleny - CD Rhysa

 -Od tak... to może nie. - westchnęłam cicho podchodząc bliżej chłopaków. Rhys to chyba myślał, że ja się urodziłam maszyną do zabijania i to wcale nie tak, że w końcu nadal jestem kobietą i mam chociażby minimalne zasoby uczuć. -Jayden ostatnio nie poświęca mi za dużo czasu, a ja nie lubię być piątym kołem.

-Zawsze nim przecież byłaś. Po prostu celowo unikałaś tego tematu, bo wiedziałaś, że jeżeli coś powiesz to Cię zabije i to z zimną...

-Mylisz się. - wyciągnęłam scyzoryk z kieszeni bluzy odsuwając od niego Mavisa i przystawiając mu go niebezpiecznie blisko krtani. - Jayden nie tknąłby mnie palcem, bo nawet jeśli jest pojebanym psycholem to uwierz mi, że ma słabe punkty. Jednym z nich jest Pangea i to, że typ się ich boi nawet jeśli chce, by wszyscy myśleli inaczej.

Od Rhysa - CD Dakoty

 Całe to spotkanie w barze było dziwne. Niezwykle ciężko rozmawiało się z chłopakiem, kiedy miało się obawy, że zaraz zaśnie. Nawet, jeśli zażył swoje leki miało się wrażenie, że myślami był gdzie indziej. Ciekawy przypadek. W swoim życiu nie spotkałem kogoś takiego. Cieszyłem się tylko, że mogłem mu pomóc najlepiej jak umiałem. Nie zatrzymywałem go, kiedy zdecydował się opuścić już bar. Widocznie miał dość. Nie upierałem się też by odprowadzić go do domu bądź taksówki. Wyszedłbym na namolnego. Był dorosły i potrafił o siebie zadbać zważywszy na fakt, że chadzał po barach bez znajomych. 

Dopiłem swojego drinka, po czym również zdecydowałem się zbierać. Nie było sensu dłużej siedzieć bez towarzystwa. Żałowałem, że nie udało mi się wyciągnąć chłopaków. Poprawiłem bluzę i wyszedłem z lokalu. Kiedy tylko znalazłem się na dworze, narzuciłem na głowę kaptur. Wciąż nie byłem bezpieczny. Ludzie Jaydena nadal na mnie polowali. Każde wyjście było dla mnie ryzykowne, ale siedzieć bezczynnie w czterech ścianach również nie planowałem. Zachowując środki ostrożności i za bardzo nie afiszując się swoją obecnością jak do tej pory nadal żyłem.

Od Harveya - CD Lukrecji

 Nie było mi łatwo przywieźć Lukrecję na komendę. Miałem wiele wątpliwości i  pytań. Obawiałem się, jakie konkretne zamiary miała tamta dwójka. Czy mogłem im zaufać? Powierzyć Lukrecję w ich ręce? Znałem całą procedurę policji. Wiedziałem co będzie ją czekać. Czy ona była tego świadoma? W drodze do miejsca docelowego starałem się mniej więcej nakreślić jej jak przebiegnie spotkanie. Nie wiedziałem czy była przygotowywana do zmierzenia się z policyjnym przesłuchaniem. Nie było to nic przyjemnego. Czasem sam podczas pracy musiałem odgrywać ,,złego glinę".  Stresowałem się okropnie, chyba na równi z moją miłością. Nie podobało mi się, że już po chwili musiałem się z nią rozstać. Najchętniej sam towarzyszyłbym jej podczas tej całej rozmowy. Wróć... przesłuchania, bo rozmową to pewnie nie można było nazwać. 

Kiedy Lukrecja została zaprowadzona do pokoju wraz z Anraiem, zostałem sam z Felixem. Ten dla pewności trzymał dłoń na moim ramieniu, aby powstrzymać mnie przed ruszeniem za nimi. I tak pewnie by się stało. Wiedziałem jednak, że nie powinienem robić zbędnego widowiska. Wierzyłem w Lukrecję. Na pewno sobie poradzi.

Od Rhysa - CD Isaaca

 Wiedziałem, wiedziałem kurwa, że Isaac zacznie zadawać niewygodne pytania. Niech piekło pochłonie Hiddena i całą jego rodzinkę. Mavis nie był głupi. Zdążyłem już trochę go poznać. Nie da się go okłamać, ominąć prawdy też mi się nie uda. To wszystko wina tego małolata, jeśli ma kogoś obwiniać o zerwanie naszej śmiesznej umowy, to właśnie siebie. Nie dawał mi wyboru.

Wszystkiego mogłem się spodziewać. Napadu na nas przez bandę z Pangeii, patrolu policji widzącego to zamieszanie, ale nie Julleny. Tylko nie jej. Skoro ona tu była, Jayden też musiał kręcić się w pobliżu. Zawsze kręciła się wokół niego. Po plecach przeszedł mi dreszcz. Jakim cudem mnie znalazła? Starałem się nie wychylać. Czy Isaac mnie sprzedał? Od początku taki miał plan? Zrobił to dla pieniędzy? Informacji?

poniedziałek, 19 września 2022

Od Anraia - CD Lukrecji

Jakiś czas prowadził kobietę przez korytarz w zupełnej ciszy. Żeby nie wyglądać na ignoranta, zrezygnował z przeglądania Internetu w komórce; postanowił się trochę zabawić i zrobić wrażenie poważnego. Czy chciał tym nieco nastraszyć dziewczynę Fullera? Możliwe, niewykluczone. Cóż, w naturze policjanta było wywołanie przynajmniej minimalnej presji, aby przesłuchiwana osoba szybciej powiedziała prawdę.
Zatrzymał się w pewnym miejscu, upewniwszy się, że nikt ich nie obserwuje położył dłoń na klamce jednych drzwi. Pchnął je lekko, wprowadził Lukrecję do środka. Podczas gdy tamta przyglądała się ponuro wyglądającemu stołowi z dwoma krzesłami po przeciwnych stronach, De Veen zapalił światło. Zmierzył przesłuchiwaną z góry na dół.
– Proszę się odwrócić tyłem – rzucił beznamiętnie.
Kobieta niepewnie wykonała polecenie. Anrai wyciągnął z kieszeni kluczyk i ku jakże wielkiemu zaskoczeniu tamtej rozkuł kajdanki, po czym schował je z powrotem do kurtki. Poprosił ją, żeby zajęła miejsce na wskazanym przez niego krześle – gdy nadal czuł na sobie zdziwione spojrzenie, cicho westchnął.

Od Calixte - CD Harper

Wyznawał w życiu kilka podstawowych zasad, o których wiedzieli niemal wszyscy jego znajomi, czy to ci pochodzący z nowej rzeczywistości, w której funkcjonował od trzech lat, czy też ci należący do przeszłości. A nawet one były czasami przez nich naciągane w celu osiągnięcia pewnych korzyści. Jedna z nich głosiła wyraźnie, że jego dom to czerwona strefa dla ludzi z przestępczego światka Londynu nieważne jak bardzo postawieni by oni nie byli. Chyba zresztą nie było to tak, do cholery jasnej zapamiętać, skoro po podwórku przez większość dnia (a czasami również i nocy) kręcił się sporych rozmiarów owczarek ! Ale, choć może zabrzmieć to wprost nieprawdopodobnie, od czasu do czasu zdarzali się idioci, którzy za punkt honoru stawiali sobie przekroczenie bramy prowadzącej do przylegającego do budynku ogrodu. I zazwyczaj kończyli bez spodni lub jakiejś innej części garderoby. To znaczy o ile mieli wystarczająco dużo szczęścia, by przeskoczyć z powrotem na chodnik zanim psiak postanowił wbić w nich zęby trochę mocniej. 

Od Isaaca - CD Rhysa

 Przez około 20 minut (bez zegarka w ręku) szliśmy w kompletnej ciszy, a jedyne co było słychać o tej późnej godzinie to moje wciąganie i wydychanie dymu. Czekałem aż sam może podejmie jakąś rozmowę, ale widzę, że to dziecko trzeba prowadzić za rękę nie tylko w kwestiach samoobrony, dlatego kiedy już mu się znudziło czekanie chwyciłem go za szmaty i rzuciłem plecami o jakiś budynek koło którego szliśmy. Dobrze, że było tak późno i gapiów nie było za dużo. Oparłem się butem tu obok niego przewracając sobie w pacach tego samego kunaia, którym wcześniej zagroziłem tamtemu czarnowłosemu. 

-Ten młody to był Hidden Harris. Ten dzieciak, który został porwany przez Serpents, którego ktoś 'wrobił'.- zacząłem łącząc fakty z ostatnich informacji jakie pozyskałem, bo  w końcu tym zajmowałem się na co dzień. - Skoro się znacie, a on jest do ciebie tak agresywnie nastawiony nie bojąc się tego, ze dostanie wpierdol to w takim razie jesteś zamieszany w tą akcje. Z tego co wiem Hiddena odbiła policja, ale chuj wie jak naprawdę było. Albo mi wszystko wyśpiewasz, albo przestaniemy być na relacjach koleżeńskich. - wkurwiony wbiłem mu kunaia tuż obok twarzy. - Sory, ale jeśli myślisz, że twoje umiejętności są w stanie w tym momencie przewyższyć moje to lepiej dobrze oceń tą sytuację..

Od Lukrecji - CD Harveya

 Siedząc i opłakując swoją chujową sytuację miałam wystarczająco dużo czasu żeby napisać do wszystkich co to było konieczne i przy okazji ogarnąć sobie jakieś alibi, które byłoby w stanie wyciągnąć mnie z opresji. Zeno na razie nie chciał się wtrącać i zabronił też tego całej reszcie. Gdyby się wtrącili już teraz szansa, że mogłabym to jakoś przekręcić na swoje po prostu by się rozpłynęła. W którymś momencie usłyszałam dzwonek telefonu, a na wyświetlaczu oczywiście Harvey...

Niepewnie odebrałam telefon choć to było do przewidzenia, że albo tu przyjedzie, albo będzie próbował się ze mną kontaktować. 

-Dlaczego dzwonisz... - powiedziałam pierwsza zanim ten zdążył powiedzieć chociażby 'halo' - Nie powinieneś się ze mną kontaktować...
-Luka...musisz im udowodnić, że to nie ty zabiłaś Florencje. Rozmawiałem z nimi i jeśli pojedziesz do labolatorium...

Od Hiddena - CD Rhysa

 Odprowadziłem go wzrokiem do drzwi. Salon już był zamknięty więc mieliśmy pewność, ze nikt się tu nie napatoczy i nie zobaczy tej sytuacji. Z resztą... nie było w niej nic nadzwyczaj podejrzanego, po prostu porachunki dwóch kolesi, które był bardzo naturalnym zjawiskiem.

-Nie denerwuj się tak, bo złość piękności szkodzi. - Seth wyrwał mnie z zamyślenia kładąc dłoń na moim ramieniu i lekko mną potrząsając. Spojrzałem na niego od razu i szybko zlustrowałem go wzrokiem żeby zaraz znowu spojrzeć na drzwi wejściowe do lokalu. 

-Chciałam powiedzieć 'a ty nie masz czym szastać' dla reguły, ale niestety ... skłamałabym. - Lydia siedząca na stołeczku z zarzuconą nogą na nogę przewracała w palcach długopis i uśmiechała się podejrzanie. W sumie od niej nie słyszałem jeszcze takiego komplementu na temat swojego wyglądu, ale dobrze wiedzieć jak się sprawy mają. - Chce otrzymać jakąś nagrodę za fakt powiadomienia Cię. - zaśmiała się cicho mówiąc to chyba tylko po to, by rozładować napięcie jakie między nami pozostało. 

Od Harveya - CD Anraia

 Przysłuchiwałem się uważnie, co ta dwójka mówiła. Na początku Anrai nieźle mnie wkurzał swoimi wywodami o jedzeniu. Były ważniejsze sprawy na głowie niż jakieś pieprzone żarcie. Pragnąłem wstać i uciszyć go, aby podzielił los Felixa. To nie był dobry czas na żarty. Mi nie było do śmiechu. Wiedziałem, że ta dwójka błaznów świetnie się dogaduje i rozumie bez słów. Kiedy zaczęli to swoje mini przesłuchanie, bo rozmową nie dało się tego nazwać, postanowiłem mówić samą prawdę. Felix i Anrai byli świetnymi policjantami, bez trudu rozpoznaliby, że mówię nieprawdę. Odpowiadałem więc szczerze tyle, ile sam wiedziałem. Zależało mi, aby w końcu dali nam spokój. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że przez nich mój związek z Lukrecją by się rozpadł. Tego nie mógłbym im darować.

- W porządku - zdecydowałem bez wahania. - Zaraz do niej pojadę i z nią porozmawiam. Jeszcze dziś stawimy się w laboratorium.

- Myślisz, że faktycznie się zgodzi? - wtrącił Felix do Anraia, wcale nie siląc się na ściszenie głosu.

- Albo już jest w drodze na lotnisko - dodał Anrai.

Od Rhysa - CD Hiddena

 Nie skojarzyłem faktu, że w studio tatuażu spotkam Lydie. Na tyle lokali natrafiłem akurat na nią. Nie chciałem mieć z Pangeą nic wspólnego. Dostosowałem się do groźby Moretti i nawet nie rzucałem się nikomu w oczy. Aż do dziś. Najchętniej wyszedłbym stąd i wybrał inne miejsce. Niestety moja reakcja byłaby przesadzona i wzbudziłaby większe zainteresowanie Isaaca. Nie chciałem go okłamywać. Dużo mu zawdzięczałem, lecz nie mógł poznać tej części mojej przeszłości. Przynajmniej nie teraz. Widząc, że Isaac jest w gotowości do ewentualnego użycia broni, trochę się wystraszyłem. Gdyby coś stało się Hiddenowi, miałbym całą mafię na karku. Z Pangeą miałem na pieńku, ale nie polowali na mnie jak to robiło Serpents. I wolałbym, aby nasze relacje się nie zmieniły na te gorsze.

- Chodź na słówko - powiedziałem do czarnowłosego, który mierzył mnie groźnym spojrzeniem.

Dałem znać Isaacowi, że zaraz do niego dołączę. Raz jeszcze zlustrował Hiddena, po czym bez słowa wyszedł na zewnątrz. Chyba mógł mi zaufać w kwestii, że w razie zagrożenia sobie poradzę. Przez szklane drzwi widziałem, jak wyciąga elektryka, aby znów zatruwać swoje płuca. To jego nieodłączny element.

niedziela, 18 września 2022

Od Harper - CD Seana/Do Calixte

- Idź się ogarnij. Zorganizuję jakieś jedzenie – pogłaskał mnie po mokrych włosach na co tylko skinęłam głową i posłusznie wykonałam jego polecenie. Usiadłam na chwilę na łóżku w celu przebrania się w dresy. Zrobiłam to, po czym dosłownie na chwilkę położyłam się na materacu. Zasnęłam. Jak dziecko.

Obudziła się dopiero wieczorem. Leżałam przykryta kocem. Czułam się wypoczęta jak nigdy. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że przecież nie byłam w domu sama kiedy zasypiałam. Od razu zerwałam się z łóżka. W domu była już matka. Siedziała na sofie czytając jakąś książkę. Zignorowałam ją. Nawet się nie przywitałam. Seana już nie było. Dopiero kiedy wróciłam do siebie dostrzegłam karteczkę stojącą na biurku.

Od Romaise - CD Andrew

 Gdyby tylko wiedziała, że oto ma przed sobą poszukiwanego wielokrotnego mordercę na pewno za nic nie poprosiłaby go o udanie się do tunezyjskiej ambasady. Jasna cholera, przecież pracujący tam urzędnicy z pewnością nie byli aż takimi zacofanymi kretynami, by nie potrafić rozpoznać twarzy osoby, która przez długi czas była pokazywana niemal we wszystkich mediach ! Zwłaszcza, że ta konkretna twarz należała do mężczyzny, a więc nie była niczym zasłonięta, a ona nie miała przecież nikogo innego, kto zechciałby jej choć trochę pomóc. To nie miało prawa skończyć się dobrze.

Od Dakoty - CD Rhysa

 Ucieczka od matki w wieku zaledwie piętnastu lat nigdy nie jest dobrym pomysłem, nieważne jak bardzo nieodpowiedzialna by ona nie była. A już szczególnie, gdy robisz to pod wpływem nieopanowanego gniewu w wielkim, tłocznym i niemal zupełnie Ci obcym mieście za ideę przewodnią mając jedynie by znaleźć się od niej jak najdalej. W takiej chwili nie myślisz nawet o tym jak straszne mogą być konsekwencje Twojego zachowania. I nie jest tu tylko mowa o zgarnięciu przez policję, bo to dopiero wierzchołek góry lodowej. Możesz przecież natknąć się na jakiś żądnych krwi bandziorów i zginąć w tym samym miejscu, w którym akurat się znalazłeś. Na całe szczęście ślepy los postanowił być chyba wtedy dla Dakoty nieco łagodniejszy, skoro jakimś cudem pchnął go późnym wieczorem pod drzwi kawiarni należącej do ciotki. Ale gdyby ktoś teraz go zapytał w jaki konkretnie sposób zdołał namówić tą nieprzepadającą za dziećmi starą pannę, by się nim zajęła, nie potrafiłby odpowiedzieć na to pytanie. Po prostu tak jakoś się stało i nie było o czym dłużej dyskutować. 

Od Cassandry - CD Anraia

 Jeśli okaże się, że na tym komisariacie jest choćby jeszcze jedna osoba, która w przeciągu paru sekund zdoła przeprowadzić ją od stanu głębokiej irytacji do dziecięcego wręcz podniecenia, to chyba znowu będzie musiała zacząć uczęszczać na kurs medytacji. A przecież po odejściu z wojska obiecała sobie solennie, że już nigdy nie przekroczy progu żadnego z tych pięknie wystrojonych, aż duszących od aromatu wonnych olejków salonów prowadzonych w głównej mierze przez Hindusów. 

Od Melissy - CD Faye

 Złapałam się za głowę słysząc jak Faye mówi o moim bracie. Naprawdę...znała go w tak małym stopniu, że jeszcze nie potrafiła wyczuć jego poczucia ...martwienia się o innych? On był...specyficzny, ale nie na tyle, by nie obchodziło go to, że Faye nie chce na niego patrzeć. Prawdopodobnie nie chciał mieszać ją w to co się działo. Cała ta sytuacja z Serpents na pewno go przytłoczyła, a on nie dość, że musiał teraz polegać tylko na sobie to Faye wcale nie pomagała mu sobie z tym poradzić. Oczywiście ani ja, ani on, ani nikt inny nie mógł jej uświadomić co się dzieje. Z jednej strony przecież nadal była agentką i chociaż ufałam jej - kto wie do czego by się posunęła wiedząc kim tak naprawdę jest Zeno. 

-Nie uważasz..... że zbyt surowo go oceniasz? - co prawda ledwo mówiłam, ale starałam się wysilić na tyle, by brzmieć poważnie i wiarygodnie. Ona jakby zawiesiła się na chwilę. Wszyscy myśleli, że ta blondynka siedząca obok mnie jest bezdusznym potworem stworzonym do zabijania, a tak naprawdę ona nie wiedziała jak ma zachowywać się w naszym towarzystwie

Od Seana - CD Harper

 Nie mogłem zostawić Harper samą w takim stanie. Nie umiałem. Czułem się w jakimś stopniu za nią odpowiedzialny. Nie sądziłem, że usłyszę też takie słowa z jej ust. Ktoś ją wykorzystał, a ja czułem się winny. Ciągle siedziało mi to w głowie. Chciałem dowiedzieć się, który kutas był taki mądry, aby wykorzystać pijaną i rozchwianą emocjonalnie dziewczynę. Chętnie bym złożył mu wizytę, a wtedy... Nie. Powinienem przestać o tym myśleć, zanim jeszcze bardziej to wszystko skomplikuję. Siedziałem w ciszy oparty o wannę. Powróciłem myślami, słuchając słów dziewczyny. Miała piękne marzenie. W jakimś stopniu byliśmy do siebie podobni. Parę lat temu sam pragnąłem czegoś podobnego. 

Od Faye - CD Melissy

 - Melissa, chronić przed czym? – westchnęłam głośno upijając łyk wina. Boże, było naprawdę dobre.  – Plus przypominam ci, że nie jestem cholerną księżniczką, która sama nie potrafi się obronić – kto by pomyślał, że doprowadzę się do takiego stanu, że będę pić wino z butelki w towarzystwie siostry mojego obiektu westchnień. To trochę żałosne.

-  Niby prawda… - mruknęła patrząc na to co robiłam. – Chcesz sushi? – szybko zmieniła temat i od razu, nie czekając na odpowiedź, której zapewne się domyśliła, sięgnęła po telefon.

sobota, 17 września 2022

Od Anraia - CD Harveya

Anrai siedział w fotelu; obserwując uważnie Harveya słuchał, co ten miał do powiedzenia. Wziął nieco głębszy wdech, minimalnie poprawił swoją pozycję.
Przyrodni brat Rhys, który zamieszany był w mafie i to do niego oryginalnie należała broń... Cóż, jeśli De Veen miał być szczery to nie tego się spodziewał. Oczekiwał bardziej czegoś w stylu: Tak, racja, moja baba jest w mafii i trudno mi z tym, bo jestem gliną, ale kocham ją, bardzo kocham, ajajaj, oh no!. Tak, naprawdę myślał, że to będzie coś na wzór nowoczesnej netflixowskiej adaptacji Romea i Julii... I tak czuł. Miał wręcz silne przeczucie, że tak było. Bo co, bo nagle centrum tego wszystkiego był jakiś tam przybrany brat? To na cholerę cała ta scena rodem z dramatu? Na co ta nadmierna protekcja? Jeśli rzeczywiście Lukrecja była z pewnością, w zupełności, w stu dziesięciu procentach niewinna to Harvey zostawiłby ją w spokoju, a ona nie zachowywałaby się tak jak to zrobiła kilka minut temu.
Pomińmy fakt, że zostawienie broni na komisariacie było trochę nieodpowiedzialne. Anrai nigdy by tak nie postąpił. Na miejscu Fullera schowałby ją u siebie w domu – i to wydawało mu się oczywiste. A może to on po prostu był za mądry? Może jednak te filmy kryminalne nie były tak daleko od rzeczywistości.
Co to była w ogóle za sprawa? Myślał sobie czasami, że fajnie by było, gdyby ktoś z policjantów zaczął coś ukrywać, kombinować i on by dedukował, to fakt, ale... A w sumie to czego on się czepiał? Chciał to dostał, więc powinien brać pełnymi garściami.

Od Harveya - CD Felixa

 Powrót z wakacji nie był czymś przyjemnym zważywszy na okoliczności, jakie zaistniały. Nie mogliśmy cieszyć się dłużej wolnym, trzeba było powrócić do swoich zajęć. Ja musiałem ogarnąć wszystko na komendzie. Mój zespół pomimo dużego wysiłku włożonego w zaległe sprawy sam nie mógł sobie poradzić. Musiałem im pomóc, Zeno również na mnie liczył. 

Kiedy Felix zaprosił mnie do swojego domu, czułem, że coś jest nie tak. W dodatku nie protestował, że zabieram ze sobą towarzyszkę, jaką była Lukrecja. Zdarzało się, że czasem spotykaliśmy się na piwo u któregoś z nas w mieszkaniu. Ale z dobrej woli nie wpuściłby Luki do siebie, wiadomo było, że jej nie tolerował. 

To co wydarzyło się potem, było spełnieniem koszmaru. Skąd ta dwójka miała tę przeklętą broń? Należała ona do Rhysa, nie powinni nigdy jej znaleźć. Na komendzie była bezpieczna. Miałem pozbyć się odcisków palców, ale przez całe zamieszanie najzwyczajniej w świecie o niej zapomniałem. Przeleżała bezpiecznie w szafce... aż do dzisiaj. Co tych dwóch pokusiło, aby grzebać w moich rzeczach?!

Od Hiddena - CD Setha & Lydii

 -Jakim ty jesteś pierdolonym chamem. - zaśmiałem się patrząc na niego wymownie. Oczywiście ani drgnął, zaczął być tak pewny siebie, że powoli przestałem widzieć w nim tego samego człowieka, którego widziałem na początku. Przestraszony chłopaczek, który nie wie jak zachować się w mojej obecności po jednym wyjeździe pokazał jakie rogi ma naprawdę. -Dobra. - wziąłem tosta do ręki żeby zaraz potem wsadzić go sobie do ust - Pójdę się SPECJALNIE DLA CIEBIE ogarnąć, kruszynko. - ugryzłem kawałek tościka wymijając go i kierując się w stronę łazienki. Oczywiście nie był bym sobą, gdybym w międzyczasie czegoś nie dojebał więc ku jego uciesze w trakcie drogi ściągnąłem bokserki zostawiając je na panelach. Przekręciłem głowę, by dostrzec go kątem oka, a mina jaką miał wymalowaną na twarzy właśnie zrobiła mi dzień. Uśmiechnąłem się triumfalnie znikając za drzwiami od łazienki. Nawet specjalnie się nie trudziłem z tym żeby je zamykać więc zostały lekko uchylone. On i tak jakby chciał to by wszedł do środka, bo zamek był bardzo klasyczny - wystarczyło wziąć łyżeczkę i otworzyć od drugiej strony.

Mój prysznic nie trwał długo, może jakieś maksymalnie 15 minut, a w tym czasie czułem cudowną woń tostów, które prawdopodobnie mój młodszy koleżka dokończył za mnie. I tak wiedziałem, że walczy ze sobą żeby mnie czasem nie podglądać, dlatego ku jego uciesze wyszedłem z łazienki w samym ręczniku obwiązanym dookoła bioder. Woda z nadal mokrych włosów skapywała na moje ciało więc korzystając z tego, że mam mokry tors przylgnąłem do jego pleców zarzucając mu jedną rękę na szyje. 

Od Lydii - CD Isaaca/Do Rhysa/Hiddena

- Niestety tak – odpowiedziałam w tym samym momencie co Rhys.

- Pierwszy raz widzę ją na oczy – jeszcze okazuje się, że jest obrzydliwym kłamcą. Rzuciłam mu takie spojrzenie jakbym chciała go co najmniej zabić. Jego kolega to dostrzegł i zaśmiał się. Z moją posturą i dziecięcą twarzą nie było szans żebym wyglądała na groźną. Ale jego kolega zdecydowanie był zestresowany moją irytacją na jego widok. Prawdopodobnie bał się, że wyśpiewam wszystko reszcie. I tak właśnie będzie. Nie chciałam go spłoszyć więc odpuściłam sobie telefon. Jeśli by uciekł prawdopodobnie nie byłoby szansy żeby namierzyć go ponownie. Swoją drogą jego kolegę z przyjemnością namierzyłabym ponownie i zdecydowanie poznała bliżej.

Od Setha - CD Hiddena

 Wróciliśmy do Londynu. Powróciłem do swoich zajęć i treningów. Trochę żałowałem, że nasz wyjazd był tak krótko. Nie wszystko, co zaplanowaliśmy udało się odhaczyć z listy. Może jeszcze będzie ku temu okazja. Z drugiej strony udało mi się jeszcze bardziej zbliżyć do Hiddena. Sytuacja z Natalie mi to ułatwiła, ale nie chciałem tego wykorzystywać. Było mi  żal czarnowłosego, widać, że bardzo go to dotknęło. Nigdy nie widziałem go w takim stanie. Zdrada tak bliskiej osoby była niezwykle bolesna.

Teraz, wracając z treningu, postanowiłem po raz kolejny spróbować dodzwonić się do Hiddena. Poprzednie moje próby zakończyły się porażką. Niestety, tak było i tym razem. Westchnąłem zirytowany, chowając telefon znów do kieszeni. Po co ma ten telefon, skoro nie odbiera? Pewnie specjalnie mnie zlewa. Jak tylko go dorwę... Poprawiłem torbę na swoim ramieniu i rozejrzałem się po okolicy. Już zapomniał, że ostatnio ktoś łatwo mnie upolował i gdyby nie on, to teraz bym tu nie stał? Teraz prędzej dostałbym kulkę w głowę niż udałoby mi się dodzwonić do niego prosząc o pomoc - pomyślałem gorzko.  Schowałem dłonie do kieszeni i stwierdziłem, że go odwiedzę. Skoro nie chciał gadać, osobiście się pofatyguję i zastanę go w jego apartamencie. Na pewno tam był, zaszył się tam i w ogóle nie wychodził. Znając kod, nie miałem problemu, aby wejść do jego mieszkania jak do siebie. Odkąd Natalie stąd odeszła, mieszkał sam.

Od Melissy - Do Faye

Po powrocie z Londynu w sumie wiele rzeczy się pozmieniało. Zaczęłam na legalu kręcić z Maxem i nie specjalnie kryliśmy się z tym co nas łączy, a na całe szczęście nie były to tylko jednorazowe, łóżkowe przygody. A przynajmniej tak w tym momencie myślałam. Może nie zachowywaliśmy się jak typowa para, raczej.... jak dobre stare małżeństwo, z tym, że naprawdę dobrze się rozumieliśmy. I to bez słów! Teraz trzeba było jeszcze jakoś sensownie przedstawić to moim braciom i siostrze, którzy być może domyślali się tego jak to wygląda, ale czekali zapewne na jakieś oficjalne oświadczyny z naszej strony.
Tego wieczoru siedziałam całkiem sama, popijając czerwone wino i oglądając jakiś magazyn, w którym miały pojawić się moje zdjęcia. Wyszły całkiem przyzwoicie, jednak myślę, że mogli wybrać do tego lepszego fotografa, bo tutaj ewidentnie wychodził jego brak profesjonalizmu przy niektórych pojęciach. 

Od Lukrecji - CD Dextera

 Chwilę jeszcze obserwowałam jak Zeno nerwowo przeczesuje włosy i chyba przeklina pod nosem zanim w ogóle wsiadł do samochodu. By wkurwiony, zdenerwowany i na pewno podpity o czym świadczyła woń alkoholu, która dotarła do mnie, gdy tylko wsiadł do środka. 

-I dobrze. Niech spier...-mruknęłam zapominając całkowicie o tamtej sprawie, która powinna być teraz naszym priorytetem. Nawet nie zdążyłam dokończyć, bo Zeno siedzący z przodu obrócił się w moją stronę i doprowadził mnie do porządku jednym 'Lukrecja!'. Rzadko kiedy krzyczał, a tym bardziej na mnie, ale teraz sytuacja była naprawdę podbramkowa. 

-Jak to się w ogóle stało? Dlaczego jesteś tak lekkomyślna!? - już nie krzyczał, ale jego ton był wyraźnie bardziej podniesiony niż to zazwyczaj, gdy chwali się swoim stoickim pokojem i trudem jaki trzeba włożyć, by wyprowadzić go z równowagi. W międzyczasie Dex zapytał gdzie jedziemy, a skierowaliśmy się od razu do mieszkania Zeno. 

-Ty nawet nie wiesz jak to było, a od razu mnie oceniasz!

Od Dextera - CD Lukrecji & Zeno

 - Musimy powiedzieć Zeno – wyciągnąłem telefon i od razu wybrałem jego numer. Słuchając sygnału spojrzałem na przeżywającą to wszystko Lukrecję. – Musisz na razie ograniczyć z nim kontakt. Przynajmniej do momentu jak to wszystko się wyjaśni – mruknąłem. – Nie odbiera – spojrzałem na ekran telefonu.

- Wiem Dexter. Nie jestem już dzieckiem – westchnęła. Judo próbował wskoczyć do niej na sofę, ale przez krótkie łapki nie był w stanie. Pomogłem mu i posadziłem go na brzuchu dziewczyny. Od razu zaczął lizać ją po twarzy co sprawiło, że delikatnie się uśmiechnęła.

- Zrobię ci coś do jedzenia – zaproponowałem nie czekając w ogóle na jej odpowiedź. Nie protestowała. Siedziała i głaskała psa na odstresowanie. Krzątając się w kuchni cały czas próbowałem dodzwonić się do Zeno. Bezskutecznie. Byłem ciekawy co takiego robił. Lukrecja na pewno też próbowała się do niego wcześniej dodzwonić. Nie zostało nic innego jak tylko bezskutecznie się do niego dobijać. Może jeśli zauważy kilkadziesiąt nieodebranych połączeń coś mu zaświta i oddzwoni. 

Wróciłem do Luki po dłuższej chwili z talerzem gofrów z bitą śmietaną i owocami. Nic nadzwyczajnego, a cieszy. Dziewczyna podniosła się do siadu i zabrała je ode mnie. Od razu zaczęła wcinać. 

piątek, 16 września 2022

Od Hiddena - Do Setha

 Sytuacja  z Natalie konkretnie wbiła mnie w ziemie. Nie sądziłem, że przez tak krótki okres czasu tyle osób będzie w stanie kopnąć mnie w dupę z takim impetem, że w ogóle stracę ochotę do dalszej egzystencji. Oczywiście tak szybko jak wróciłem do Londynu Nat wybyła z mojego mieszkania, a ja zostałem zupełnie sam - znowu. Całymi dniami wylegiwałem się w łóżku jedynie przeglądając telefon i instagrama. Co innego miałem robić skoro Dex był pewnie zajęty, a Seth chodził do szkoły. Tyle by było z tego jego 'nigdy Cię nie zostawię'. W końcu około godziny 15 zwlekłem się z wyra bo wypadałoby chociaż udawać, ze coś jem i normalnie funkcjonuje. Po kilku minutach usłyszałem jak ktoś używa mojego kodu do mieszkaniu, bo domofon wydał charakterystyczny dźwięk mówiący o tym, że ktoś odblokował drzwi wejściowe. To mógł być... każdy. Dużo osób znało ten kod na wypadek, gdybym wpadł na to, że jednak lepszym pomysłem byłoby się powiesić. Cóż... nie odpowiadam za to, komu oczy wypadną, bo paradowałem jedynie w białych bokserkach nie mając ni innego na sobie w tym momencie. 

-Czemu ty kurwa nie odbierasz telefonu? - poirytowany Seth wszedł do środka od razu rzucając swoją sportową torbę gdzieś w kąt. Zlustrował mnie od stóp aż po sam czubek głowy i westchnął głośno prawdopodobnie z bezsilności. - Hidden... ty dopiero wstałeś?

Od Zeno - CD Faye

 Przez chwilę zastanawiałem się dlaczego dziewczyna ponownie zaczęła tak trudny temat. To prawda, że z nikim nie rozmawiam i nie dzielę się tym co jest w moim życiu. Na własnych błędach się tego nauczyłem i jak na razie była to jedna z lepszych decyzji w moim pojebanym życiu. Nie mogłem jej tak po prostu wszystkiego powiedzieć tym bardziej, że sam do końca nie wiedziałem czego chce i czego oczekuje od siebie w tym wszystkim. Siedząc sobie w takiej samej pozycji zacząłem delikatnie obracać szklanką w dłoniach, a ciecz znajdująca się wewnątrz niebezpiecznie zaczęła obijać się o ścianki. Przyglądałem się temu kupując sobie tym samym chwilę czasu. Kobiety miały jakąś dziwną tendencję do trudnych rozmów, które ja niekoniecznie chciałem poruszać. Leah była taka sama...

- Ja ogólnie nie ufam ludziom. - mruknąłem upijając łyk trunku i w końcu zerkając na nią - Nie wiem czemu chcesz mnie przekonać żebym zaczął Ci wszystko mówić. Problemy czyichś ludzi nie są raczej Ci do niczego potrzebne...

-Z tym, że ty nie jesteś tylko 'zwykłym człowiekiem'. - wbiła we mnie to swoje przenikliwe spojrzenie jakby chciała wyciągnąć z moich oczu informacje. Zaczynałem podejrzewać, że frustruje ją fakt, że prawie nic o mnie nie wie. -Czy to jest dla ciebie jakieś za trudne, Zeno? - prychnęła biorąc do ręki koc i przykrywając się lekko.

Od Faye - CD Zeno

Czując go blisko siebie odeszły ode mnie wszystkie złe emocje. Nawet fakt, że przez jego głupią decyzję i kłamstwo w sprawie wspólnego mieszkania musiałam męczyć się w tej melinie. Mimo tego, że mieszkałam niby wśród „swoich”, nie czułam się komfortowo. Wszędzie pełno dzieciaków, które dopiero co skończyły szkołę i bawią się w stróżów prawa. Czułam się obserwowana 24/7 pomimo tego, że nie było na to szans.

Od Issaca - CD Rhysa & Lydii

 Zaśmiałem się słysząc jego dziecinne pytanie. No jasne. Przecież kurwa ja wyglądam jak tatuażysta z pierwszej ręki zwłaszcza z takimi warunkami jakie panowały u nas w chacie.

-Pojebało Cię? To by się skończyło obciętą kończyną. - roześmiałem się cicho. Widziałem, że nie jest do tego przekonany, dlatego zerknąłem na niego w międzyczasie. Nie miał wyjścia. Teraz jest mi coś dłużny, a jeśli chce się zemścić to musi zacząć się trochę podporządkowywać. - To takie straszne dla ciebie? - zapytałem sięgając po telefonu i googlując sobie jakiś dobry salon tatuażu. 

- To badziewie jest na całe życie, a ja tak średnio jestem zdecydowany. Nie boisz się, że ktoś się pokapuje?

-Przecież o to chodzi, cymbale. - wziąłem buszka i w tym czasie podałem mu telefon mając na lokalizatorze salon, który wybrałem. 

Od Lukrecji - Do Dextera

 Cała ta sytuacja była srogo pojebana. Nie wiedziałam jak mam zareagować, czy się śmiać czy płakać. Powinnam im coś powiedzieć, a może siedzieć cicho? Mój mętlik w głowie kompletnie mi nie pomagał, a jedynie utrudniał całą sytuację. Dlaczego Harvey miał tą broń  i dlaczego schował ją właśnie na komisariacie? Zadawałam sobie to pytanie pędząc przez klatkę i zbiegając wąskimi schodami w dół apartamentowca. Odpowiedź miałam pod nosem - przecież on nadal wierzył, że była to broń Rhysa więc nie miał podstaw by jej tam nie trzymać. Prawdopodobnie i tak nie chciał sprzedać brata, ale też nie musiał się tego obawiać skoro teoretycznie się nienawidzili. 

Cała zapłakana, z rozwianymi włosami wyleciałam na pozbawioną ludzi ulicę. Dochodziła godzina 22, a jedyni ludzie jacy znajdowali się na zewnątrz to byli ci siedzący za kierownicami samochodów, które mnie mijały. Rozejrzałam się w dwie strony szukając jakiegoś w miarę bezpiecznego miejsca, w którym mogłabym wyciągnąć telefon. Po chwili błądzenia usiadłam w jakiejś ławce w parku i trzęsącymi dłońmi starałam się odszukać numer Zeno. Oczywiście nie odbierał dokładnie tak samo jak Hidden i Max. Mieli swoje sprawy, ale akurat, gdy byli najbardziej potrzebni żaden z nich nie odbierał telefonu. W końcu padło na Dextera, który dzięki bogu odebrał telefon po drugim sygnale. Był nieco zdziwiony co wywnioskowałam po jego głosie. Nie byliśmy jakoś blisko siebie, ale można to nazwać braterską relacją wynikającą z tego, że dość często przebywał z Hiddenem. 

Od Felixa - Do Harveya

 Czas, w którym musieliśmy sobie radzić sami i dochodzić tego wszystkiego co stało się z tymi celebrytkami był chyba najgorszym momentem, w jakim mógł nas zostawić Harv. Nawet nie specjalnie przejmował się faktem, że do niego dzwonimy i wypisujemy, a przecież niektóre rzeczy niezbędne do rozwiązania sprawy znajdowały się w jego biurku w aktach, które zostawił tam kiedy je sobie przeglądał i łaskawie zapomniał odnieść do archiwum. Po kilku dniach bezsensownego drążenia tematu i krążenia dookoła komina żeby dowiedzieć się cos więcej w końcu mi i całej reszcie zabrakło cierpliwości. Siedząc tak i rozmyślając w jakiejś kawiarni na kawie spojrzałem na Anraia, który przeglądał coś na telefonie. Tak naprawdę gdyby nie on to nie udałoby się dojść do tylu rzeczy nie mając szczegółów ostatnich napadów zaaranżowanych przez Serpents, których cały raport znajdował się w biurze naszego przełożonego. 

-Co czytasz? - zerknałem na kolegę, który słysząc moje pytanie wyściubił nosa zza ekranu urządzenia. 

- Zastanawiam się, gdzie Harvey zostawił klucz do swojego biura, bo przecież oprócz tych co ma przy sobie muszą być na komisariacie jakieś zapasowe co nie...

Od Zeno - Do Faye

 Powrót do Londynu niestety przyszedł wcześniej niż się tego wszyscy spodziewaliśmy. Nikt nie sądził, ze sytuacja do tego stopnia wymknie się spod kontroli, a Serpents dowie się o mojej nieobecności szybciej niż przewidywałem. Opuszczone miejsca zazwyczaj były składowiskiem nielegalnych przedmiotów. Rzecz jasna nie stały sobie w kontenerkach zaraz na wejściu, a były doskonale ukryte, ale z jakiegoś powodu CI psychole mieli doskonała umiejętność obserwacji i dosłownie rozpracowali system naszych dostaw oraz ich miejsce. 

Musieliśmy szybko coś z tym zrobić. Max reagował szybciej niż ja, dlatego gdy tylko się o tym dowiedział postawił tam jeszcze więcej ludzi. Jak się domyśliliśmy - napad miał być zaplanowany na czas dostawy, bo wtedy jest największe zamieszanie i najwięcej niewinnych, nie wmieszanych w nasze porachunki ludzi, których wolałbym nie stracić. Serpents doskonale o tym wiedziało, dlatego wybierze taki moment, by zrobić jak największą rozrubę. 

Wracając do swojego mieszkania pierwsze co zrobiłem to powiadomiłem kilku moich ludzi o tym jak wygląda sytuacja. Musieli być na to przygotowani. Usiadłem wygodnie w fotelu w biurze swojego apartamentu i myśląc nad cała sytuacją w końcu wybrałem numer do chłopaka mojej siostry. Odebrał niemal od razu chociaż na pewno był teraz w pracy. Oddział policji bez niego kompletnie sobie nie radził, dlatego dzień po naszym powrocie był już na równych nogach w swoim mundurku na komendzie. Nie rozmawialiśmy długo, nie wiedziałem kto z nim jest i kto może nas słyszeć, dlatego poprosiłem jedynie o przyjazd do mnie wraz z Lukrecją jeżeli jest taka możliwość. Nie protestował - jak zwykle. Był niezastąpiony, a zrobienie sobie z niego kompana do walki z psycholami było chyba moja najlepszą decyzją, jaką miałem okazję podjąć w ostatnim czasie.

Od Rhysa - CD Isaaca

 Przeglądałem książkę z przepisami kucharskimi. Tyle tu było nowości i ciekawych potraw, aż ślinka ciekła. Kupiłem ją całkiem niedawno, kiedy miałem okazję udać się pierwszy raz samodzielnie na miasto, aby zrobić zakupy. Daję słowo, że gdyby nie ja, ta dwójka pomarła by z głodu. Nie mogłem uwierzyć, że nie potrafili gotować. A może coś tam jednak umieli, ale są zbyt leniwi, aby nastawić chociaż garnek z wodą. Lektura tak mnie wciągnęła, że prawie bym nie zauważył Seana, którego więcej nie było w mieszkaniu, niż był. Nic dziwnego, że Mavis się tym zainteresował. Nie chciałem wtrącać się w ich rozmowę. Nie rozumiałem co działo się w życiu Seana, ale nieźle je sobie skomplikował. Kiedy wyszedł i znów zostaliśmy z Mavisem sami, ten wyjawił mi swoją prawdziwą tożsamość.

- Isaac - powiedziałem, testując to słowo.

Koniec Eventu1!

 Dlaczego tak?

Pierwszy event był troszkę niewypałem, bo mimo to, że pisało się zajebi*ście to jednak zaniedbałyśmy mocno wstawianie tego wszystkiego na bloga i potem już wszystko nam się pomieszało, dlatego on nawet nie był uwzględniany jako event w numeracji. Drugi z kolei (czyli ten co był teraz) przebiegał naprawdę spoko. Tempo było powalające i wstawianie fragmentów z lekkim opóźnieniem, ale jakoś szło. Niestety tym razem pojawił się inny problem, który wziął się z mojej głupoty, a mianowicie - z niewyjaśnionych przyczyn, niechcący pousuwałam kilka fragmentów na discordzie, które były dość istotne dla chronologii. Z tego tytułu nawet nie ma sensu wstawiać tego co napisałyśmy dalej, ponieważ nikt z was się w tym nie połapie i śmiem twierdzić, że same autorki... też nie xD.
No cóż...metoda prób i błędów. Kolejny event rozwiążemy jeszcze inaczej i może tym razem pójdzie wszystko tak jak powinno, a tymczasem....

Pangea wróciła na rejony!

Faye nieco zbliżyła się do Zeno, który wygląda na bardziej przekonanego do jej osoby niż dotychczas. W międzyczasie zrobiła sobie z  naszej 'drużyny pierścienia' wrogów numer jeden, a chyba jedyną osobą, z która nawiązała bardziej przyjacielski kontakt jest... Melissa. Hidden i Seth po burzliwych dniach spędzonych w Londynie doszli do porozumienia i teraz wzajemnie zarabiają na swoje zaufanie i przyjaźń. Lukrecja i Harvey - jak to nasze blogowe gołąbeczki spędzają czas ze sobą planując sobie uwicie wspólnego gniazdka. Mam nadzieję, ze teraz jak wrócą to nieco pokrzyżuję im plany. Lydia zaprzyjaźniła się z Blair i są nieco bliżej z Dexterem, którego nie było aż tak dużo podczas naszego eventu. Maxwell przygruchał sobie Melisse, ale co z tego będzie? Jeszcze nie wiadomo. Wszyscy wracają do Londynu, bo szykuje się niezła akcja. 


Wszystkim z całego serca dziękuję za dbanie o to, by blog nie był martwy przez czas mojej nieobecności. Jesteście najlepsi, uwielbiam was i pisanie z wami. Nie mogłam 
sobie wymarzyć lepszej ekipy do pisania. Mam nadzieję, że jeszcze tu ze mną zostaniecie na długo!

~Liv

wtorek, 13 września 2022

Od Andrew CD Romaise

Zaskoczony nagłym wylewem łez ze strony kobiety podszedł bliżej i wyciągnął w jej kierunku rękę. Już miał ją położyć na ramieniu, ale będąc blisko zastygł w bezruchu. Ostatecznie zabrał dłoń, przygryzł dolną wargę.
Sytuacja, w której znajdowała się Romaise była naprawdę okropna. Widać było, że chciała coś z tym zrobić, jednakże powstrzymywała się zapewne ze względu na swoją płeć, a także poglądy oraz wyznanie religijne. Ludzie z otoczenia nadali jej ścisłą rolę, którą musiała grać niezależnie czy tego chciała, czy nie. Niczym postać w książce, bez wzdrygnięcia wypełniająca zachcianki autora, choćby nagle zyskała samoświadomość.
Jeśliby spojrzeć na to wszystko z innej strony, Andrew miał podobnie. Kiedyś prowadził zwyczajne życie. Nie było ono usłane różami, ale doceniał je, chwytał dzień jak tylko mógł. Dopóki wszystko się nie zmieniło. Otaczające go osoby przypisały mu łatkę mordercy, której nie był w stanie zerwać. Nawet teraz. Mimo że zdobył nową tożsamość, teoretycznie rozpoczął nowe życie, gdyby w tym momencie ktoś go rozpoznał, wróciłby do bolesnej rzeczywistości.

Od Anraia CD Sumiere

Oj, zamieszał się w coś, zamieszał się w coś niemałego.
W momencie, w którym Sumiere zaczęła nim dyrygować, zrozumiał, że miał zrobić więcej niż być jedynie do towarzystwa, wsparcia mentalnego. W dodatku nad tym wszystkim unosiła się nieprzyjemna aura, sugerująca, że różne niezbyt pozytywne rzeczy się chowały.
Kobieta wydawała mu się niecodziennie tajemnicza. To znaczy, nie znał jej dobrze, bowiem raptem parę dni, ale na początku nie robiła ona misternego wrażenia; prezentowała się dość zwyczajnie. I to trochę go zaciekawiło. Sumiere miała jakieś swoje plany, przemyślenia, które być może były powiązane ze szczurem w szufladzie, lecz jakoś nie chciała rozwiać mgły tajemnicy i wszystkim się podzielić. Tłumaczyła się, że potem to wyjaśni – potem, czyli kiedy? W ogóle pomaganie jej opłacało się Anraiowi? O ile to było pomaganie a nie zwykłe bycie wykorzystywanym. O, a jeśli kobieta myślała, że może sobie brać De Veena do jakichś posyłek to się grubo myliła.
Żeby chociaż tamta teczka miała jakieś pożyteczne informacje.

Od Harper - CD Seana

- Zjebałam – powiedziałam słysząc jego głos. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. – Jestem jak te wszystkie szmaty, którymi od zawsze gardziłam – zaśmiałam się przez łzy wycierając mokrą od płaczu twarz rękawami bluzy. Poczułam jego rękę na swoim ramieniu jednak momentalnie odsunęłam się jak poparzona. Czułam na sobie jego wzrok.

- Harper co jest? – powoli się zbliżył, a ja skuliłam się jakbym chciała się ukryć.

- Kiedy wyszłam z samochodu stwierdziłam, że chcę się ućpać – powiedziałam pociągając co chwila nosem. Patrzył na mnie i widać było, że go to zszokowało. – Wycofałam się w ostatniej chwili ale zostałam na imprezie. Nie pamiętam co się dokładnie stało ale – zacisnęłam mocniej szczękę. Nie byłam w stanie tego powiedzieć. Nie przechodziło mi to przez gardło. – Dałam dupy. Dosłownie dałam dupy. Brzydzę się sobą. Jimmy miał rację – wpadłam w taką histerię, że ciężko było mi oddychać. Uspokoiłam się czując jak mężczyzna mnie obejmuje. Przyległam do jego klatki piersiowej, a on oparł brodę o moją głowę. – Dlaczego mnie nie odtrącisz? Zasłużyłam...

Od Seana - CD Harper

Nie spodziewałem się, że Harper aż tak wybuchnie. Domyśliłem się, że moje słowa jej nie zadowolą. Kiedy poprosiła, a raczej zażądała bym się zatrzymał, nie chciałem tego zrobić. Wiedziałem, że wyjdzie, zostanie sama. Niestety nie miałem wyboru. Zatrzymałem samochód i pozwoliłem jej wysiąść. Dłuższą chwilę biłem się z myślami co dalej zrobić, by nie pogorszyć już i tak beznadziejnej sytuacji. W końcu ruszyłem z miejsca i odjechałem. Nie pojechałem prosto do mieszkania. Pokręciłem się po mieście, by rozjaśnić swój umysł. Podjechałem nawet w to samo miejsce, gdzie wysiadła Harper. Ale już jej tam nie było. Stwierdziłem, że musiała wrócić do siebie. Sam zrobiłem to samo. 

Od Harper - CD Seana

- Pierdolenie – przewróciłam oczami. Chciało mi się płakać ale udało mi się powstrzymać negatywne emocje. – Zatrzymaj się – mruknęłam. Nie posłuchał tylko spojrzał na mnie zdziwiony. 

- To naprawdę nie tak jak myślisz – nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy. 

- No powiedziałam zatrzymaj się – tym razem byłam już bardziej stanowcza. Zrobił to co chciałam. Staliśmy na środku drogi. Odpięłam pasy, wzięłam co moje i po prostu wysiadłam. – Nie chcę cię znać – rzuciłam zanim trzasnęłam drzwiami. Ruszyłam przed siebie nie odwracając się nawet na sekundę. Nie wysiadł za mną. Odjechał po dłuższej chwili, a ja nie byłam w stanie dłużej powstrzymać płaczu. W jednej sekundzie wszystkie emocje uleciały ze mnie. Aż ciężko było mi oddychać. Sądziłam, że w końcu udało mi się znaleźć bratnią duszę. Nic bardziej mylnego. – Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić – zaśmiałam się przez łzy przypominając sobie jego słowa. – Jesteś taka naiwna Harper… - za szybko ufałam ludziom. Za szybko pozwalałam im wejść i rozgościć się w moim życiu.

Od Seana - CD Harper

Kiedy do mieszkania wszedł nieznany mi mężczyzna, przeczuwałem kłopoty. Nie trudno było się domyślić, że to nowy partner matki Harper. Nie prezentował się najlepiej z piwem w ręku. Ale nie było to żadnym zaskoczeniem. Znałem taki typ ludzi i szczerze nimi gardziłem. Ten wcale mnie nie rozczarował. Takie odzywki oraz zachowanie nie mogło być tolerowane. Po raz kolejny próbował uderzyć dziewczynę. Na to pozwolić nie mogłem. Dobrze, że tym razem byłem przy niej i zablokowałem uderzenie. Gdyby nie to, znów miałaby paskudny ślad na twarzy. A przecież jutro miała spotkać się z nową klientką, aby omówić szczegóły co do robienia zdjęć podczas ślubu. Planowałem połamać mu tę łapę, ale Harper odwiodła mnie od tego pomysłu. Niechętnie ją posłuchałem. Chciałem dać lekcję temu facetowi, aby już nigdy nie pomyślał nawet o skrzywdzeniu kogokolwiek. Tylko... Kto wie, może tylko pogorszyłbym tym sytuację.

środa, 7 września 2022

Od Rhysa - C.D Dakoty

 Obserwowałem reakcje chłopaka. W końcu zażył swój lek, ale nie wiedziałem czy to był dobry pomysł po tym, jak wcześniej wypił jakiś alkohol. Nie byłem lekarzem, aby to ocenić. Pozostało mi tylko go obserwować, czy nie będzie jakichś skutków ubocznych. Gdyby nagle się krztusił i posiniał na twarzy jak powinienem mu udzielić pomocy? Ratownik ze mnie żaden, a pierwsza pomoc w moim wykonaniu raczej by mu zaszkodziła niż pomogła. Jeszcze miałbym na sumieniu tego młodego chłopaka. Jak do tej pory nigdy nie zdarzyła mi się taka sytuacja. Przychodziłem do baru, aby się zrelaksować po całym trudzie dnia spędzonego na treningu prowadzonego przez Mavisa. 

wtorek, 6 września 2022

Od Romaise - CD Andrew

 Dopiero po ostatnich słowach mężczyzny Romaise uświadomiła sobie z całą mocą gorzką prawdę dotyczącą tego jak bardzo kierowanie się zasadami religijnymi nadal ograniczało jej światopogląd. Choć od czterech już długich lat starała się zrozumieć wszystkie zawiłości tutejszych praw panujących pomiędzy przedstawicielami różnych płci, najwidoczniej wciąż umykał jej jakiś nadzwyczaj ważny szczegół. Tak bardzo pragnęła być postrzegana jako poważna dorosła kobieta, a tymczasem w oczach społeczeństwa musiała wyglądać niczym małe dziecko potrzebujące prowadzenia za rączkę. 

Od Anraia CD Cassandry

Stał nonszalancko oparty o najbliższy regał, przyglądając się ruchom rąk Cassandry. Może na takiego nie wyglądał, lecz bacznie ją obserwował, zapamiętując sposób, w jaki próbowała dobrać się do zamka. Jednocześnie słuchał jej wypowiedzi, zwracając uwagę na ważniejsze słowa.
Gdy został poproszony o powiedzenie co nieco o byłym naczelniku, uniósł brwi. Zaciekawiło go to, że kobietę interesował jej poprzednik. Szczerze mówiąc nie spodziewał się tego. Z reguły ludzie w tym polu pracy nie byli aż tak bardzo dociekliwi takich kwestii jak mogło się wydawać. W końcu śmierć na służbie nie była specjalnie rzadkim przypadkiem w zawodzie policjanta. Zdarzały się różne akcje, różne sprawy. Ktoś umarł – stawiało się następcę i szło się dalej. Ach, jeszcze pogrzeb. Okazja, żeby coś zjeść.
Cassandra miała jednak szczęście, pytając o dawnego naczelnika akurat De Veena. Nawet czekał, aż będzie mógł komukolwiek cokolwiek na ten temat powiedzieć. 
Wziął nieco głębszy wdech, poprawił swoją pozycję. Spojrzał przelotnie na siedzącego spokojnie w pobliżu psa, potem powrócił wzrokiem na naczelnik i skalpel.
– Mogę coś powiedzieć o byłym naczelniku – oznajmił, posyłając Cassandrze delikatny uśmiech.
Usłyszawszy jego słowa tamta na moment popatrzyła w jego stronę.
– Zamieniam się w słuch – odpowiedziała, powracając do bawienia się zamkiem.

poniedziałek, 5 września 2022

Od Sumiere CD Anrai [+16]

O dziwo większość ludzi z policji wybyła z budynku. Mieli sporo spraw na mieście, więc pomieszczenie, w którym uzupełniałam papiery, było na tyle puste, że nikt by nie wpadł i nie przeszkodził, ani nie obudził osobnika obok. Gdy ogarnęłam prawie wszystkie raporty, musiałam sprawdzić pewne maile, które zostały mi wysłane. Dowiedziałam się o kilku istotnych elementach oraz o pewnym zdarzeniu. Miało ono miejsce rok temu, wtedy miałam się przenieść, ale plany się zmieniły i zmusiły mnie do zmiany mojego przeniesienia do policji w Londynie. Podobno jakiejś papiery zostały zgubione albo nawet było podejrzenie o ich zniszczenie. Dlatego też kilka szych musiało to dogłębnie sprawdzić. W czasie sprawdzania odkryli pewne niezgodności w broni oraz dowodach. Tak jakby jeden z nich podkradał materiały, sprzedawał je, albo co gorsza, starał się, by nikt nie pomieszał im szyków. Doprawdy nie miałam ciekawszego powitania niż ostrzeżenie albo to, co może nastąpić po nim. W międzyczasie udało skontaktować mi się z jedną z zaprzyjaźnionych wyżej postawionych prokurator, która siedziała w tym dłuższy czas i co nieco już widziała i wiedziała. Dlatego to ona po części też pomogła mi odnaleźć odpowiedni hangar, skrytkę oraz dwa miejsca, które nadawałyby się do przetrzymywania zwłok. 

niedziela, 4 września 2022

Od Andrew CD Romaise

Siedział na krześle, w ciszy obserwował kobietę. Wyraźnie go dotknął wypuszczony przez nią potok słów. Szczerze jej współczuł. Musiała mieć naprawdę ciężko w swoim życiu tylko i wyłącznie ze względu na to, kim była oraz w jakim środowisku przyszło jej żyć. Zapewne przez całe życie miała pod górkę. Wykorzystywanie, znęcanie się, dziecko z nieznanym ojcem. On sam nie umiał sobie czegoś takiego wyobrazić z prostych powodów.
Ale jednak... Z drugiej strony... Gdzieś tam... Coś go bolało.
– Wydaje mi się, że wiem, jak mniej więcej sytuacja wygląda – rzekł w końcu, miał niecodziennie poważny ton i pochmurne spojrzenie. – W końcu nie powiedziałem, że zamierzam posłać całą szajkę trzy metry pod ziemię. Nie powiedziałem, że poświęcę wszystko, co budowałem dla jednej damy w opałach.
I nie zamierzał. Chciał pomóc, to się nie zmieniło, ale przecież nie mógł się tak narażać. Co było chyba oczywiste.

Od Anraia CD Sumiere

Podniósł nieco głowę, spojrzał na Sumiere.
– Jak będę miał dobry humor – odpowiedział.
Kobieta nie wyglądała na zadowoloną, słysząc jego słowa. Anrai zmierzył ją wzrokiem, przewrócił oczami.
– Jeden warunek. – Założył poduszkę na kark. – Jeśli nic mi nie przeszkodzi w drzemce.
Nic już więcej nie dodając, ułożył się wygodnie, po czym zamknął oczy.
Nie zasnął od razu; nic nowego. Trochę czasu musiał poświęcić na błądzenie myślami po wszystkim, co się stało, dzieje lub dopiero miało się stać. Szczur w szufladzie. Ach, jak bardzo nie interesowała go ta sprawa! No dobra, może był ciekawy jej przebiegu, ale nie na tyle, żeby w pełni się jej oddać. Podrzucanie komuś martwego szczura z reguły symbolizowało pogróżki, życzenie śmierci, ewentualnie coś koło następny jesteś ty. Szkoda, bo szczurki nie były złymi zwierzętami. Anrai miał kilka przygód z nimi, jak był jeszcze dzieckiem.
Ktokolwiek podrzucił martwego zwierzaka, chciał kogoś nastraszyć. Kogo, tego De Veen nie mógł być pewny. Choć to Sumiere znalazła niespodziankę w szufladzie, był to jej pierwszy oficjalny dzień na komisariacie. Raczej nie o nią chodziło (mimo że nie odrzucał całkiem opcji). Wypadałoby sprawdzić, jakie osoby urzędowały regularnie w tym pomieszczeniu. Szkoda, że sam nie pamiętał zbytnio, bo to go jakoś nie obchodziło...
Ach, dobra, koniec! Już czuł nadchodzący sen, więc nie powinien zaprzątać sobie głowy byle czym.

sobota, 3 września 2022

EVENT [P1] Włoskie Wakacje [CZ. 14]

 POKÓJ ZENO - Ciąg dalszy [pierwsza część w cz.12 eventu]

ZENO
Zrzuciłem na podłogę to czym dostałem praktycznie w twarz i posłałem mordercze spojrzenie w stronę drzwi, które akurat w tym momencie się zatrzasnęły i nie dane mi było już zobaczyć właścicielki tej części garderoby. Rzuciłem okiem na sprawy, które mieli do mnie moi współpracownicy, ale widząc ilość wiadomości i telefonów jedynie co zrobiłem to wygasiłem ekran i położyłem go z powrotem na stoliku nocnym. Słysząc szum wody z łazienki wstałem i postanowiłem, ze czas najwyższy ubrać się do końca co też za kilka minut zrobiłem. Ułożyłem włosy, założyłem zegarek i poszukałem klucza, który wczoraj zwinąłem żeby blondynka nie mogła stąd wyjść. Koniec końców sam potem zapomniałem gdzie go wcisnąłem. 
Nie było wielkim zaskoczeniem to, że kiedy wprowadzałem ostatnie poprawki w swoją fryzurę, zza drzwi łazienki wychyliła się Faye. W mokrych włosach, okryta jedynie samym ręcznikiem.
-To jakaś prowokacja? - zerknąłem na nią jedynie kątem oka, bo widziałem, że stoi i wpatruje się we mnie. Miałem tez dziwne wrażenie, że jakoś nie miała dzisiaj humoru, bo było za spokojnie. 
FAYE - Ciebie się NIE DA sprowokować - powiedziała z przekąsem zmierzając do komody, z której prawdopodobnie miała zamiar wyciągnąć jakieś moje rzeczy. To już mnie nawet nie złościło, dlatego nie protestowałem. Nic by mi to nie dało, bo i tak zrobiłaby to na co ma ochotę. Nie spodziewałem się tylko, ze zanim w ogóle coś wyciągnie zrzuci z siebie ręcznik, a ja zobaczę ją w całej okazałości w obiciu w lustrze. Oczywiście stała do mnie tyłem, więc byłem w stanie ujrzeć tylko pośladki i nic więcej, ale nawet w takiej pozycji pewnie doskonale zdawała sobie sprawę, że to zobaczę. Nie czekając na moją reakcję po prostu wzięła jakąś moją koszulkę i narzuciła na siebie nie przejmując się kompletnie bielizną. Moja koszulka mogłaby jej robić za sukienkę więc gdy już ja miała na sobie i tak nic nie było widać.
FAYE - Ty w ogóle wiesz co to jest popęd seksualny? - odwróciła się w końcu do mnie, biodrem zamykając szufladę. Trochę mnie to rozbawiło więc na mojej twarzy pojawił się lekki uśmieszek.
- Po prostu nie zachowuje się jak zwierzę, mam swoje zasady. - odpowiedziałem spokojnie biorąc za moment klucz i zmierzając do drzwi, by je otworzyć.- Poza tym ... mówisz tak jakby to wcale nie one sprawiły, że się mną interesujesz. - słysząc to jedynie przewróciła oczami i złożyła ręce na piersi.
FAYE - No tak... ego.
- Nie ego, tylko znajomość własnej wartości. Stwierdzam fakty.  - przekręciłem kluczyk -Idź się ubierz
Nie odpowiedziała i posłusznie chciała zrobić to o co poprosiłem, tylko widząc jej minę po prostu sumienie nie pozwoliło mi jej stąd wypuścić więc kiedy złapała za klamkę oparłem się dłonią o drzwi w ten sposób je przytrzymując.
-Co to za mina? - drugą dłoń ułożyłem na jej żuchwie, by za moment delikatnie unieść jej podbródek.- Czemu masz taki zły humor?

FAYE
- Skąd pomysł, że jestem zła? - zmarszczyłam brwi nie do końca wiedząc o co mu chodzi. - To, że jestem spokojniejsza i mniej kąśliwa nie oznacza od razu, że coś jest nie tak - pokręciłam głową i bez problemu zabrałam jego dłoń. Uścisk był w miarę delikatny. 
ZENO - Nie o to chodzi - chciałam wyjść jednak dalej jego ręka blokowała mi drzwi.
- A o co w takim razie? Bo od razu, bez jęczenia zrobiłam co chciałeś? - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Trochę, tak troszeczkę się zdenerwowałam ale nie dałam tego po sobie poznać. No i sprawił, że z wesołej zrobiłam się zła.
ZENO - Dasz mi skończyć? 
- Dasz mi wyjść? Chyba musisz chwilę ochłonąć - przewróciłam oczami. Chciałam przesunąć jego rękę ale oczywiście w starciu siłowym nie miałam z nim szans. Mogłabym go jedynie podejść podstępem.
ZENO - No dasz mi się wypowiedzieć czy nie? - teraz on też się zirytował. Złapał mnie za policzki i zmusił do patrzenia sobie prosto w oczy. Nic więcej nie powiedziałam. Zmarszczyłam delikatnie brwi i czekałam, aż przemówi. - Miałem wrażenie, że po twoich wczorajszych wyznaniach nie czujesz się dobrze. - zmarszczyłam brwi jeszcze bardziej. 
- Tylko właśnie problem w tym, że jak to z siebie wrzuciłam to jest mi lżej i czuję się znacznie lepiej - powiedziałam trochę niewyraźnie ze względu na jego dłonie znajdujące się na mojej twarzy.
ZENO - Nie można było tak od razu? - puścił mnie i dając tym samym drogę ku wolności.
- Mogłabym zapytać dokładnie o to samo. To miłe, że obchodzi cię to jak się czuję ale błagam bądź bardziej precyzyjny. Z natury odbieram większość rzeczy jako atak w moją stronę - westchnęłam zaczesując wilgotne włosy do tylu. Wypuściłam głośno powietrze z ust z zamkniętymi oczami tak jakbym chciała się uspokoić. - Przepraszam. Nie powinnam była tak reagować - tego się prawdopodobnie nie spodziewał.

EVENT [P1] Włoskie Wakacje [CZ. 13] +18

[pokój Maxwell'a] MAXWELL
- Jak się w ogóle czujesz? Będzie dobrze? - zapytałem kiedy zamknąłem za nami drzwi. - Mam tutaj gdzieś wodę jeśli chcesz się napić..
MELISSA - Wszystko graaa.. no prawie. - zaśmiała się siadając na łóżku, a potem położyła się na nim z dużym uśmiechem. Zakładam, że to prawie nawiązywało do tego, że jest pijana. Z jednej strony powinienem się cieszyć, że jest świadoma bo gdyby próbowała protestować o swojej trzeźwości i chciałaby pić jeszcze.. nie byłoby za fajnie.
- Jeśli coś się będzie działo to..
MELISSA - Jejuu Max dlaczego się tak zamartwiasz? Przecież mówię, że jest okej. - powiedziała, po czym z pleców przewróciła się na brzuch. Oparła łokcie na materacu, a głowę ułożyła w dłoniach. Jednak musiała kompletnie nie zwrócić uwagi na to, że ubrania podsunęły się jej do góry tak, że miałem doskonały widok na jej pupę i bieliznę.
- Przeszkadza Ci to? - zapytałem siadając na skrawku łóżka. - Nie wiem czy zauważyłaś, ale i tak już masz u mnie pewne względy.
MELISSA - Przecież wiem. I nie narzekam.. - mruknęła przechylając głowę lekko na bok. - Ale nie wiem czy Lukrecja nie ma większych, hmm?
Na ten tekst nie mogłem powstrzymać głupiego uśmiechu na twarzy, bo kompletnie nie wiedziałem skąd się jej to wzięło. Odłożyłem butelkę z piwem na stoliku nocnym, po czym położyłem się na boku. Podparłem się na jednej ręce, byliśmy teraz na tym samym poziomie i nie musiała już tak bardzo odchylać głowy, żeby na mnie spojrzeć.

EVENT [P1] Włoskie Wakacje [CZ. 12]

 Pokój Zeno - wieczorem po kole fortuny

FAYE

Odrobinkę, tak delikatnie chwiejnym krokiem ruszyłam za nim. Mel poszła gdzieś na Maxwellem, reszta już smacznie spała, a ja nie miałam w ogóle ochoty na sen. Innymi słowy przyszedł czas na męczenie Zeno. 

- Jesteś śpiący? – zapytałam kiedy wprosiłam się do jego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi. 

ZENO – Na razie nie – przeciągnął się. Dalej stał w samych gaciach więc miałam okazję nacieszyć wzrok. Oparłam się o drzwi i przegryzłam dolną wargę na sam widok. Dziękuję ci boże za tą wspaniałą grę. Otrząsnęłam się jednak po chwili. Dobrze, że stał odwrócony do mnie plecami bo wyszłabym jeszcze na jakiegoś perwersa.

- Nie chcesz się przejść? – podeszłam do okna. Blask księżyca oświetlił moją twarz. – Noc taka ładna… - spojrzałam w jego stronę kiedy ten zaczął się ubierać. No i tyle było z pięknych widoczków.

ZENO – A utrzymasz się na nogach? – odpowiedział mi kpiąco na co przewróciłam oczami. 

- Jestem pijana ale nie do tego stopnia. Poza tym świeże powietrze dobrze mi zrobi. Nigdy nie byłam nocą na plaży… – podeszłam do niego bliżej z nadzieją, że mina zbitego psa pomoże mi w osiągnięciu celu.

ZENO – Jutro, jak będziesz trzeźwa – chwycił moją twarz w dłonie i ścisnął jak cioteczka, z którą się dawno nie widziałam. Pewnie liczył na to, że nie będę tego pamiętać.

- Ale ja jestem trzeźwa jak szczupaczek – wyrwałam twarz z jego uścisku. - Jaskółka na dowód – rozłożyłam ręce. Chciałam unieść jedną nogę do góry. Przeceniłam jednak swój stan. Zachwiałam się i poleciałam przodu. Zamknęłam oczy przygotowując się na uderzenie o podłogę, jednak jedyne co poczułam to dłoń Zeno trzymająca mnie pod brzuchem. Znowu mnie uratował.

ZENO – Już? Chcesz mi jeszcze coś udowodnić? – postawił mnie do pionu. Pokręciłam tylko głową. Tym razem wiedziałam, że nie wygram.

- Ale jutro pójdziemy? – to nie tak, że po pijaku budzi się we mnie romantyczka. Ja od zawsze nią byłam tylko na co dzień tego nie okazywałam. Nikt sobie jeszcze na to nie zasłużył. Taki spacerek nocą po plaży, szum fal i księżyc oświetlający drogę. Coś wspaniałego. – Możesz mi to obiecać? 

EVENT [P1] Włoskie Wakacje [CZ.11]

 [korytarz]/[na-zewnątrz] BLAIR

Kiedy gra się skończyła nie zdążyłam nawet spróbować stanąć o własnych siłach, ponieważ praktycznie od razu znalazłam się w czyichś ramionach. Nie zajęło mi długo zorientowanie się kto to jest, ponieważ niewiele osób teraz było rozebrane do samej bielizny, a szczerze wątpię w to, że Harvey byłby dla mnie taki życzliwy. Zabrzmi to trochę, jakbym coś do niego miała, ale tak nie jest. Po prostu w ogóle mnie nie znał, a wątpię, że do pomocy popchnęłaby go znajomość z moim ojcem. O wiele bardziej spieszyło mu się do pozostania sam na sam ze swoją ukochaną co było zrozumiałe.
Byłam pijana, fakt, ale nie nieświadoma. Po prostu.. nie miałam za bardzo siły żeby nie wiem, protestować czy niepotrzebnie się odzywać. Opierałam głowę na klatce piersiowej mężczyzny i słuchałam jego równomiernego bicia serca.
- Możemy.. możemy wyjść na chwilę na zewnątrz..? - odezwałam się, kiedy poczułam, że robi mi się nie dobrze. I nie mówię o żadnych wymiotach ; poczułam, że szum w mojej głowie zrobił się zbyt głośny, a moja wizja trochę zbyt przyćmiona.
ZENO - Źle się czujesz? Nie wiem po co dali Ci wypić ten ostatni kieliszek.. - usłyszałam jak mruknął pod nosem ale zmienił tor naszej podróży.
[na-zewnątrz]

EVENT [P1] Włoskie Wakacje [CZ. 10]

[na-zewnątrz] NATALIE
Ostatnią osobą jakiej bym się spodziewała w moim melancholijnym scenariuszu na koniec tego wieczoru był Seth, który jeszcze nie tak dawno był wynoszony z salonu. A co ważniejsze nie spodziewałam się, że będzie jeszcze w stanie mówić. W pierwszej chwili widząc jak stoi przy barierce miałam ochotę wstać z miejsca żeby uniknąć przypadkowej tragedii, ale na szczęście sam się opamiętał i wylądował na ścianie.
- Podłoga to nie najlepszy pomysł. - wstałam ze swojego miejsca i już po chwili znalazłam się przed chłopakiem, przykucnęłam żeby biedak nie musiał kłopotać się podnoszeniem głowy. - Chodź, pomogę Ci usiąść. Świeże powietrze to dobry pomysł, ale leżenie w twoim przypadku już nie.
SETH -.. okej.. - odpowiedział po chwili zdaje się głębokich przemyśleń.
Z niewielkim z jego strony oporem pomogłam mu postawić się chociaż chwilowo na równe nogi i sprawnie przeprowadziłam do fotela w którym wcześniej siedziałam.
Nie chcąc kłamać runął na nie z lekkim wydźwiękiem i odchyloną do tyłu głową. Żal mi go było, ale uśmiechnęłam się lekko pod nosem, bo tak czy siak było to nawet śmieszne. Skrzyżowałam ręce na piersiach i wpatrywałam się w chłopaka, który podziwiał sobie gwiazdy na niebie. Dopiero po jakimś czasie spojrzał na mnie i przez chwilę nie mógł oderwać wzroku.

EVENT [P1] Włoskie Wakacje [CZ. 9]

[salon-i-kuchnia] DEXTER
- Kto by pomyślał, że tak to się skończy - patrzyłem na umierającego Setha, który był w takim stanie, że potykał się o własne nogi.
HIDDEN - Nie nasza liga - wzruszył ramionami.
- Amatorszczyzna - pokręciłem głową z dezaprobatą. - Ale spokojnie małolat. Jeszcze będą z ciebie ludzie - poklepałem go po plecach.
Wyglądał jakby smacznie spał i totalnie nic mu już nie przeszkadzało. Będąc już w pokoju położyliśmy Setha na łóżko. Hidden zajął się zdjęciem mu spodni i w miarę ogarnięciem do spania.
- Kimnę się dzisiaj na sofie. Jutro ogarnę sobie jakiś materac - przeciągnąłem się. Stanąłem przed lustrem. Dopiero teraz mogłem dostrzec arcydzieło stworzone przez Lukrecję.
HIDDEN - Jak sobie chcesz. Tylko nie jęcz jutro, że bolą cię plecy - wzruszył ramionami i sam chwilę później leżał obok Setha.
Przez ten widok czułem się trochę nieswojo więc jak najszybciej ewakuowałem się do salonu.Byłem zmęczony ale nie dałbym rady zasnąć z kutasem na plecach. O dziwo nie byłem sam. W kuchni stała Natalie pijąc coś ze szklanki.
- Nie masz już dość? - uśmiechnąłem się opierając się o blat wyspy kuchennej.
NATALIE - To tylko woda. Mam taki zjazd, że ja pierdolę - mruknęła siadając na blacie naprzeciwko. - A ty co tu robisz?
- Wolę spać na sofie niż przyglądać się temu co może zdarzyć się między Hiddenem i Sethem - na samą myśl aż przeszły mnie ciarki. - Straszne rzeczy - chciałbym móc wymazać sobie pewne obrazy z głowy jednak to było już niemożliwe.

EVENT [P1] Włoskie Wakacje [cz.8]

 LYDIA

Zaczęłam się zastanawiać co takiego musiało być na karcie dziewczyny, że skusiła się na wypicie mimo stanu w jakim się znajdowała. Wzięłam głęboki wdech i sięgnęłam po kartę dla siebie.

- Czy ktoś z tu obecnych Ci się podoba jeśli tak to kto? – przeczytałam na głos. 

HIDDEN – Zeno. Możemy iść dalej – Natalie uderzyła go w ramię. Dość mocno.

NATALIE – Nie wiedziałam, że zmieniłeś imię na Lydia – ten tylko cicho stęknął z bólu. Nat nie hamowała się. 

- W sumie ciężko mi teraz odpowiedzieć na to pytanie. Moja „uczuciowa sfera” – nakreśliłam cudzysłowy w powietrzu – jest teraz w opłakanym stanie… – moje uczucia w stosunku do Zeno powoli zaczynały wyparowywać. Pomimo tego, że jeszcze kilka dni temu najchętniej zawiesiłabym się mu na szyi i wycałowała całą jego twarz. Zauroczenie minęło, albo przynajmniej zaczynało mijać. Już nawet nie czułam takiej zazdrości w stosunku do Faye. Bardziej irytowała mnie jej osobowość, która była nie do zniesienia. 

MAXWELL – Jeśli nie chcesz odpowiadać to się po prostu napij. Odstawimy cię do łóżka – uśmiechnął się w moją stronę razem z Mel. Wypuściłam głośno powietrze z ust. 

- Niech będzie – wzięłam do ręki kieliszek, który od początku gry na mnie czekał. 

HIDDEN – Dlaczego robicie taką aferkę z tego picia? – patrzyłam na pełny kieliszek. Nie miałam na to ochoty jednak nie chciałam też być tą osobą, która psuje zabawę.

MAXWELL – Może dlatego, że to jej pierwszy raz? – na te słowa delikatnie się zaczerwieniłam i jednym ruchem dłoni wlałam w siebie zawartość kieliszka. Od razu zapiłam to sokiem, który stał obok.

- Obrzydliwe – jęknęłam. – To mój pierwszy i ostatni – zaczęłam się zastanawiać jak oni wszyscy czerpią z tego przyjemność. Przecież to jest okropne. Czułam, że ten posmak zostanie mi w ustach na cały wieczór. 

BLAIR – Będziesz żyć? – blondynka uśmiechnęła się do mnie. Patrzyła lekko otępiałym wzrokiem.

- Tak… w przeciwieństwie do ciebie – odwzajemniłam gest. Czułam, że czeka mnie nieprzespana noc podczas której będę trzymała koleżance włosy nad toaletą. Czy takie akcje zbliżają do siebie ludzi? 

czwartek, 1 września 2022

Od Dakoty - CD Rhysa

 Nawet gdy akurat nie zapominał (specjalnie lub nie, tak jak tym razem) o zażyciu leków przed wyjściem z domu Iso stanowił dość łatwy cel dla wszelkich londyńskich narwańców. Z natury raczej spokojny, od chwili opuszczenia rodzinnej wioski ulokowanej w jednym z najbardziej dziewiczych zakątków Galapagos nie zwykł nosić ze sobą żadnej broni uważając, że betonowa dżungla nie może być w końcu aż tak straszna jak ta prawdziwa.