środa, 4 sierpnia 2021

Jaylah CD Rhysa

Oparta o stół spokojnie sączyłam drinka przyglądając się tej swoistego rodzaju rozmowie rekrutacyjnej. Jakże uroczy mężczyzna o ciemniejszej karnacji wycelował pistoletem prosto w Harpera. Mimo, że ręka mu się trzęsła trzeba było mieć charakter by wycelować w V wiedząc kim on jest. Byłabym w stanie dać sobie rękę uciąć, że nawet gdyby mu kazano nie strzeliłby to wiedziałam, że zaimponowało to Vincentowi.
- Jaylah, wprowadzisz go. Będziesz jego niańką. – usłyszałam zdecydowany głos i cicho westchnęłam.

Od Lydii CD Zeno

 - Lydia - mruknęłam kierując wzrok w jego stronę. Nie spodziewałam się takiego gestu z jego strony. Rzucił mi spojrzenie dające do zrozumienia, że resztę też chce znać. Wypuściłam dym z ust nerwowo bawiąc się końcówką papierosa. - Lydia Ryes - dokończyłam. Nie byłam co do tego przekonana. Nie ufałam mu. Nikomu nie ufałam. Bałam się, że ktokolwiek kto wkracza w moje życie robi to tylko po to żeby je jeszcze bardziej spieprzyć.

Od Łucji CD Sergiusza

Czajnik zapiszczał wszem i wobec oświadczając, że woda się zagotowała. Jak najbardziej odpowiednio, jak najbardziej będąc gotowym wrzątkiem na gorzką herbatę, która już czaiła się w metalowym kubku trzymającym ciepło. Teraz wystarczyło by ją zalać – ot co, chwycić za odrobinę nagrzaną rączkę czerwonego czajnika, który swą barwą zupełnie nie pasował do otaczającego go anturażu kuchennych szafek o barwie niebieskiej zdrapywanej (farba zaczęła odchodzić, a ich właścicielce nie było zbyt po drodze z malowaniem kuchennych mebli). Następnie podnieść – ale przecież do tego trzeba wykorzystać trochę energii. Potem przechylić i pozwolić wodzie się lać, uważając przy tym, by jednak nie poparzyć się parą, bo to przecież nieszczęście, a młoda dziewczyna rano wysmarowała swe rączki kremem nawilżającym o zapachu lawendowym, ten jeszcze się nie wchłonął i szkoda byłoby zmywać go pod bieżącą, zimną wodą, która miałaby zapobiec ewentualnemu powstaniu pęcherzy i innych bolesnych nieprzyjemności.

Od Sergiusza do Łucji

 Do sergiuszowego mieszkania wchodziło się bardzo wąską klatką schodową ze stopniami wyłożonymi paskudnym linoleum. Dziwna decyzja tutejszych właścicieli miała najwyraźniej zapobiec niepożądanym zjawiskom, takim jak wrażenie zachowania resztek człowieczeństwa, które to zdecydowanie pojawiłoby się w przypadku pozostawienia ciemnego, bogatego i eleganckiego drewna na widoku. Sergiusz nigdy na to nie narzekał. Nie śmiałby. Czynsz był stosunkowo niski, z wliczonymi już opłatami zarówno za gaz, jak i wodę, podobnie z wifi. I nawet jeśli klitka była niewielka, jemu starczała na tyle, na ile w niej przebywał. Zresztą, to mieszkanie i tak było praktycznie Psa, a nie jego i prawdopodobnie gdyby nie on, skusiłby się na jeszcze gorsze warunki.

Od Rhysa do Lucjusza

Było już późne popołudnie i powoli zbliżał się koniec mojej zmiany. Pracowałem w niewielkiej cukierni, która cieszyła się dużym zainteresowaniem. Uwielbiałem swoją pracę. W końcu połączyłem swoje zainteresowanie z zarabianiem pieniędzy. Co prawda nie zbijałem na tym kokosów, ale jakoś dało się żyć i nieco odłożyć. Codziennie przewijało się tu sporo klientów, którzy wpadali po jakieś łakocie. Niektóre osoby znałem nie tylko z wyglądu. Często piękne klientki zaczepiały mnie i próbowały się umówić. Lubiłem czasem zamienić z nimi słówko, może dwa, a od czasu do czasu pozwolić sobie na niewielki filtr. Musiałem jednak pamiętać, że byłem w pracy, dlatego też prywatne spotkania załatwiałem poza godzinami. Nie miałem nic przeciwko, by zaprosić jedną z pięknych dam i nie tylko płeć przeciwną, do siebie na noc. Jak to powtarzałem, związki nie były dla mnie. Zadowalałem się jedno nocnym spotkaniem z którego korzyść czerpały obie strony. Byłem młody, za młody by dać się uwikłać w jakiś związek ze sztywnymi zasadami. Potrzebowałem się wyszaleć, spróbować nowych rzeczy.

Od Rhysa CD Vincenta

Nerwowo stukałem podeszwą buta o mokry chodnik. Nie tak dawno przestało padać. Nie przepadałem za deszczem. Wszędzie było mokro i utworzyły się kałuże. Cały byłem przemoczony. To właśnie w tej ciemnej i niepozornej uliczce miałem spotkać się z człowiekiem, który zgodził się zaprowadzić mnie do swojego szefa. Szefa mafii, będąc dokładnym. Od wielu tygodni biłem się z myślami, czy to aby na pewno dobry pomysł, by wplątywać się w ciemne interesy. Ale szczerze? Jak miałbym zdobyć dużą ilość gotówki w tak krótkim czasie? Wygrana na loterii do dzisiaj się do mnie nie uśmiechnęła. Nie chciałem czekać. Nie mogłem. Potrzebowałem pieniędzy. Mój brat ich potrzebował. Westchnąłem, wypuszczając ciężko powietrze. Wyciągnąłem swoją komórkę, raz jeszcze sprawdzając godzinę. Facet był spóźniony i to grubo.

Od Zeno CD Lydii

 A może by tak zrobić mojej nowej koleżance niespodziankę i dzisiaj wyręczyć Connora? Tak to był idealny pomysł, dlatego tak jak pomyślałem tak też zrobiłem stawiając się na jego miejscu w momencie, gdy ta zacząć miała pracę. Jej spojrzenie kiedy tylko usłyszała mój głos było bezcenne, a jej przerażenie spowodowane moją obecnością spowodowało, że jeszcze mocniej ścisnęła torbę, którą trzymała w ręku.

- Co ty... Pan.. co tu się dzie... - zakłopotana zaczęła gubić słowa
-Zeno. Nie toleruje w granicach gangu innego zwracania się do mnie, a już na pewno nie na per 'Pan'. - naprostowałem blondynkę zawieszając dłonie na kierownicy samochodu. Miałem wrażenie też, ze ciśnie jej się na język to, by zapytać gdzie podziewa się jej przełożony, ale gdy nabrała powietrza w usta ostatecznie chyba sobie darowała. - Nie będziesz dzisiaj pracowała i myślę, że po ostatniej sytuacji to był twój ostatni dzień w tej branży. - stanowczo postawiłem ją przed faktem dokonanym. Tym razem nie zamierzałem słuchać błagań i jej wersji na to, by jakoś inaczej wykorzystać sytuację. Wtedy była to jedynie moja dobra wola.