Zdecydowanie bardziej odpowiadało mi towarzystwo samej dziewczyny niż tej zgrai z mafii do której należałem. Miała jednak rację, należało wrócić by rozwiać wątpliwości na temat tego, czy żyjemy i nawzajem się nie pozabijaliśmy. Jeśli miałbym być szczery, to jedyną osobą jaka by zginęła, byłaby mną. Mogłem się założyć, że Taiga szybciej pozbawiłaby mnie życia, niż choć pomyślałbym by ją zabić. Nikogo jeszcze nie zabiłem. Jeszcze.
- Pieprzyliście się? - zapytał Greg, zarzucając na moją szyję swoją wielką łapę. Uwiesił się, przygniatając nieco swoim ciężarem. - Ładna lalunia, prawda?
Przy okazji rozlał na mnie nieco alkoholu, którego resztki znajdowały się w butelce. Po prostu pięknie. Skrzywiłem się zniesmaczony. Co za obrzydliwy facet. Dlaczego akurat jemu musiałem towarzyszyć przy zleceniach? Wolałbym każdą inną osobę, tylko nie jego. Szczerze moja niechęć do niego zaczęła się pogłębiać z każdą minutą.