wtorek, 26 lipca 2022

Od Katfrin Do Marleya

 Moje kroki kierowały się w stronę odgłosu spadania kropki. W mojej głowie rozbrzmiewało tylko to. Kap kap. Miałam wrażenie, że ta ciecz zlatuje i tworzy dość dużą kałużę na ziemi. Wiedziałam, że muszę to sprawdzić. Nie wiedziałam jednak czemu. Mój oddech był coraz szybszy, a ja sama zbliżałam się do dźwięku  jakby wolniej. Zastanawiałam się gdzie jestem. Szłam korytarzem, ciemnym. Co chwilę mijałam żarówkę, które dawały bardzo niewiele światła. Jakby zaraz miały zgasnąć i pozostawić po sobie jedynie ciemność. Przełknęłam głośno ślinę. Chłód owiał moje plecy przez co włosy wpadły mi na twarz. Zebrałam je i przełożyłam niektóre kosmyki przez ucho. Rozejrzałam się jednak nic się nie zmieniło. Szłam dalej, przez ciemny korytarz. Było mi zimno. Zauważyłam, że w niektórych miejscach jest dość spora pleśń. Z moich ust zaczęła lecieć para ze względu na zimno. Potarłam ramiona dłońmi by w jakiś sposób się rozgrzać. Nie podziałało. Dźwięk kapania stawał się coraz głośniejszy. Z każdym krokiem było mi też cieplej. Dziwna nagła zmiana temperatury zaskoczyła mnie. Jednak nie mogłam narzekać. Było mi cieplej, co jest ważne. w końcu doszłam do pierwszego zakrętu. Stanęłam i spojrzałam w obie strony. Prosto albo w prawo. W którą stronę iść? Korytarze zdawały się być takie same. Miałam wrażenie, że niczym się nie różnią.

Od Rhysa - CD Isaaca

 Pozwoliłem się zapakować do samochodu, opuszczając leśną willę. Spodziewałem się, że widziałem ją po raz ostatni. Nie wierzyłem słowom Hiddena. Nikomu nie można było ufać. Tak po prostu puścił by mnie wolno? Brzmiało to zbyt pięknie, aby było prawdziwe. Zapewne zlecił kierowcy, aby mnie po cichu sprzątnął. Tak, aby Harvey się nie dowiedział, chociaż po tym ostatnim wątpiłem, aby jakkolwiek go to obeszło. Sprawiałem same kłopoty.

Nie mając siły na jakąkolwiek walkę czy ucieczkę, po prostu cierpliwie czekałem na rozwój wydarzeń. Gdy samochód się zatrzymał, poczułem na sobie wzrok mężczyzny spoglądającego na mnie w lusterku. Niespiesznie wysiadł z pojazdu, otwierając następnie drzwi z mojej strony. Bez słowa chwycił mnie za szmaty, wywlekając ze środka. Znajdowaliśmy się w jednej z nieuczęszczanych uliczek. Zostałem popchnięty na ścianę najbliższego budynku. Mając w dalszym ciągu skrępowane ręce, nie mogłem zamortyzować spotkania z murem. Jedynie odwróciłem głowę, by oszczędzić już i tak złamany nos. Kierowca jednak nie odjechał. Z kieszeni wyciągnął składany nóż. Błysk ostrza nie pozostawiał złudzeń. Poczułem jak serce znów przyspiesza swą pracę. Więc to tak będzie wyglądać? To mój koniec? Zostanę znaleziony w obskurnej uliczce z poderżniętym gardłem?

Od Faye - CD Hiddena

Tak po prostu wywalił mnie z domu. Jeszcze kurwa bezpodstawnie. Miałam ochotę wrócić do jego mieszkania i jednak przestrzelić jego śliczne ciałko za bycie kutasem. Niby to ja jestem tą złą. Żałosne. Ruszyłam w drogę powrotną do domu, a w mojej głowie już powstawał plan zemsty. Czy zachowywałam się jak dziecko? Tak, ale sprawiało mi to ogromną satysfakcję.

Będąc już w domu odświeżyłam się trochę i przebrałam żeby wyglądać jak człowiek, chociaż moim przypadku można by rzec, że jak bogini.  Zdecydowałam się na coś luźniejszego. Młodszy brat pana wielkiego prawnika zdawał się być bardziej rozrywkowy więc intuicja podpowiedziała mi, że mniej elegancki strój bardziej się sprawdzi. Musiałam przygotować się na każdą ewentualność, a odnosiłam wrażenie, że Hidden był znacznie prostszy niż jego starszy brat.

Od Felixa - CD Anraia/Do Polisseny

 Rozpracowanie naszego przełożonego teraz wydawało się dziecinnie prostą sprawa. Tym bardziej, że Anrai naprawdę miał głowę na karku, a ja pomimo lekkiego podejścia do życia i wiecznego uśmiechu na twarzy potrafiłem spiąć dupsko i ogarnąć temat. Wracanie o takiej porze jeszcze będąc lekko na fazie sprawiło nam minimalnym kłopot, jednak droga przegadana na tematy stricte naszej nowej pary minęła naprawdę szybko. Aż sam nie wiedziałem, w którym momencie wszedłem do mieszkania, ściągnąłem buty i niczym kłoda położyłem na wygodne łóżko. Jeszcze szybciej zasnąłem przesypiając całą noc i jeszcze połowę dnia, bo zbudziłem się równo o godzinie 13. Sięgnąłem po telefon, który miał już ledwo 20 procent. No tak, bo przecież wczoraj NIE BYŁO CZASU go podłączyć. Moje długie włosy kompletnie zasłaniały mi widok, dlatego żeby zobaczyć co tam nowego słychać w Londynie musiałem przenieść się do pozycji siedzącej. 

Od Romaise - CD Natalie

Romaise z pewnością nie spodziewała się takiego obrotu wydarzeń co najmniej z trzech istotnych powodów: po pierwsze w tak obskurnych knajpach jak ta, w której była zmuszona pracować od dnia swojej nieudolnej ucieczki z Londynu mało kto zwracał większą uwagę na to jak jest traktowana obsługa, po drugie zdecydowana większość klientów zdążyła już się zorientować, że przynajmniej część zatrudnionych tu dziewcząt najprawdopodobniej nigdy nie znajdzie w sobie wystarczająco dużo siły i determinacji, by choćby spróbować uwolnić się z okrutnych łap swoich prześladowców, a co najważniejsze - jako osoba wychowana w ideologii skrajnego islamu również teraz uważała, że już sam fakt, iż miała tego pecha, że przyszła na świat jako kobieta czyni ją o połowę mniej wartą od najlichszego mężczyzny. 

Od Jayden'a CD Julleny [+16]

- Czuję się urażony tym, że myślisz, że będziemy takie sprawy załatwiać sami. Nie jestem kurwa głupi. Obecnie mamy policję na ogonie, nie możemy jechać sami. - odpowiedziałem jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. A była, więc nie rozumiałem grymasu na twarzy dziewczyny. - Co, masz a Ty bo po prostu patrzeć na niego nie możesz?
- A żebyś wiedział. Richard jest po prostu do niczego. - wzruszyła ramionami i zwróciła głowę w stronę szyby. - Poradzilibyśmy sobie sami.

Od Zeno - CD Dextera

 'Wolne' to rzecz nieznana w moim życiu. Chwila odpoczynku? Tym bardziej. Nie było więc dla mnie żadnym zaskoczeniem to, ze telefony od samego rana urywały się i to zarówno na służbowym telefonie jak i tym prywatnym. Rhys zwiał z willi, a Hidden zdecydował żeby trzeba się go pozbyć z gwarancją milczenia. Nie mógł go zabić, dlatego go gdzieś wywieźli. Nawet jeśli nie uważałbym tego za rozsądne rozwiązanie to przy Harveyu i Lukrecji wydawało się ono być jedynym sensownym, które nie doprowadziłoby do jakiejś wojny. Zameldowano mi, że wszystko jest w porządku i jedna ekipa jest w willi, a druga... właśnie do niego zmierza. Z Rimmą. W między czasie dostałem sms'a od siostry, że blondynka nie jest bezpośrednio wprowadzona w akcje i ma troszeczkę zakłamane dane, dlatego lepiej będzie, jeśli nie będę się tam na razie pokazywał. Wystarczy, że dziewczyna ma ze mną do czynienia w robocie. 

Od Dextera - CD Isli/Do Zeno

- Nic – wzruszyłem ramionami. – Nie myślałaś nad tym żeby zmienić swoje życie? – wziąłem jedną kromkę do ręki i ugryzłem. Nie była taka zła. Czyli nadawała się nie tylko do robienia gały. – Zanim zaczniesz jęczeć – dziewczyna chciała zacząć użalać się nad sobą jednak jej przerwałem. Przełknąłem to co miałem w ustach. – Powiedz czy w ogóle chociaż raz próbowałaś? Jak nie lubię psów tak mogliby ci pomóc? Są programy ochrony? – milczała. – Nie wiem, może tobie się to po prostu spodobało?  W końcu dawanie dupy jest dużo łatwiejsze niż nawet głupia praca w sklepie żeby spłacić długi – kto wie może gdybym też był babą dużo szybciej wyprowadziłbym się od rodziców i zamieszkał w Londynie? Zaśmiałem się w myślach sam z tego żartu. Nigdy nie zniżyłbym się do tego poziomu. - Ale nie, lepiej iść na łatwiznę – dziewczyna wycelowała dłonią prosto w mój policzek chcąc mnie uderzyć jednak złapałem jej nadgarstek tuż przed spotkaniem z moją twarzą. Dalej jadłem kręcąc przy tym głową z dezaprobatą.

Od Isaaca - CD Seana/Do Rhysa

 Zakupy? Czy ja wyglądałem jak gosposia? Ewidentnie tak się czułem kiedy przyjaciel oświadczył mi, ze to on dzisiaj idzie 'na łowy', a ja mam grzecznie pełnić funkcje kury domowej, bo jeszcze trochę i wymrzemy z głodu. Fakt faktem pieniędzy nam nie brakowało, ale jako że obaj nie byliśmy idiotami staraliśmy się nie wydawać bóg wie jakich ogromnych sum, bo zaraz ktoś by nas namierzył i się dopierdolił. W dzień, do sklepów i tak dalej wychodziliśmy tylko w razie konieczności to również zachowując możliwie jak największa dyskrecję. Sean nie był aż tak nawiedzony pod tym względem co ja. Nie miał problemu z pokazywaniem twarzy, przedstawianiem się swoim imieniem i nazwiskiem i to nawet było bardziej logiczne. Każdy bardziej dociekliwy i tak wyniuchałby moje dane z domu dziecka, w którym się wychowywałem, jednak na szczęście w Londynie nie było aż tylu wykształconych ludzi, którzy mogliby się tego domyślić. 

Od Setha - CD Hiddena

 Przybywając na miejsce nie spodziewałem się, że wezmę udział w takim zdarzeniu. Widok zakrwawionego człowieka leżącego w niewielkiej odległości od dwójki ludzi był dla mnie szokujący. Kiedyś, gdy byłem młodszy nieraz brałem udział w widowisku szkolnym, jakimi były ustawki między chłopakami. Tylko żaden nigdy nie wyglądał tak żałośnie, jak czarnowłosy. Gdybyśmy nie znajdowali się w lesie, uznałbym, że przejechał go jakiś autobus.

Kiedy Hidden do niego podszedł, zrobiłem to samo, choć zatrzymałem się w bezpiecznej odległości. Jeśli on był sprawcą tego zamieszania, lepiej było nie znajdować się w zasięgu jego rąk. Widząc twarz umazaną we krwi odrobinę się skrzywiłem. Paskudna sprawa. Nie zazdrościłem mu w tym momencie. Ten nieszczęśnik miał złamany nos, sądząc po jękach bólu. Zapewne to nie było jedyne obrażenie, którego doznał. Nie wiedziałem co dokładnie się tutaj wydarzyło. Obserwowałem w ciszy, jak Hidden z triumfem zadaje mu jeszcze odrobinę bólu, zanim odwraca się do mężczyzny, który jeszcze chwilę temu obejmował kobietę. Przysłuchiwałem się ich rozmowie.

Od Shey CD Ryeon

- Yéyé. - czasem zdarza się, że wplątuje chiński język, przez co niektórzy nie wiedzą, co mówię. 
- Shey moja droga wnuczko, nie zmieniaj języka. - odezwał się po drugiej stronie rozmowy telefonicznej. Choć na początku rozmawialiśmy przez facetime, jednakże kilka jego ludzi oraz pracowników, także się przywitało ze mną. Pamiętają mnie, jak chodziłam w pieluchach, a teraz jestem już dorosła.
- Dobrze, przepraszam Ojīchan. - odezwałam się, ponownie zmieniając język. - Wiem dziadku. - powiedziałam skruszona, tym, że do dziadka mówię w zupełnie obcych językach, ale mimo to rozumie je i jest w pewnym stopniu szczęśliwy, że ma kontakt z wnuczką.

Od Hiddena - CD Setha, Harveya & Rhysa

 Tak, to był strzał - pomyślałem odwracając głowę dosłownie w sekundę w stronę, z  którego dochodził dźwięk. Przeklnąłem cicho wylatując na zewnątrz i wzrokiem szukając Rhysa, który prawdopodobnie był sprawcą tego co usłyszeliśmy. Pytanie nasuwało się tylko skąd miał broń i dlaczego strzelał. Miałem cichą nadzieję, że oprócz nas nikt nie dostał podobnej wiadomości od Maxa i byłem z Sethem jedynymi osobami, które miały interweniować. Jak się okazało zaraz po tym, gdy zbiegliśmy z tarasu kierując się w stronę lasu - bardzo mocno się myliłem, a kiedy zobaczyłem siedzącą na ziemi siostrę, jej chłopaka czule wpatrującego się w jej twarz i zakrwawionego, leżącego kawałek dalej Rhysa.... w głowie miałem już tylko najczarniejsze scenariusze. Razem z moim towarzyszem dobiegliśmy do nich, a ja od razu kucnąłem przy siostrze, która wydawała się być w dosyć lekkim szoku, bo tak jak zawsze była rozgadana i uśmiechnięta teraz nie mówiła kompletnie nic, a na wszystkie pytania po prostu kiwała głową. 

Od Setha - CD Hiddena

 Nasz kulturalny wypad nad rzekę z alkoholem powoli chylił się ku końcowi. Wypiliśmy zawartość butelek i zapadła przez chwilę między nami cisza. Hidden sprawdzał coś na telefonie, lecz nie wnikałem co dokładnie robił. Nie byłem wścibskim typem. Obstawiałem jednak, że była to wiadomość od Natalie, którą teraz odczytywał. Zapewne się martwiła, gdyż trochę nas nie było. Rozumiałem jej troskę o tego chłopaka. Miałem nadzieję, że to wyjście chociaż w minimalnym stopniu poprawiło mu humor. W końcu nie byłem najlepszy w tych sprawach. Marny ze mnie pocieszyciel, ale chyba nie było najgorzej, skoro czasem udało mi się rozśmieszyć czarnowłosego. A dla takiego uśmiechu, choć chwilowego warto było narazić się na ból pleców lub tyłka przez twardą ziemię, na której leżeliśmy.

Od Rhysa - CD Lukrecji

 Przebywanie w tej przeklętej willi pośrodku lasu było wkurwiające. Nie mogłem stąd uciec, będąc na zmianę pilnowany. A musiałem stąd jak najszybciej się wyrwać. Siedzenie tutaj było stratą czasu. Nie miałem go za wiele. Naprawdę doceniałem fakt, że pobyt tutaj gwarantował mi bezpieczeństwo. Jednakże nie na nim mi zależało. Chciałem się zemścić. Nie spocznę, dopóki nie dopadnę odpowiedzialnych za zabójstwo Taigi osób.

Od Harveya - CD Lukrecji

 Mój spokojny dzień, który mógłbym spędzić tylko z Lukrecją poszedł się jebać. A zapowiadało się tak pięknie! Gdyby nie nagląca sytuacja, moglibyśmy wykorzystać zupełnie inaczej najbliższye godziny. Przyjemne chwile niestety odeszły na drugi plan. Byłem bardzo zdenerwowany, kiedy dowiedziałem się, kto dzwonił, a raczej w jakim celu. Nie sądziłem, że Rhys w dalszym ciągu jest w stanie namieszać. Jeśli miał choć odrobinę instynktu samozachowawczego, nie powinien nikomu sprawiać kłopotów i po prostu siedzieć na dupie w miejscu, gdzie nie groziła mu śmierć.  Musieliśmy jak najszybciej go znaleźć, zanim zrobi to Serpents. Pomimo iż mój brat jak widać inteligencją nie grzeszył, nie mogłem zostawić go na pastwę zabójców. To w końcu rodzina.

Teren poszukiwań był dość rozległy. Bałem się, że go nie znajdziemy. Do tego czasu mógłby być wszędzie, lecz wziąwszy pod uwagę odniesione przez niego obrażenia, wcale szybko się nie przemieszczał. Był jeszcze cień nadziei, że gdzieś tutaj się ukrył. Naprawdę próbowałem zrozumieć jego tok myślenia, ale nie potrafiłem logicznie go poskładać. Co nim kierowało, gdy uciekał? Miał przecież zapewnioną ochronę, krzywda mu się nie działa.

Od Marleya do Niver

– Szlag.

Niedziela.
Niedziela była w sumie całkiem okej dniem, przynajmniej z reguły. 
Reguła głosiła, że Bonnie spała do południa, więc Marley mógł spokojnie otworzyć sklep i salon, bez małego potwora w postaci ośmiolatki wieszającej się na jego ramionach. Do tego niedziela dla większości osób była dniem wolnym (świętym, czy coś tam, Marley nigdy nie postawił nogi w kościele dla innego powodu niż turystycznego), więc przez drzwi przepływał spokojny strumień ludzi przeglądających instrumenty i półki z nutami, a w .tattoomb. było tylko kilka sesji, co oznaczało całkiem spokojny dzień.
No, niedziela.
Niedziele z reguły są całkiem okej.
Z reguły.