poniedziałek, 1 sierpnia 2022

Od Zendaya - CD Jupitera

Dzień jak co dzień budzik zadzwonił równo o siódmej rano. Leniwie sięgnęłam po telefon i wyłączyłam drażniący mnie dźwięk. Bardzo chciałam sobie jeszcze pospać, wczoraj siedziałam do późna, by wbić wysoki level w grze. Lekko otworzyłam oczy, wstałam powolnym ruchem i rozciągnęłam się.
-Trzeba się zbierać... - odparłam i ziewnęłam
Wstałam i poszłam do łazienki, spojrzałam w lustro. Takiej szopy na głowie jeszcze nikt nie widział obiecuję.. Umyłam twarz zimną wodą, by szybciej się obudzić. Od razu poszłam poszukać jakichś ubrań do pracy. Miałam osobą szafę na zwykłe moje codzienne ciuchy i takie do pracy. Koszula w kratę, jeansy oraz różowe skarpetki no i oczywiście majteczki w kropeczki czy to nie ubiór kobiety ? Włosy przeszkadzały trochę mi, lecz zdołałam wszystko na siebie założyć. Piżamę rzucałam na nie pościelone łózko i poszłam ogarniać tę szopę. Gdy włosy już w miarę wyglądały, powędrowałam do kuchni. Wyjęłam płatki z szafki oraz mleko z lodówki, miska już czekała na mnie na suszarce. Zrobiłam sobie na szybko śniadanie i zjadłam. Gdy już było wszystko zjedzone, zostawiłam tak jak leżało i poszłam po torbę i założyłem przez ramię. Nienawidziłam torebek na ramię, dlatego torba przez ramię była najlepsza. Poszłam po telefon do pokoju i sprawdziłam godzinę, równo siódma trzydzieści. Szybko wzięłam klucze i wyszłam zamykając drzwi. Ruszyłam truchtem na tramwaj. Dziś muszę się napić..

Od Rhysa - CD Isaaca

 Mavis nie był jednak tak wkurzający, jakim go z początku postrzegałem. Był całkiem w porządku. Mogłem z nim pogadać, a to w jakimś stopniu załagodziło moje bojowe nastawienie. Pomimo, że był ode mnie młodszy, czułem że możemy się dogadać. Trochę dobijały mnie jego komentarze na temat mojego słabego wyszkolenia, ale w sumie była to prawda. Dołączyłem do mafii nawet nie wiedząc jak używać broni. Mistrzem noży też nie byłem. Chyba, że w aspekcie kulinarnym. Gotowanie i pieczenie to był mój żywioł. Nie zabijanie i walka.

Znajdowaliśmy się w moim domu. Nie pamiętałem kiedy ostatnio w nim byłem. Żal mi było to wszystko tu zostawiać. Ale ja sam nie mogłem tu zostać. Wiedziałem, że wtedy stanę się łatwym celem. W sumie i teraz nim byłem. Gdyby w tym zaułku znalazł mnie ktoś inny, już nie chodziłbym po tym świecie. Nie miałem siły stać na nogach, a co dopiero się bronić. Kiedyś spłacę dług u Mavisa. Jeszcze nie pomógł mi się zemścić, ale zrobił już dużo.

Od Calixte - do Zendayai

Ostatnimi czasy mieszkańcy Londynu wydawali się dziwnie spokojni. To znaczy owszem, raz na jakiś czas na komisariacie odzywał się niespodziewany telefon z informacją o włamaniu, pobiciu, rabunku, czy zastraszeniu tym czy innym rodzajem broni, ale o dziwo nikt nie składał zawiadomienia o naprawdę poważnych przestępstwach takich jak na przykład morderstwo. Czyżby stolica Wielkiej Brytanii stała się nagle względnie bezpiecznym miejscem do pozostania na dłużej ? Dla postronnego obserwatora tak by to właśnie mogło wyglądać, ale lokalni przedstawiciele służb mundurowych doskonale zdawali sobie sprawę, że to tylko chwilowa cisza przed burzą mająca w założeniu ostudzić nieco ich zwykle napięte do granic możliwości zmysły. 

Od Vincenta - CD Faye

Przyglądałem się w milczeniu kobiecie, siedzącej naprzeciwko mnie na blacie. Ostrożnie rozważałem w głowie jej wcześniejsze słowa, zastanawiając się, czy powinienem pociągnąć ten temat. Nie chciałem być zbyt wścibski i wpieprzać się w jej życie prywatne po tylu latach braku kontaktu, ale to było chyba silniejsze ode mnie.

- Wiesz co… - zacząłem ostrożnie, palcami obejmując przyjemnie ciepły kubek. – Ja też nigdy nie uważałem siebie za człowieka, który powinien dostać dziecko pod opiekę lub jakkolwiek mieć pieczę nad czyimś życiem… Ale gdy urodziła się moja siostra, coś się we mnie zmieniło… - uśmiechnąłem się łagodnie do jasnowłosej, która skupiła swój wzrok na mojej postaci. – Dążę do tego, że może musisz spotkać odpowiednią osobę, żeby się przekonać do swoich własnych możliwości.

- Tak uważasz? – na jej ustach zawitał nieco melancholijny uśmiech.

Od Vincenta - CD Jaydena

 - Nonsens – odpowiedziałem niemalże na automacie, wstając w końcu z kolan, po tym jak dokładnie zmierzyłem obszar wokół jego kostek. Szybko poprawiłem lekko zmięty materiał mojej koszuli i spojrzałem Jayden’owi w oczy. – Im więcej ludzi, tym weselej – dodałem z łagodnym uśmiechem, po czym zanotowałem ostatnie pomiary w swoim specjalnym zeszyciku. Teraz już tylko pozostało wysłać wszystkie informacje do kogo trzeba i poczekać na wstępnie gotowy produkt.

- Skoro tak mówisz – wzruszył ramionami i wpatrywał się we mnie wyczekującym wzrokiem, oczekując mojego następnego ruchu. Cóż, nie ma co go tu tak trzymać i kazać, jak łajzie stać bez celu w negliżu.