Nawet gdy akurat nie zapominał (specjalnie lub nie, tak jak tym razem) o zażyciu leków przed wyjściem z domu Iso stanowił dość łatwy cel dla wszelkich londyńskich narwańców. Z natury raczej spokojny, od chwili opuszczenia rodzinnej wioski ulokowanej w jednym z najbardziej dziewiczych zakątków Galapagos nie zwykł nosić ze sobą żadnej broni uważając, że betonowa dżungla nie może być w końcu aż tak straszna jak ta prawdziwa.