sobota, 25 czerwca 2022

Od Shey - CD Rhys / Do Jayden'a

Patrzyłam w bliżej nieokreślony punkt. Zastanawiał mnie pewien fakt. Kierowca, nie był tym kierowcą, który zazwyczaj ze mną jeździł. Ten miał w sobie coś tajemniczego. Dlatego też wyjęłam ponownie telefon, by napisać do swojego kierowcy z zapytaniem, o coś. Nie musiałam długo czekać, gdyż dostałam odpowiedź. "Dostałem wolny dzień." Nic więcej. Nie przypominało mi się, bym dawała mu dzień wolny, ale już nie chciałam go o to pytać. Jeszcze, by stracił robotę, przez coś takiego. Najpewniej nie ja, bym go zwolniła tylko rodzice. Wiedzą, wszystko i zawsze, to aż czasem przeraża człowieka. Schowałam ponownie telefon i spojrzałam w stronę okna, by móc patrzeć jak mijamy uliczki i zwykłych szarych ludzi. Ci to mają zwyczajne, a czy aby na pewno zwyczajne życie? Na pierwszy rzut oka może takie być, jednakże może takie nie być.

Od Lien Mi - CD Maxa & Katfrin

 Minęło już parę godzin od traumatycznego zdarzenia, które miało miejsce w noc bankietu, a mimo wszystko ja nadal nie mogłam się po tym wszystkim pozbierać. Czekałam jak głupia na jakiekolwiek informacje od Zeno odnośnie sprawy i tego, gdzie obecnie znajduje się Hidden. W to wszystko zamieszana byłam już od kilku lat, jednak tylko ‘na piśmie’. Dopiero gdy przyjechałam byłam w stanie zasmakować tego życia na krawędzi, a jak widać los mnie nie oszczędza i pierwsze co spotkało mnie po przyjeździe to strzelanina na imprezie.

Od razu po tym wylądowałam na łasce rodziny Harris. Trafiłam do rzekomo najbardziej bezpiecznego miejsca jakie było w Londynie, a mowa tu rzecz jasna o mieszczącej się głęboko w lesie willi należącej do tej zamożnej rodziny. Siedziałam mocno przytłumiona w salonie miętoląc w dłoniach materiał od kremowej sukienki, którą miałam na sobie i czekałam…

… po prostu czekałam. 

Jakim szczęściem w tej głuchej ciszy okazały się głosy dochodzące zza drzwi wejściowych ewidentnie zmierzające w moją stronę. Gdy tylko drzwi się uchyliły - wyprostowałam się niczym wystrzelona z procy i stanęłam twarzą w twarz z dwoma, kompletnie nieznajomymi mi osobami. 

Od Felixa - CD Anraia & Harveya

 Akcja naprawdę wydawała się być naprawdę ciekawa tym bardziej, że pierwszy raz od dłuższego czasu nie kasowaliśmy Londyńskich popierdalaczy, czyli ludzi, którzy rozwijali 220km/h na rondach w mieście. Teraz to było coś naprawdę grubego, aż na samą myśl dostawałem gęsiej skórki od ekscytacji. Nie można tego było oczywiście powiedzieć o Anraiu, który całą swoją energię przenosił albo na gry na telefonie, albo jakieś czasopisma, których wnętrza raczej nie chciałem znać. Swoją droga podejrzewałem już dłuższy czas, że za tymi nic nie wnoszącymi gazetami kryje się drugie dno. Sto procent przynosił sobie gazetki z gołymi babami do pracy i nawet się nie podzielił!

Anrai w końcu poruszył temat tego porwania, ale niestety bezskutecznie. Ani ja, ani Harvey mimo bycia najbliżej tej sprawy nie byliśmy w stanie powiedzieć nic co przybliżyłoby nas do rozwiązania. Ba! Nie mieliśmy nawet jednej wskazówki więc na ten moment ciężko było podjąć jakiekolwiek kroki. Nasz przełożony w związku z tym zlecił dogłębne zbadanie sprawy po czym towarzystwo rozeszło się niczym mgła po godzinie 12. Zostałem tylko ja, Anrai i Harvey z wymalowana irytacja na twarzy. Usilnie wertował wszystkie dokumenty, sprawdzał jedną kartkę po trzy razy i zniecierpliwiony przeszukiwał telefon. 

Od Rhysa - CD Shey

Jazda w grobowej ciszy tym samochodem była prawdziwą męczarnią. Czułem na sobie spojrzenia dziewczyny i kierowcy. Ten gość był dziwny. Nic się nigdy nie odzywał, tylko gapił. Miałem co do niego mieszane uczucia.  W dodatku do mojego nosa dotarł nieprzyjemny zapach papierosów. Sam nie paliłem, więc byłem na to wyczulony. Dym papierosowy był dla mnie czymś okropnym. Skrzywiłem się i spojrzałem na towarzyszkę.

- Mogłabyś go zgasić i tu nie palić? - mruknąłem mało uprzejmie, ale nie siliłem się na uprzejmości.

Byłem zmęczony. W dodatku dziś nie za bardzo mi szło, a to nie przedstawiało mnie w dobrym świetle. To była moja praca, nie musiałem zyskiwać tu co prawda przyjaciół. Choć na kompletnego nowicjusza wyjść również nie chciałem. Może i nie miałem doświadczenia w porwaniach, ale wszystko jest do przepracowania. O ile nie będę musiał brać udziału w porwaniach naprawdę małych dzieci, powinienem dać radę.

Od Setha - CD Hiddena

 Po dość wyczerpującym treningu siatkówki chłopaki powoli zaczęli kierować się w stronę szatni. Zostałem jeszcze chwilę, aby pomóc dwóm naszym rezerwowym pozbierać piłki. I to wcale nie tak, że miałem w tym jakiś ukryty cel... Nie. Nic podobnego. Mogłem próbować się wypierać, ale prawda była znacznie gorsza. Bycie gejem nie było wcale takie proste. Szczególnie, jeśli przebywało się w szatni z grupką bardzo przystojnych kolegów z drużyny, a jeśli dodać, że wokół bioder przepasani byli jedynie ręcznikiem (i to nie każdy) to był powód do zmartwień. I w sumie nie powinienem narzekać, bo widok tak gorącego towaru w jednym miejscu powinien cieszyć, lecz czasem moje myśli zagalopowywały się aż za bardzo, przez co miałem problem. I to w dwojaki sposób. Nie chcąc się więc kompromitować, wolałem przeczekać. Po kolei wrzucałem piłki, za specjalnie się nie spiesząc. Kiedy wszedłem do szatni, większość kumpli już zbierała się do wyjścia. Pożegnałem się z nimi, umawiając na jutrzejszy trening. Ostatnio częściej ćwiczyliśmy, gdyż zbliżały się kolejne w tym roku zawody. Nie chcąc lepić się od potu, sam udałem się w stronę pryszniców. Po kilku minutach już schłodzony i orzeźwiony ubrałem się i wychodząc, zarzuciłem swoją sportową torbę przez ramię.

Od Hiddena - Do Seth'a

 Nie wiem ile już siedziałem w tej melinie, ale rozpierający mnie od środka ból powodował, że całe to gówno dłużyło mi się jeszcze bardziej. Pewnie histeryzuje, bo siedzę tu góra dwa dni, ale to wszystko naprawdę mocno mnie dobijało. Nic nie jadłem, nie piłem, a siedzenie na zimnej ziemi zamknięty w jakiejś metalowej klatce sprawiało, że już nawet nie wiedziałem jak usiąść by tylko zmniejszyć swój ból. Swoją drogą to był to naprawdę duży test dla mojej wytrzymałości, która wynosiła jakieś -300 na ten moment. Może umrę z głodu i nie będę musiał się dłużej męczyć. 

Ku mojemu zaskoczeniu dzisiaj nie dane mi było przebywać w tej melinie całkowicie samemu. Moi oprawcy stwierdzili najwidoczniej, że przyda mi się towarzystwo. W którymś momencie moich wewnętrznych przemyśleć i starania się oswobodzić dłonie chociaż trochę: drzwi ‚celi’ otworzyły się, a dwa osiłki niemal wrzucili do środka jakiegoś innego chłopaka praktycznie zrzucając go ze schodów. Niestety to nie był koniec jego udręki, no po tym wszystkim podnieśli go za szmaty do góry i otwierając uprzednio stalowa klatkę popchnęli go w moja stronę. Trzask jaki wydała z siebie bramka zamknięta natychmiast po wrzuceniu go tutaj był nie do zniesienia i na sam dźwięk od razu się skrzywiłem. Oczywiście nie byłem z tego faktu mniej zadowolony niż z tego, że chłopak wylądował praktycznie na mnie, a jego plecy odbiły mi się o klatkę piersiowa. Cudownie. Właśnie tego było mi trzeba. Mam obitą mordę, związane ręce i nogi, a do tego brakuje jeszcze stojącego na baczność fiuta.

Od Rhysa - CD Zeno

Taiga nie odzywała się od czasu tego przeklętego bankietu. Zawaliłem i byłem tego świadomy. Nie mogłem wciągać ją w swoje sprawy, przynajmniej jeszcze nie teraz. Wyszło na to, że zostawiłem ją samą na przyjęciu pośród obcych ludzi, a sam pomagałem w uprowadzeniu tego małego gnojka, Hiddena. Oczywiście nie on był celem, ale wszystko się posypało. To, że do tej pory nie odbierała ode mnie telefonów, nie odpisywała ani nie otwierała drzwi, kiedy godzinami wręcz stałem pod nimi, błagając o rozmowę nie było niczym dziwnym. Nie chciała mnie znać. I nawet taki palant jak ja potrafił to zrozumieć. Dlatego też postanowiłem dać jej czas, aby za dzień lub dwa znów spróbować się z nią zobaczyć. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to były nasze ostatnie chwile. Nie dopuszczałem myśli, że cokolwiek mogło by się jej stać podczas tamtego napadu.

Dopiero drugiego dnia po napadzie wróciłem do pracy w cukierni. Właściciel był aż nadto wyrozumiały, skoro jeszcze mnie z niej nie wyrzucił. Obiecałem, że będę brał dodatkowe godziny, aby nadrobić dni, kiedy mnie nie było. Podobno podczas mojej nieobecności ktoś o mnie pytał, co nie za bardzo mnie cieszyło. Czy ktokolwiek z Pangei znał mój sekret? Czy ktokolwiek mnie widział? Nie... To było niemożliwe, byliśmy w tej łazience sami. Zaczynałem powoli świrować, wyobrażając sobie najgorsze rzeczy.