środa, 6 lipca 2022
Od Lien Mi - CD Maxwella/Do Harveya
Lukrecja bez zbędnego gadania przystąpiła do przemywania jego ran, oczyszczania tego co miał i w sumie powoli zaczynała prowadzić z nim rozmowy sprowadzające się w stronę kąpieli. Obserwowałam to wszystko z boku nie mogąc się nadziwić ile ta dziewczyna ma w sobie cierpliwości i przede wszystkim empatii do człowieka, który tak naprawdę przyczynił się do tego, że teraz nie może zobaczyć swojego brata i nie wiadomo czy w ogóle jeszcze zobaczy go żywego.
Od Maxwell'a CD Zeno/Harvey
W pierwszych momentach nie mogłem powstrzymać się od dosadzenia do Rhys'a. Zdecydowanie nie wierzyłem w to, że kompletnie nic nie wiedział. Musiał! Po prostu kurwa musiał, skoro był na bankiecie w momencie kiedy zabrano Hidden'a. A jeśli był przy tym obecny, to na pewno wie gdzie w pierwszej kolejności go zabrano. Nawet taka jedna głupia informacja jest przydatna. Bo nawet jeśli nie jest w tej samej lokacji, to mogły tam znajdować się jakieś poszlaki.
Od Calixte - CD Julleny
Od Zeno - CD Harveya
Max nie był zadowolony z faktu, ze przywlokłem tu nie tylko Rhysa, ale i jego brata, a mimo to starał się zachować zimną krew. W kościach czułem, że jak tylko zostanie ze mną sam nie zostanę potraktowany ulgowo, a monolog jaki mi wyprawi będzie siedział w mojej głowie tydzień. Kiedy powiedziałem ze spokojem, że trzeba to wszystko wyjaśnić - Katfrin i Max spojrzeli na mnie jak na debila. Byli rozemocjonowani dokładnie tak samo jak ja wczoraj i dzisiaj rano, a rządza zemsty wręcz z nich emanowała.
- Chcesz mi powiedzieć, że teraz spokojnie będziemy tu siedzieć podczas gdy nie wiadomo czy Hidden jeszcze żyje? - Katfrin podeszłą do mnie z założonymi rękami na piersi i przewierciła mnie swoim groźnym spojrzeniem. Co jak co ale ta kobieta wywoływała strach nawet u mnie. - Ostatnio mam wrażenie, że zgubiłeś gdzieś piąta klepkę, Zeno.
- Ja mam wrażenie, że gdzieś ciebie zabrało, a może gdybyś tu była to bylibyśmy w stanie niektórym sytuacjom zapobiegać. - mruknąłem patrząc na nią z góry, bo co jak co jedyne co budowało moją przewagę nad nią to wzrost i zachowanie zimnej krwi. Widziałem wyraźnie, że poczuła się lekko urażona i czekałem tylko aż mi przywali.
Od Jayden'a CD Shey/Hidden'a
Od Hiddena - CD Setha
Młody miał charakterek to trzeba było mu przyznać i gdyby nie fakt, że naprawdę byłem u kresu swojej wytrzymałości na ból i stres to może nawet byłbym w stanie bardziej to docenić. Pod tym względem byłem taki jak Zeno - w takich sytuacjach stawałem się drażliwy, wredny i rzucałem 'kurwami' do każdego kto stanął mi na drodze. Mając to w głowie i przy okazji starając się jak najbardziej unormować oddech spojrzałem na nie
-Słuchaj, bąbelku. - wręczyłem mu do ręki ten sam nóż którym wcześniej wymachiwałem. - Jeśli myślisz, ze szef jednej z największych mafii będzie miał jakieś skrupuły co do tego by Cię zabić tylko dlatego, że masz dzianych rodziców to czas zejść z drzewa, bo z takim myśleniem szybko zaczniesz wąchać kwiatki od spodu.
-Przestań do mnie mówić bąbelku! - uparciuch zbliżył się do mnie na metr i zagroził palcem niczym małe dziecko. Spojrzałem na jego rękę i zaraz przeniosłem wzrok na jego twarz. Haha jaki słodziak. Denerwuje się na mnie zamiast myśleć nad tym czy w ogóle to przeżyje.
-Jak stąd wyjdziemy to będziesz mnie błagał żebym nie przestawał. - parsknąłem śmiechem ostatkami sił po czym skierowałem się do wyjścia z piwnicy. Schody prowadzące na górę były długie, strome a na samym ich końcu znajdowały się kolejne drzwi. Oprócz nas i leżącej na ziemi Florencji nie było tutaj nikogo, jednak to była kwestia czasu aż ktoś się zorientuje, że zwialiśmy.
Od Harveya - CD Lukrecji
Jeśli kiedykolwiek powiedziałem, że przeżyłem najbardziej zwariowany dzień w moim życiu, to cofam te słowa. To, co miało właśnie miejsce było nie do ogarnięcia. Jeszcze minutę temu prowadziłem zwykłą rozmowę z Lukrecją, aby w następnej chwili wpadł do kuchni Rhys wyglądając jak szaleniec. Sprawiał wrażenie, jakby brał udział w wypadku komunikacyjnym i ledwie uszedł z życiem. Pistolet, który dzierżył w dłoniach zupełnie do niego nie pasował. Jego obecność tutaj nie pasowała. On zaginął. Wraz z Hiddenem został porwany i od tamtej nocy go nie widziałem. Co robił w tym miejscu? W tym domu?
Wykazując trzeźwość umysłu ruszyłem w ich stronę, zasłaniając swoim ciałem Lukrecję. Nie mogłem pozwolić, aby mój niestabilny emocjonalnie brat zrobił jakąś głupotę. W pierwszej kolejności postanowiłem spróbować nakłonić go, by odłożył broń. Jednakże słowa, które zaraz wypowiedział zmieniły diametralnie obraz tej sytuacji. Jego oskarżenie wydawało się prawdziwe, nawet wygląd o tym świadczył. Próbowałem połączyć fakty w logiczny ciąg zdarzeń. Jednak Rhys nie był winnym, a ofiarą? Dalsze zdarzenia jeszcze bardziej skomplikowały sprawę. Każde następne słowo powodowało, że miałem gorszy mętlik w głowie. Nic nie było takie proste.
Od Lukrecji - CD Harveya
Mogłam nic nie mówić, bo teraz wychodzi na to, że sama podałam mu Hiddena jak na tacy. Zeno miał racje - budowanie relacji z innymi kiedy jesteś przestępcą i w sumie musisz się przed wszystkimi ukrywać jest trudniejsze niż mi się wydawało, a brat ostrzegał mnie, że kiedy wstępie na tą ścieżkę wszystko się zmieni.
-Nie wiem czemu sugerujesz, że Hidden mógłby mieć jakichś wrogów. Nie znasz go, ale uwierz mi, że to jest ostatnia osoba z całego mojego rodzeństwa, która jest wredna i buduje napięcie między ludźmi. - wzruszyłam ramionami wbijając wzrok w ścianę przed sobą. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, bo nie chciałam się sama gubić w zeznaniach, a powoli czułam się jak na komisariacie. Już wcześniej dostrzegałam, że Harvey bardzo mocno miesza swoje życie prywatne z policją, ale może wynikało to też z jego… nieciekawego życia towarzyskiego? Tego nie mogłam stwierdzić, bo nigdy o tym nie rozmawialiśmy, a nasza relacja potoczyła się aż nad zbyt szybko.
-Nie sugeruje nic takiego, po prostu staram się to jakoś logicznie poukładać…
- Wiesz… czuję się trochę jak na komisariacie kiedy tak o wszystko mnie wypytujesz. - w końcu wstałam z miejsca kierując się do kuchni gdzie chyba zostawiłam swój telefon. - Mówiłam Ci już, że jedyne co wiem na pewno to to, że twój brat był w to zamieszany i….
Od Harveya - CD Lukrecji
Czekając aż Lukrecja skończy brać prysznic, zacząłem przechadzać się niespiesznie po salonie. Dłuższą chwilę zatrzymałem się przy oknie, wyglądając przez szybę. Okolica w której znajdowała się ta posiadłość była piękna. Było tu cicho i spokojnie. Zupełne przeciwieństwo mojego mieszkania w bloku, gdzie za ścianą znajdowali się irytujący i hałasujący sąsiedzi. Nie zdążyłem nawet zacząć się nudzić, gdyż moją uwagę przykuł dźwięk przychodzącej wiadomości. Sięgnąłem do kieszeni po telefon. Widząc, że to od Felixa, szybko odczytałem jej treść. To mogło być coś ważnego. W końcu on wraz z Anraiem mieli za zadanie trochę pokręcić się na mieście. Liczyłem, że coś znaleźli. I nie pomyliłem się, coś mieli. Jedna wiadomość przerodziła się w wymianę esemesów. Udało się zdobyć kolejną poszlakę, ale nie było to nic, co by stanowiło przełom w śledztwie. Cały czas czułem, że byliśmy blisko. Gdy tylko zbliżaliśmy się do rozwikłania tej sprawy, dowody uciekały nam sprzed nosa. Było to frustrujące. Powodowało to, że ludzie zaczęli wątpić w naszą skuteczność, nawet ja ją kwestionowałem.
Tak pochłonięty byłem odpisywaniem na kolejną wiadomość mojego podwładnego, że ledwo zauważyłem powrót Lukrecji. Nie chciałem jej ignorować, ale tu chodziło o sprawę porwania jej brata. Musiałem być pod telefonem, moi ludzie mnie potrzebowali.
Od Setha - CD Hiddena
Cała ta akcja wyjęta była jak z filmu akcji. Nie spodziewałem się, że plan chłopaka wypali. Bo szczerze jakie mieliśmy szanse w porównaniu z tymi bandytami? Możliwe, że czarnowłosy już nie raz ratował się z takich opresji, ale dla mnie to była nowość. Dzięki adrenalinie krążącej w moich żyłach jakoś się trzymałem, nie pozwoliłem zmrozić się strachowi.
Okazało się, że jednak szczęście nam dopisywało, bo po chwili byliśmy wolni, no prawie. Przynajmniej nie siedzieliśmy w tej paskudnej klatce. Pozostało nam tylko opuścić to pomieszczenie i tu pojawiał się problem. To miejsce na pewno było dobrze chronione i nie mogliśmy tak po prostu wyjść. Słuchałem słów Hiddena oceniając ryzyko, wszelkie za i przeciw. Stałem naprzeciw niego, dokładnie obserwując każdy ruch. W końcu miałem okazję zobaczyć jego twarz. I gdyby nie ta krew, która była dosłownie wszędzie; na jego czole, policzku, ubraniach to mógłbym śmiało przyznać, że był przystojny. I to nie tak, że będąc gejem od razu postrzegałem tak wszystkich facetów. Miałem swój typ i gdyby okoliczności nie były tak ekstremalne, mógłbym do niego zagadać. Przerażało mnie jedynie jego spojrzenie, jakim mnie zaszczycił. Nie wróżyło to nic dobrego.