środa, 24 sierpnia 2022

Od Harper - CD Seana

- Palisz – odpowiedziałam. Niestety moje papierosy zostały w samochodzie Noah. Tak jak aparat. Westchnęłam głośno na samą myśl, że będę musiała się z nim spotkać. Na szczęście Sean poratował mnie fajką. Włożyłam jedną do ust i zatrzymałam się na chwilkę żeby mi ją podpalił.

- No więc? – wziął również jedną dla siebie. Ponownie ruszyliśmy do przodu w stronę mojego domu. Noc była dość chłodna, czego nie odczułam na imprezie. Co chwila czułam na twarzy zimne powiewy wiatru.

- Nie wyglądasz na gościa, który lubi słuchać smętów innych osób – mruknęłam wciągając trujący dym do płuc. Przytrzymałam go chwilkę. Sean nie wydawał się być aż tak zły jednak sprawiał wrażenie typa, który interesuje się tylko i wyłącznie sobą.

Od Seana - CD Harper

Jeden drink zamienił się w kolejne. Nie spodziewałem się, że dziewczyna jest w stanie tyle wypić i normalnie ustać na nogach. Widząc jednak jej ponaglające spojrzenie, nie protestowałem i dopełniałem kubeczek. Najwyżej biedaczka obudzi się jutro z potwornym kacem, który da jej nauczkę na przyszłość. Sam problemów z piciem nie miałem. To nie była moja pierwsza impreza w życiu. Potrafiłem wlewać w siebie duże ilości alkoholu i nie zaliczyć zgona.

Od Sumiere CD Anrai

Nie mogłam zasnąć. Próbowałam, ale ta szafka mnie dręczyła, a dokładniej jej zawartość. Podniosłam się z wygodnego dużego łóżka, spojrzałam w stronę wiszącego telewizora, który się automatycznie wyłączył. 
- Musiałam się chociaż zdrzemnąć, bo nie słyszałam telewizji. Możliwe, ale to pewnie i tak niewiele. - powiedziałam do siebie. - Sumiere czas wstawać. - dodałam, ponownie gadając do siebie. Miałam dziś sporo na głowie. Gdy spojrzałam na zegarek cyfrowy, było coś przed piątą rano. Dokładniej to czwarta trzydzieści. Ów zegarek prezentował się wraz ze wbudowanym budzikiem, na stoliku nocnym, wraz z lampką oraz kilkoma pierdołami. (Wśród nich zazwyczaj jest jakaś książka albo dwie, telefon, który się ładuje, tabletki, syropek oraz często zostawiam tu laptopa ~jeśli nie na tej to na drugiej).
Westchnęłam.

Od Harper - CD Seana

 - Tak, poproszę - mruknęłam wpatrując się w jego twarz. Chwilę później mój kubeczek był znowu pełny.

- Jak się w ogóle znalazłaś tu gdzie jesteś? Niewiele dziewczyn interesują samochody - uniosłam jedną brew do góry trochę zdziwiona jego spostrzeżeniem.

- Nie jestem pewna czy jesteś ślepy, czy o co chodzi ale ilość babeczek, które kręcą się przy tych wszystkich samochodach przekracza ludzkie pojęcie.

- Ale je interesuje tylko to ile kasy ma właściciel - wzruszył ramionami. - Ciebie chyba kręci coś innego.

Od Seana - CD Harper

Poznana dziś dziewczyna była dość ciekawą osobą. Nie spodziewałem się, że w jej towarzystwie będę czuł się tak dobrze. Fajnie było się rozerwać po tygodniu tyrania i jeżdżenia dostawczakiem w roli kuriera. Wyścigi i imprezy były zdecydowanie lepsze. To właśnie tutaj byłem po prostu sobą. Wśród tych ludzi nie musiałem nikogo udawać. Prawdziwy Sean Colley we własnej osobie.

Pomogłem Harper stanąć na nogi po tym, jak w końcu opróżniła swój kubeczek z alkoholem. Nie wyglądała na osobę, która często brała udział w takich imprezach, albo to ja się myliłem w tej kwestii. Rozśmieszyła mnie jej ostatnia uwaga. Czyżbym był aż tak oczywisty? Zwykle szukałem na noc jakiejś osoby by się zabawić. Z początku taki właśnie miałem plan. Tym razem czułem, że byłem na przegranej pozycji. Harper zdecydowanie miała charakterek, a mój urok osobisty na nią nie działał.

Od Marleya CD Andrew

Swój pierwszy wieczór na posterunku Marley spędził, gdy miał piętnaście lat. I to czystym przypadkiem, bo gdy wracał z Francine z jej kółka Matek Czytelniczek po Szklance Wina lub Dwóch, (a on z kółka Dzieci, które Zostały Wyciągnięte z Domu i Będą Na Siłę Swatane Przez Owe Matki Po Szklance Wina) jakiś szczyl podbiegł i ukradł jej torebkę. Gruby, znudzony oficer spisywał zeznania Francine, a gdy tylko zwrócił wzrok na małego Marleya, ze spływającym guylinerem, kolczykiem na łuku brwiowym i wściekle żółtymi włosami (rozjaśnianie ich w domu nie było dobrym pomysłem. Wcale nie wyglądał jak Kurt Cobain, tylko bardziej, jakby ktoś próbował zrobić z niego ludzką wersję cytryny), zaczerwienił się tak, jakby miał zaraz wybuchnąć.
– Ty – wskazał wielkim palcem na Marleya, i jak gdyby nigdy nic wyciągnął z kieszeni kajdanki. Bo oczywiście ten jedyny oficer, do którego zgłosiła się jego matka, był tym samym, któremu niecały tydzień wcześniej Marley napluł w twarz, gdy został złapany na malowaniu graffiti. Wtedy udało mu się uciec, starcia z dzieciakami ze szkoły nauczyły go, jak umknąć komuś, kto jest większy i silniejszy. Tym razem nie było ucieczki. Szczególnie że matka złapała go za kark, a oficer wyczuł swąd trawy, bo Marley zapomniał wyprać sweter.