Zajmowanie się samemu knajpą nigdy nie było prostym zadaniem. Podczas gdy w normalnej restauracji każdy pracownik miał przydzielone zadania, których się trzymał, w solowym biznesie wszystkie te rzeczy trzeba było wykonywać na własną rękę.
Andrew witał każdego gościa, który postanowił zawitać w progach jego skromnej knajpy. Karty dań już znajdowały się na stolikach, więc jedno zadanie miał z głowy, ale nadal pozostawała cała masa innych. Musiał podejść do stolika, polecić dania, które w sekrecie wychodziły mu najlepiej i najszybciej, spisać w notatniku wszystko, o co gość prosił oraz, najważniejsze, oznaczyć numer stolika, żeby się czasem nie skompromitować. On sam szedł do kuchni, żeby przygotować posiłek, nierzadko niemal od podstaw – na szczęście okazało się, że ma do tego na tyle dużą smykałkę, że opanował sztukę naprawdę szybkiego gotowania – potem osobiście zanosił gotowe jedzenie, a gdy gość był już najedzony to Andrew przychodził z paragonem.