Westchnąłem głośno stojąc jeszcze chwile w tym samym miejscu, w którym zostawił mnie Seth. Schowałem dłonie do kieszeni bluzy i przymknąłem na chwilę oczy żeby zebrać myśli i wziąć to nieco bardziej 'na chłodno'. Niestety miałem taki, a nie inny charakter i może faktycznie byłem kutasem, ale już tyle w życiu przeszedłem, że ani mi się śniło zmieniać się dla kolejnej osoby tylko po to by znowu mnie okłamała lub zostawiła w najgorszym momencie. Teraz chciałem liczyć już tylko na siebie i na rodzinę. Znajomi to sprawa trzeciorzędna....
Mimo to ruszyłem powolnym krokiem w stronę, w która udał się mój przyjaciel. Nie wyobrażałem sobie zostawić go samego zwłaszcza, że był wkurwiony. Nie wiem o co się tak denerwował, ale bezsprzecznie byłem w stanie stwierdzić, ze to chyba pierwszy raz kiedy go takiego widziałem. Po krótkiej chwili byłem już pod samą halą, bo jak mniemam to właśnie tam się udał żeby się trochę wyżyć. Przecież wiedziałem, że nie wróci do domu, nie jestem idiotą. Gdy tylko zamierzałem wejść po schodach do środka obok mnie przebiegł jakiś typek, jak się okazało... to był nie kto inny jak we własnej osobie nasz drogi homofob trzymający się za twarz i przy okazji zostawiając za sobą stróżkę krwi. Obróciłem się odprowadzając go wzrokiem do bramy wejściowej na teren hali i już za moment połączyłem wszystkie kropki. Przeklnąłem cicho od razu nabierając tempa i wręcz przeskakując kilka schodków do góry. Od razu skierowałem się do szatni, do której wparowałem z impetem zatrzymując się jeszcze drzwiach.