poniedziałek, 25 października 2021

Od Lydii CD Maxwella

 - Szczerze mówiąc nie wiem czy ten zasraniec na cokolwiek zasłużył – Max przejeżdżał obok półek z produktami, a ja siedząc, w sumie to leżąc sięgałam po potrzebne rzeczy. 
- Sądziłem, że lubisz tego kocura – mężczyzna pchając wózek również sięgał po jakieś pierdoły, które uznał za przydatne. 
- Tak szczerze mówiąc to Zoe chciała go przygarnąć, a ja totalnie nie potrafię jej odmówić. A dlaczego go nie lubię? Wiesz jak ciężko pozbyć się smrodu kocich sików z materaca? – na samo wspomnienie przeszły mnie ciarki obrzydzenia. Szatyn zaśmiał się, a mi totalnie nie było do śmiechu. 
- Dobra, wszystko rozumiem – rzucił kilka zabawek prosto na mnie. Rzuciłam mu „groźne” spojrzenie i tym razem dostałam posłaniem. 
- Coś jeszcze? – zapytałam unosząc brwi do góry w geście irytacji.

Od Lwa CD Riley

 Jeśli tylko by mógł, Lew nie wychodziły z łóżka cały dzień. Niestety, rozrywający jego głowę ból nie dawał mu spokoju. Szachista wyplątał się spośród pościeli i wyruszył w stronę kuchni, by przeszukać zawartość szafki z lekami. Poprzewracał parę starych pudełek z plastrami, jakieś tabletki na przeziębienie i doszedł do wniosku, że nie posiada nic przeciwbólowego. W tamtym momencie jego ból się zwiększył. Musiał wyruszyć do sklepu, a nawet nie miał ze swojego auta. Oprócz tego czuł silną potrzebę porozmawiania z dziewczyną, która towarzyszyła mu większość tej nocy. Nie pamiętał za wiele, ale z pewnością w jego głowie pozostały alkohol, jęki dziewczyny i jej adres. Zapamiętał tylko tyle, ojciec nie byłby z niego dumny, mimo to nie za bardzo mu zależało na jego dumie. Na myśl o ojcu skrzywił swoją minę, a już chwilę później zabrał się za ogarnięcie swojego wyglądu. 
Około pół godziny później wyszedł z mieszkania, ruszył taksówką w miejsce, w które zostawił auto. Taksówkarz był nieznośny. Bez przerwy, przez całą trasę gadał o swojej rodzinie, o dwóch córkach, o swoim owczarku niemieckim i swojej żonie, która chyba go zdradza, uważając, że Lew jest zainteresowany jego historią. W tym momencie, po raz drugi ból głowy zwiększył się, co było dla szachisty czerwoną flagą. Po zakończeniu trasy, jak najszybciej wyszedł z auta, nie zostawiając kierowcy, ani grosza napiwku. Brunet szybko odnalazł swoje auto i ruszył w miejsce, w którym mieszka Riley. 
***
Lew lekko się zestresował, gdy już stał przed drzwiami dziewczyny, nie wiedząc co go za nimi czeka. Zapukał, a po chwili w drzwiach zjawiła się dziewczyna, widocznie zmartwiona widokiem szachisty. On sam nie czekał na zaproszenie, wszedł do środka, gdzie ujrzał krzątającą się Lily. 
- Lew! Co ty tu robisz? - zdziwiła się na widok chłopaka.
- Wpadłem zobaczyć, czy żyjecie po wczoraj. - odparł Lew. - Riley, nie masz przypadkiem czegoś przeciwbólowego? - dodał po chwili. 
Riley poczęstowała bruneta tabletkami, a gdy Lily wyszła do toalety i zostali sami, rozpoczęli chaotyczną rozmowę. 
- Do czegoś doszło tej nocy. - zasugerował mężczyzna. 
- Przynajmniej mi powiedz, że pamiętasz, jak zakładałeś gumkę. - odpowiedziała dziewczyna. 
W tym momencie z toalety wyszła Lily, po jej minie można było odgadnąć, że jest ona widocznie zdenerwowana. 
- Chcielibyście mi wytłumaczyć, co w koszu na pranie robi zużyta prezerwatywa? - Lew i Riley spojrzeli po sobie, gdy Lily wypowiedziała te słowa. Zapowiadał się ciekawy dzień.


[Riley?]

379 słów

Od Maxwella CD Lydii

 - Szczerze powiedziawszy to chyba nie miałbym serca nie nakarmić takiego dzieciaka. - przewróciłem oczami wiedząc, że może ją to zirytować. I nie myliłem się; ze 'zdenerwowaną' miną nie zawahała się i uderzyła mnie w ramię na co jedynie się uśmiechnąłem.

- Wiesz co, nie jestem pewna czy aby cokolwiek chcę od takiego buca jak ty.

- Oczywiście, bo jestem taki zły i okropny. W takim razie zastanowisz się czy jestem godzien kupienia Ci czegoś do jedzenia jak będziemy w markecie.

Od Maxwella CD Killiana

 - Czyli serio mi z nim nie pomożecie? - uniosłem jedną brew do góry i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.

- To nie my dawaliśmy mu piwo, w sytuacji kiedy ten podlotek już po trzech ma niezłą fazę i trzeba go odcinać. - zaśmiała się jedna z dziewczyn i poklepała chłopaka po głowie.

- Takie z was przyjaciółki?

Od Lydii CD Maxwella

 - Rozumiem – skinęłam delikatnie głowa dając do zrozumienia, że wszystko jasne i nie musi się powtarzać. – Nie będę się wtrącać. Poczekam w samochodzie. Ogarniesz sobie na spokojnie co masz do ogarnięcia i pojedziemy mnie nakarmić – uśmiechnęłam się na co mężczyzna odwzajemnił gest. Nie chciałam pchać się w miejsce, którego kompletnie nie znam. Poza tym, póki nie dostanę jasnego polecenia, że mam wrócić do pracy to sobie odpuszczę. Póki jeszcze mogę skorzystam z moich cudownych „wakacji”. Chwilę później byliśmy już na miejscu. Max zaparkował na opustoszałym parkingu przy jakimś zamkniętym już markecie.
- Postaram się to ogarnąć najszybciej jak się da – i wyszedł zostawiając mnie samą. Było ciemno.

Od Riley CD Lwa

Uporczywe, jasne światło usiłowało znaleźć szczelinę pomiędzy moimi powiekami, aby przez nią przemknąć i móc torturować moje oczy do woli. Obróciłam się na drugi bok, zaskoczona małą ilością miejsca na moim łóżku i odpłynęłam ponownie, w jakiś miły, kolorowy sen o misiach z kreskówki. Jakiś czas później do moich uszu zaczęły dobiegać dźwięki miasta, które, pomimo niedzieli, były intensywne jak zawsze. Miałam nawet wrażenie, że słyszę sąsiadkę jak zwykle kłócącą się z kimś na swoim codziennym spacerze z psem. Zrezygnowana, spróbowałam otworzyć oczy, ale zaraz je zamknęłam. Za jasno, za dużo i nie miałam na nosie okularów. 
Wyciągnęłam rękę w kierunku szafki nocnej, ale moja dłoń, zamiast trafić na gładką powierzchnię, trafiła w pustkę. Czy ktoś robił przemeblowanie u mnie w pokoju? Gdzie ja właściwie byłam?
Opuściłam rękę niżej i trafiłam palcami na szorstkie włókna dywanu. Dziwne. W moim pokoju nie było dywanu.