Byłam otumaniona tym wszystkim, co działo się wokół mnie. Było
tego najnormalniej w świecie zbyt dużo. Kolorowe neony raziły mnie po oczach, a
muzyka dudniła w uszach przyprawiając o mocny ból głowy. Wiedziałam, że
pulsujące uczucie w skroniach nie miało mnie opuścić już do rana. Siedziałam na
obrotowym krześle przy barze i obserwowałam, jak barman uwijał się ze
wszystkimi zamówieniami, raz po raz dolewając mi alkoholu na koszt firmy gdy
tylko dno mojego kieliszka zaczynało być za bardzo widoczne. Spojrzałam na
ekran swojego zbitego, ledwo działającego telefonu i zobaczyłam na nim godzinę
trzecią trzydzieści. Za pięć godzin miałam napisać najważniejszy, semestralny
sprawdzian z matematyki, jednak przede mną było jeszcze dwóch klientów, których
musiałam obsłużyć tak, by zostawili mi napiwek. Lawrence zabierał mi 85% mojego
przychodu, z czego tylko połowa szła na spłatę mojego długu bo, jak mówił,
musiał mieć jeszcze na wypłatę dla innych dziewczyn, na utrzymanie ich i klubu.
Moja pensja sięgała tylko 15% i nie była wystarczająca, bym mogła się za nią
utrzymać, a nie miałam czasu by podjąć się innej, normalnej pracy. Byłam w
kropce. Nie wiedziałam czego potrzebowałam bardziej - odpoczynku, pieniędzy,
czy prochów które też swoje kosztowały. Nie zostało mi ich wiele, a nie
potrafiłam bez nich odpowiednio funkcjonować. Nie tutaj.