Gdyby tylko wiedziała, że jej ukochany Acco zostanie zamordowany przez członków jednej z większych bliskowschodnich organizacji terrorystycznych kierujących się w swoich działaniach zasadami radykalnego islamu, z pewnością dołożyłaby znacznie większych starań, byle tylko powstrzymać go od ostatniego wyjazdu do Libii. Niestety wbrew swojemu pierwszemu imieniu nie potrafiła przewidywać przyszłości, więc choć niespełna dwa miesiące temu stała nad pustą trumną, którą eleganccy pracownicy zakładu pogrzebowego spuszczali do wcześniej wykopanej dziury w ziemi na terenie cmentarza należącego do holenderskiego miasta Lejda, trzymając za rączkę zalewającą się gorzkimi łzami Lav i tuląc w ramionach wyraźnie zdezorientowanego Keesa, wciąż nie potrafiła pogodzić się z myślą, że jej luby nigdy już nie stanie w drzwiach ich wspólnego przytulnego gniazdka z tym swoim wspaniałym szerokim uśmiechem na twarzy i opierając się jedną ręką o framugę nie zrelacjonuje jej szczegółów swojej niedawnej podróży. Mimo upływu czasu nadal nie chciała dopuścić do siebie okropnej myśli, że redaktor naczelny gazety, dla której mężczyzna jej życia przepracował wiele lat się nie pomylił, twierdząc, że jego pracownik najpierw dostał się w ręce rebeliantów, a potem zginął w wymianie ognia między nimi a antyterrorystami.