poniedziałek, 11 lipca 2022

Od Beatriz - CD Kirke/do Zeno

Gdyby nie lekkie, przypadkowe szturchnięcie w ramię, pewnie nawet nie zauważyłaby, że jej dotychczasowy więzień został gdzieś odprowadzony. Odczuwała zbyt wielkie wzburzenie zmieszane z ogromnym zirytowaniem oraz bezbrzeżną bezsilnością, by w ogóle zwrócić na to większą uwagę. Również słowa kobiety, która wcześniej mignęła Bei gdzieś w głębi lokalu dotarły do niej jakby zza grubej warstwy pierzyny. Prawdę powiedziawszy niespecjalnie się nimi przejęła. W tej chwili wystarczyła jej jedynie sama świadomość, że ktoś inny zajmie się przez jakiś czas pilnowaniem natrętnego bruneta podczas gdy ona sama pojedzie wraz z Kirke do jednego z wielu miejsc należących do mafii.

Od Calixte - CD Anraia/do Harveya



Od dnia, w którym został uprowadzony ten nieszczęsny młody bogacz, Calixte starał się robić dosłownie wszystko, byle tylko nie musieć uczestniczyć w całym tym cyrku. Doświadczenie zdobyte za starych, może nie tak znowu kolorowych jak mu się wtedy wydawało, lat podpowiadało mu bowiem, że tego typu historie w zdecydowanej większości przypadków opierały się na ściśle określonym, śmiertelnie nudnym schemacie: wojna o przejęcie wpływów, pieniędzy oraz pięknych kobiet (z których część trafiała później do domów rozpusty). A jeśli do tego wszystkiego dochodziły także porachunki mafijne, to do przysłowiowej Puszki Pandory należało dorzucić jeszcze podbicie kolejnych terenów i zastraszenie jak największej grupy ludzi w jak najkrótszym czasie, a niejednokrotnie również zyskanie kontroli nad danymi, które jakiś nieszczęśnik zbyt słabo zabezpieczył na twardym dysku lub w szeroko pojętym Internecie. Prawdopodobnie, gdyby jako podlotek nie miał bezpośredniego kontaktu z tym pełnym sprzeczności światem, podobnie jak jego koledzy spędziłby ostatnie kilka tygodni na szwendaniu się po całym mieście w tę i z powrotem z durnowatą nadzieją na złapanie osób odpowiedzialnych za porwanie dwóch młodych chłopaków, których nazwisk nie chciało mu się nawet przyswajać. I do czego to niby miało według nich w dłuższej perspektywie doprowadzić ? Przecież i tak szansa na to, że jakimś cudem dotrą do faktycznie pociągających za sznurki bossów rządzących Londynem była chyba porównywalna ze zgarnięciem głównej nagrody podczas gry w Totka. Te szczury były na to zdecydowanie za sprytne, z czym on sam zdążył się już niestety pogodzić. A może tak tylko starał sobie wmawiać, by choć w części usprawiedliwić to dziwne poczucie rezygnacji, które ostatnio go prześladowało ?

OD Faye CD Zeno

 - A jeśli tego nie zrobię? Zmusisz mnie? – na moje usta wpłynął pewny siebie uśmieszek. Nie bałam się i nie miałam zamiaru pokazać, że jest inaczej. Przeszłam dużo gorsze rzeczy, a ta w porównaniu do nich jest nawet przyjemna. – Poza tym może ty też mi zdradzisz kim naprawdę jesteś, skoro tak bardzo boisz się mnie i tego, że węszę wśród twoich ludzi. Co takiego ukrywasz Panie Moretti?

- W tym momencie to ty jesteś na przegranej pozycji – spojrzałam na niego z politowaniem. Biedny, biedny Zeno. Z całej siły uniosłam mogę do góry by po chwili mój piszczel spotkał się z kroczem mężczyzny. To była moja okazja, żeby się uwolnić. Kiedy ten zgiął się w bólu przyłożyłam lufę do jego głowy.

Od Lukrecji - CD Harveya & Anraia

 Nie musiałam długo myśleć nad odpowiedzią i od razu przytaknęłam. Może komisariat to nie było miejsce, w którym chciałam przebywać, ale teraz.... powinnam zacząć się przyzwyczajać, a przynajmniej miałam taką nadzieję. W końcu Harvey i ja teraz.... no właśnie kim my w ogóle dla siebie jesteśmy? Dorosłość wymagała od nas powagi, a jednocześnie nie było tutaj miejsca na jakieś żałosne pytania 'Czy zostaniesz moją dziewczyną?', a w głębi duszy sama siebie pytałam czy ja tego potrzebuję?

-I tak nie mam dzisiaj nic lepszego do roboty... - skwitowałam jedynie tym jego wypowiedź po czym oboje opuściliśmy mój pokój kierując się na dół. W międzyczasie musieliśmy iść do Zeno,  bo na pieszo nie zamierzałam stąd iść, a jedyną osobą, która dysponowała sensownym środkiem transportu był właśnie on. Nie był zadowolony z tego, ze przychodzę tylko gdy czegoś chcę, ale tez nie odmówił mi. Nie należał do tego typu rodzeństwa, który swoją troską przerastał nawet rodziców. 

Wychodząc z willi rzuciłam kluczyki Harveyowi, który złapał je w jedną rękę i przyjrzał się brelokowi zawieszonemu tuż przy nich. 

Od Anraia - CD Felixa/Do Calixte

Spojrzał na leżący niezręcznie na blacie telefon. Po chwili przeniósł wzrok wpierw na Felixa, potem na Calixte. Żaden z nich nie wyglądał na chętnego do honorowego przyjęcia sprawy na klatę i zadzwonienia do Harveya. I żeby nie było, on też nie zamierzał być honorowy. Czemu miał dzwonić do typa, którego prawie nie znał? Co z tego, że sprawa, że glina, że cokolwiek, on nie chciał. Dlaczego? Ponieważ nie musiał. Proste.
W całym pomieszczeniu zapadła cisza. Wydawało się, że niewinny smartfon odstraszał policjantów skuteczniej niż sprej na komary. Gdyby teraz ktoś wszedł, pomyślałby, że coś strasznego się wydarzyło. A to po prostu nikomu nie chciało się dzwonić...
– Nie no, trzeba to zrobić sprawiedliwie – wreszcie ciszę przerwał Anrai.
Schował komórkę do kieszeni, przeciągnął się leniwie na krześle. Wtem wyciągnął rękę nieco ponad głowę, zacisnął ją w pięść.
– Raz, dwa... – zaczął.
– Co ty robisz? – Felix zmierzył go wzrokiem, unosząc brew.
– Mamy ustalić, kto dzwoni, nie? – rzucił w odpowiedzi Anrai. – Raz, dwa...
Popatrzył na siedzącego obok Calixte, rzucił mu trochę wymowne spojrzenie. Tamten przyjrzał mu się, jakby nie wiedząc, o co chodzi. Anrai odchrząknął.
– Kamień, papier... – mówił wolno.
– A, ach... – Miłośnikowi słuchawek wreszcie coś zaskoczyło.
– TRZY!
Wszyscy wyciągnęli ręce, w pomieszczeniu zapadła cisza.

Od Zeno - CD Faye

 Fakt, że znowu zostałem tak po prostu oszukany powoli wyprowadzał mnie z równowagi. Ostatnio nic nie szło tak jak powinno, a ja zaczynałem tracić nadzieję w to, że się polepszy. Czyżby kontrola nad tym wszystkim wymykała mi się z rąk. Najpierw Justin i Elodie, potem porwanie Hiddena i jego ciężki stan, jeszcze do tego wszystkiego dochodzi córka przyjaciela rodziny, która o wszystkim wie, tajemnice Maxa, a teraz jeszcze ona...

Gorzej być nie mogło, ale nie chciałem tego mówić na głos, bo prawdopodobieństwo, że bym wykrakał było zbyt duże. Przechadzając się tak po jej ciemnym mieszkaniu (jakoś godzina 20:00 i brak świateł) szukałem czegoś co mogłoby wykluczyć kolejne kłamstwa, w które ja naiwnie bym wierzył. Od tego momentu należałoby dokładniej sprawdzać wszystkich, którzy przebywają w moim towarzystwie. Nawet nie przejąłem się specjalnie jej słowami, które przed chwilą do mnie skierowała. Zachowywała się zupełnie inaczej i śmiem twierdzić, że do końca równo pod kopułą nie miała. 

Nowa Postać - Sean Colley!

 KONTAKT: Rhys#7089

Od Faye CD Zeno

- Nie mogę udzielić ci takich informacji – tak, to też była gra. Miałam już w głowie plan jednak nie mogłam od razu wyśpiewać mu wszystkiego jak leci. Zacisnęłam dłonie w pięści i przybrałam pozycję gotowości do ataku. Tego się chyba nie spodziewał. Przewrócił oczami jakby znudzony i stał w miejscu. Nie czekając na jego ruch ponownie wycelowałam nogą prosto w jego głowę jednak i tym razem udało mu się mnie powstrzymać. Wycelowałam kolejne ciosy pięściami, których również unikał lub kontrował. Przyszedł czas na podłożenie się. Pozwoliłam mu uderzyć się łokciem w brzuch do tego stopnia, że aż zgięło mnie w pół. To pozwoliło mu na zaciśnięcie dłoni na moim gardle i przywarcie mnie do ściany. Wbiłam paznokcie w jego rękę z nadzieją, że poluzuje trochę uścisk. 

- Daj mi jeden powód – warknął i zacisnął dłoń mocniej. Jęknęłam cicho.

Od Zeno - CD Rimmy & Maxa

 Odkąd Rimma pojawiła się kancelarii miałem nieco więcej czasu, by dobrze przejrzeć wszystkie papiery i dokładniej ogarnąć sprawy, które do tej pory czekały na pełną dokumentację. Moje asystentki nie nadążały, a Blair jeszcze średnio się do czegokolwiek nadawała, dlatego nowa dziewczyna mocno mnie odciążyła. Dzisiaj nie miałem akurat żadnych klientów, dlatego spokojnie siedziałem w biurze co chwilę upijając łyk swojej ulubionej kawy. Nie ukrywałem tego, że gdy nikt nie patrzył to po prostu przeglądałem telefon zwłaszcza teraz kiedy szykował się jakiś nowy zrzut nietestowanej broni, a ja chciałem jak najszybciej uzyskać informacje gdzie dokładnie trzeba będzie się udać. 

Przelatywałem palcem w dół drugą ręką chwytając filiżankę i przysuwając sobie do ust, gdy nagle do pomieszczenia wpadła Blair. Nie pukała - weszła jak do siebie. 

- Rozumiem, ze mnie możesz nie lubić, ale tutaj panują jakieś zasady. - warknąłem niezadowolony z jej bezpośredniej postawy, a mimo to kompletnie nic sobie z tego nie zrobiła. Usiadła na kanapie pod ścianą i również wyciągnęła swój telefon. Czuła się tutaj swobodnie zwłaszcza dlatego, że o wszystkim wiedziała i w każdej chwili mogła mnie wsypać.