Lew zrozumiał powagę sytuacji dopiero, kiedy znalazł się w swoim domu. Nie miał styczności z trupami chyba od czasu kontaktu z narkotykami. Wkraczając do mieszkania odpalił papierosa. Szachista był teraz zamieszany w zabójstwo, nie był bezpieczny. Przetrząsnął mieszkanie w poszukiwaniu drobnej skrzynki, której nie widział od dawna. Gdy w jego rękach znalazło się już owe sosnowe pudełko, Lew przesunął metalowy zatrzask i był w stanie zajrzeć do środka. Na czerwonym, śliskim materiale ułożona była Beretta. Brunet sprawił sobie broń, gdy dołączał do Carrein, ale od tamtego czasu nie miał zbytnio okazji do jej użycia.
- Może nadszedł już czas... - wyszeptał sam do siebie.
Za oknem już świtało, więc mężczyzna uznał, że czas już położyć się spać. Dosłownie przespał cały dzień, a to co mu z tego dnia spędził z nosem w szachownicy.
***
W jego życiu nic wyjątkowego się nie działo, ale wyczuwalne było napięcie, jakby cisza przed burzą. Tą burzą miało być spotkanie z jego "koleżanką". Blondynka, o imieniu Alyssa stała przy ladzie, zamawiając dla siebie kawę. Przyglądał się jej przez chwilę do momentu, aż ona do niego nie podeszła.
- Jesteś Lew, tak? - zapytała się dziewczyna.
- Zależy kto pyta... - brunet próbował być nonszalancki, ale nie za bardzo mu to wychodziło - Znaczy wiem, że ty, ale czy tylko ty, czy może ktoś jeszcze. Tak, jestem Lew.
Jakiś czas rozmawiali, jednak ona nie miała tyle czasu ile chłopak, musiała wychodzić. Na koniec spotkania, wręczyła mu kartkę. Pod adresem napisanym na owej kartce, tego wieczoru miało odbyć się mafijne spotkanie. To było pierwsze spotkanie, na które został zaproszony, poczuł, że musi tam się zjawić.
***
Wieczorem, ubrany w odświętny pojawił się pod wskazanym adresem. Klub, w którym to wszystko było zorganizowane był całkiem ekstrawagancki, z całą pewnością Lwu się to podobało. Nie mógł się jednak tym za długo nacieszyć, gdyż chwilę po wejściu, rozpoczęło się mafijne zgromadzenie.
Natalie?
302 słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz