- A co jeśli nie chcę się ubierać i wyjść stąd? - zaproponowałem nieco inną opcję, a w moim głosie nieprzerwanie słychać było lekkie rozbawienie spowodowane dziwnymi pomysłami Justina. Być może miał trochę racji odnośnie tego, że ostatnio jestem bardziej rozdrażniony. W końcu w życiu mojej rodziny wiele się działo i to zdecydowanie były same sytuacje na minus. Ja sam po sobie nie widziałem przesadnej zmiany, jednak z jakiegoś powodu zaczął mi przeszkadzać brak zainteresowania ze strony mojego przyjaciela.
-Pierwsze słyszę. To w takim razie twój przyjaciel w spodniach to widok dla...? - przerwałem oczekując od niego znaczącej odpowiedzi. Ten z kolei na chwilę podniósł się z mojego brzucha i spojrzał na mnie dokańczając powoli jointa. - No co tak patrzysz? Czuję się teraz niesprawiedliwie traktowany.
- Ja bardzo chętnie nawet pokaże Ci do czego jest zdolny - nie zastanawiając się długo złapał za klamrę od spodni, ale kiedy już miał za nią pociągnąć: podniosłem się, odsunąłem jego dłoń i sam złapałem to miejsce.
-Lepiej się zastanów CO i KOMU proponujesz. - nasze spojrzenia i lekko rozszerzone źrenice spotkały się niebezpiecznie blisko, aczkolwiek wyłącznie na krótką chwilę. Justin po ziole zachowywał się bardziej poważnie niż zazwyczaj, ale czy to... nie powinno być czasem całkowicie odwrotnie? - Jak jesteś zjarany to odzywa się w tobie inkub, albo... nawet sam nie wiem jak to nazwać. - odsunąłem chłopaka lekko od siebie kładąc dłoń na jego czole i pchając delikatnie do tyłu tak, by czasem nie poleciał na plecy.
- Za to ty jesteś sztywny jak mój fiut każdego ranka. Ja nie wiem co się z tobą stało. Weź spal tego więcej - tym razem nie dał sobie wejść na głowę (jako ten wyższy i teoretycznie silniejszy), złapał mnie za nadgarstek, a drugą ręką wepchnął mi skręta do ust. - A teraz zaciągnij się tak żeby ci się czarno przed oczami zrobiło. - ponaglał mnie, jednak bezskutecznie. Odwróciłem głowę i wyplułem to co miałem w buzi na dach przez co siwy spojrzał na mnie jak na totalnego debila. -Ja pierdole jaki ty towar marnujesz chopieeee, my się chyba przestaniemy lubić.
-W sumie już to odczułem kiedy powiedziałeś, że masz wyjebane w mój stan zdrowia. - wzruszyłem ramionami, a uśmiech nadal nie schodził z mojej bladej twarzy.
-Oh...czyli jednak Cię to ruszyło. Myślałem, że takiego kutasa to już kompletnie nic nie rusza, a tu proszę: ile ty emocji potrafisz pokazać przez jeden dzień. - popchnął mnie z powrotem do pozycji leżacej i sam położył się dokładnie tak samo jak wcześniej. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że w sumie z jego wzrostem może robić ze mną co chce, byłbym dla niego jak szmaciana laleczka.
-Ja nie udaje, że nic mnie nie rusza, wręcz przeciwnie. Za bardzo Ci się daje i za dużo pokazuje, że się przejmuję twoim zdaniem. - mruknął nieco mniej zadowolony z takiego obrotu rozmowy. Nie ukrywam, że Justin zaskoczył mnie swoją propozycja. Chyba pierwszy raz od dłuższego czasu byliśmy gdzieś sami i mogliśmy na luzie porozmawiać. Prz ludziach dużo bardziej trzymał fason, nie pokazywał emocji, a jedyne co robił to starał się wszystko obrócić w żart nawet te najbardziej kryzysowe sytuacje.
Nie leżeliśmy tam długo, spaliliśmy jeszcze jednego jointa i postanowiliśmy wrócić do pokoju. Pierwsze co zrobiłem to oczywiście ubrałem na siebie bokserki, jednak nadal pozostałem w koszulce Justina. Mogłem poczuć się trochę jak kobieta dostająca bluzę od swojego crusha czy coś w w tym stylu, bo w tym rozmiarze wręcz tonąłem.
-Ej, a ta dziewczyna? Kto to jest? - zapytał wgramalając się na moje łóżko i wykładając się na nim niczym księciunio.
-Moja, a co? - zachichotałem czując mały zgrzyt pomiędzy nami w tym temacie - Nie podoba Ci się? Jest całkiem ładna.
Położyłem się zaraz obok swojego przyjaciela uprzednio gasząc wszystkie światła i ostatecznie ściągając do spania koszulkę żeby nie umrzeć z nadmiaru ciepła. To nie był pierwszy raz kiedy spaliśmy razem, ale nasza relacja była gdzieś już prawie na poziomie 'przyjaźń do końca życia' (a może coś więcej? xD) niemal jak w simsach. Odpaliłem ekran telefonu, który konkretnie ukuł mnie w oczy przez co musiałem zmienić natężenie światła w wyświetlaczu.
-Ja pierdole.. - przeklnąłem głośno i soczyście widząc sms'a od mamy na temat zbliżającej się KOLEJNEJ imprezy rodzinnej. Oni to nie mieli co robić z pieniędzmi ewidentnie, a imprezy to ich drugi żywioł zaraz po pracy. Być może też dlatego mają takie pojebane dzieci.
-Hmm..? - usłyszałem cichy głos leżącego obok chłopaka, który prawdopodobnie przez moją mała wyrozumiałość co do jego zmęczenia, wybudził się i otworzył jedno oko, by dojrzeć o co się tak denerwuje.
-Moja mama wysłała nam zaproszenia na bankiet w przyszłym tygodniu i powiedziała, że mamy zabrać znajomych i koniecznie mamy przyjść w parach. - rzuciłem telefon na stół przy okazji tracąc jedyne źródło światła pomijając księżyc przedzierający się przez rolety.
-No i co się martwisz. Ty już masz parę. - uśmiechnął się pod nosem i jeszcze bardziej wtulił w poduszkę.
-Mówisz o Alyssie? - czekając na jego reakcje zerknąłem tylko kątem oka na to co zrobi. Mój złośliwy uśmiech wyłaniający się z pod czarnych kosmyków mówił wszystko, jednak było zbyt ciemno, by ten mógł je dojrzeć.
-Chcesz żebym się obraził..?
-Co ja wtedy biedny pocznę? - zacząłem się głośno śmiać uchachany jak stary pijany faktem, że zareagował dokładnie tak jak się tego spodziewałem. - W takim razie zostaniesz moją dziewczyną na ten jeden raz? Wskoczysz w stringi? - obróciłem się na bok i dmuchnąłem w jego białe jak śnieg włosy. To tak na wszelki wypadek żeby nie zasypiał. - Chociaż... mamy tak dużo atrakcyjnych sztuk w gangu, ze mam z czego wybierać. - kręciłem coraz bardziej żeby lekko zirytować przyjaciela
<Justin wskakuj w stringi~>
1135 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz