-Co tu się...-zamurowało ją i chyba nawet zapomniała co chciała. Zdziwione spojrzenie skierowała to na mnie to na lekko zarumienioną Elodie. Teraz jak patrze z tej perspektywy to serio mogła sobie coś pomyśleć zastając nas w takiej sytuacji - Zeno czy ciebie pojebało? - możecie sobie wyobrazić jak dziwnie to zdanie brzmiało z jej stoickim spokojem i jednocześnie wielkim znakiem zapytania na końcu. Już sam przez chwile nie wiedziałem czy ona stwierdza czy pyta. - Dopiero co pożegnałeś narzeczona, a już przystawiasz się do biednej Elodie!? - kalkulując i ogarniając po chwili sytuacje, podniosła nieco ton i podeszła do mnie. Usiadła tuż przede mną na ziemi i sprzedała mi cios w brzuch, który prawie nic nie wniósł z faktu, że mięśni miałem więcej niż ona siły.
-Lu.. to nie tak. -białowłosa natychmiast przerwała jej paplaninę i zaczęła to wszystko tłumaczyć. - Ja tylko..
-Spokojnie Elodie. Ja cię uratuję przed tym zwyrodnialcem przebrzydłym - spojrzała na dziewczynę obok i uspokoiła ją gestem reki. Następnie spojrzała na mnie i wręcz spiorunowała mnie swoim wzrokiem. Czasami miałem wrażenie, że cała trójka mojego rodzeństwa nie jest do końca normalna.
-Wiesz, że przed wejściem do pokoju się puka? - tym razem to ja odpowiedziałem ze stoickim spokojem tak aby czasem nie było za spokojnie. Zwłaszcza wiedząc to, że Lukrecja wkurzy się jeszcze bardziej. -Nikogo nie trzeba ratować, my tylko..
-Przyszłaś tu z jakimś zamiarem? Wpadłaś jak bomba. Poza tym co do Elodie nie będę Ci się tłumaczyć, bo nie mam z czego. - wziąłem do reki telefon, ale widząc wiadomość od mamy jakoś odechciało mi się go odblokowywać. Ciągle gadała o Leah co mnie niemiłosiernie wkurwiało.
-Nieważne, potem i tak wszystkiego się dowiem. W każdym razie za tydzień nasi rodzice organizują bankiet w naszej posiadłości. Rozmawiałam z Mellisą i powiedziała mi żebyśmy zabrali trochę ludzi więc pomyślałam, że Pangea może..
-Chyba zwariowałaś. - przerwałem jej natychmiast składając dłonie na klatce. - Jak ty sobie to wyobrażasz, ze wprowadzę kryminalistów do sali wraz z nasza rodziną? - uniosłem się trochę nie zaprzeczę. Tym bardziej, że bankiet wiązał się ze znalezieniem sobie partnerki na ten wieczór, a mi w tym momencie nie spieszno było do szukania sobie kogoś. Oczywiście jak widać nasz ojciec miał to głęboko w dupie, że w sumie to jestem w żałobie.
-Słuchaj no... - podeszła no mnie i palcem wskazującym tknęła mnie w pierś. - Największym kryminalistą z nas wszystkich jesteś ty sam. - wyperswadowała na oczach Elodie, która teraz wydawała się być naprawdę zainteresowana rozmowa. -To nie było pytanie, a żądanie naszych rodziców, dlatego musimy się do tego zastosować. Mnie też nie jest na rękę imprezowanie po takich wydarzeniach, ale jak się nie zjawimy zaczną coś podejrzewać. Nie wiesz kto tam będzie, a może to idealna okazja dla tych co to zrobili żeby jeszcze bardziej Ci dokopać.
-Dobra skończ. - odepchnąłem jej dłoń i zerknąłem głęboko w oczy. - Pojąłem. Porozmawiam z resztą rano, a ty zrób mi listę wszystkich i jak ty sobie to wyobrażasz. -obróciłem ją tyłem do siebie i nie czekając na jej dezaprobatę delikatnie popchałem w stronę drzwi. - Idź i nie wkurwiaj mnie bardziej. -pomachałem jej, gdy ta stała już w drzwiach.
-Dobra, ale pamiętaj, że masz nie zrobić nić Elo.. - nie dałem siostrze skończyć, bo szybciutko zatrzasnąłem drzwi i oparłem się o nie tak by nie mogła wejść. No choćbym nie wiem jakiej siły użyła to mnie i tak nie zdoła z tymi drzwiami przesunąć.
I ja i Elodie przez chwilę staliśmy w zupełnej ciszy, jednak po jej minie widziałem, że cisnął jej się na usta szeroki uśmiech, którego nie mogła pohamować. Ostatecznie zakryła usta i parsknęła przez co ja też odpowiedziałem uśmiechem.
-Kochana siostra. - skomentowała
-I to jak. Dba o to bym miał cały czas odpowiednia dawkę wrażeń razem z nasza mamą i Melissą. - odetchnąłem czując jak powoli zmęczenie daje o sobie znać. - Zostajesz ze mną na noc mam rozumieć? - w moim spojrzeniu dało się dostrzec niebezpieczny błysk, który dziewczyna z pewnością zauważyła.
- Nieee... lepiej nie, wtedy mogłoby zginąć za dużo ludzi, a po co narażać się na takie straty. - już odwróciła się tyłem, by wyjść, jednak kiedy nacisnęła na klamkę..
- W takim razie czy nie będziesz chciała mi towarzyszyć za tydzień na bankiecie? - zatrzymałem ją tymi słowami, jednak żałuję, że nie mogłem dostrzec jej miny. - Wątpię, że moja rodzicielka zaakceptuje fakt mojego przyjścia bez pary.
< Elodie?>
903 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz