sobota, 4 września 2021

Od Elodie CD Justina

 Jakoś w środku mojej zmiany dostałam sms'a od Zeno z prośbą bym wstawiła się w apartamencie rano. Zdziwiłam się bo musiało to być coś pilnego, jednak zamiast się zamartwiać dokończyłam swoje obowiązki by o 6 rano wrócić do mieszkania, gdzie padłam zmęczona. Ocknęłam się dopiero około ósmej w panice przypominając podrywając telefon z miejsca obok i sprawdziłam czy wiadomość była tylko snem. Cholera... Przetarłam oczy dłonią i czując się jak trup zwlokłam się z łóżka
- Justin? - krzyknęłam wychodząc z sypialni i wychylając się za róg by zobaczyć czy mój brat okupuje kanapę. Nie było go. Ten gówniak wciąż musiał spędzać noce po za domem wlokąc się gdzieś, a mnie powoli przestawało to dziwić

Postanowiłam więc zadzwonić do Maxa - może on coś więcej wiedział w sprawie nagłego wezwania do mieszkania naszego szefa.
- O co chodzi?
- rzuciłam od razu na powitanie. - Dostałam sms'a od Zeno, że mam być u niego w apartamencie. Ty też?

- Co? - głos chłopaka brzmiał na zdziwiony. - Myślałem, że dzwonisz o Justina, swoją drogą jest ze mną. Napisał co się stało? Chciałem teraz sprawdzić telefon, ale zadzwoniłaś.
O proszę, chociaż jedna sprawa się wyjaśniła. Mój braciszek postawił na wygody mieszkania naszego przyjaciela zamiast wrócić do zamartwiającej się o jego dobro siostry. Po krótkiej wymianie zdań doszliśmy do wniosku, że lepiej bym pojechała najpierw do Maxwella, a później już w pakiecie udamy się do Zeno. Nie napisał powodu naszego zebrania co było nietypowe - zwykle zwięźle formułował cel naszego spotkania, teraz jednak było zupełnie inaczej.
Udałam się więc do łazienki, gdzie stwierdziłam, że dwie godziny snu zupełnie mi nie służyły - moje oczy były podkrążone, a włosy w nieładzie ogarnęłam się więc szybko i przebrałam. Chciałam być na miejscu najszybciej jak się da, a podróż komunikacją do mieszkania Maxwella zajmie mi co najmniej 40 minut. Kurde może najwyższy czas kupić sobie jakieś auto? Oszczędności życiowe oszczędnościami, ale słodka niezależność marzyła mi się co raz bardziej. Chociażby coś starego - i tak mój poziom życia zawsze będzie odstawał od innych przedstawicieli naszego półświatka, nie było nawet sensu okłamywać się w tej sprawie.
[...]
Gdy tylko wpadłam do mieszkania spotkałam narzekającego na kaca brata, który prosił o pomoc w jedzeniu śniadania.
- Ja pierdole, Justin. Czy my mamy po sześć lat by dojadać po sobie jedzenie?
- mruknęłam, jednak mój brzuch postanowił w tym momencie zaburczeć przypominając mi, że ostatni posiłek jadłam około północy.
- No widzisz? Przecież tego chcesz...
- uśmiechnięty brat popchnął po blacie talerz w moim kierunku.
- No niech ci będzie.
- przewróciłam oczami siadając przy blacie. Oj tak musiałam powiedzieć sobie, że dziękuję braciszkowi za to, że nie ma apetytu na kacu inaczej za chwilę zaczęłabym umierać z głodu.
- Jak już zjesz to ruchy, przypominam, że musimy iść po mój samochód.
- nad moim ramieniem pochylił się Max, odchyliłam się więc by na niego spojrzeć.
- Dlaczego właściwie zostawiłeś samochód sobie gdzieś na mieście?
- mruknęłam przełykając kolejny kęs jedzenia.
- Długa historia i nie chciałbym jej opowiadać.
- westchnął ciężko. - Za dużo...się stało.
Mój brat zakaszlał w tym momencie, a ja spojrzałam raz na jednego raz na drugiego...oookeeej cokolwiek się stało wolałam nie drążyć tematu, wystarczyło mi zrezygnowanie Maxa i dziwny uśmieszek na twarzy brata - im mniej się wie tym lepiej się śpi.
Gdy tylko skończyłam posiłek chłopacy ogarnęli się i ruszyliśmy ulicami Londynu w celu odebrania kolejnego auta Maxa, ja nie wiem co on robił z tymi samochodami, że co jakiś czas miał nowy i to zawsze ten sam model, po prostu był to dla mnie jakiś paradoks. W końcu znaleźliśmy jego ukochaną G-klasę pod jednym z podejrzanie wyglądających klubów - jeśli tu zachlali cieszyłam się, że mnie z nimi nie było.
Załadowaliśmy się do Mercedesa, oczywiście zostałam przez moją "ukochaną" żyrafę wysłana na tyły i nie miałam za dużo do gadania. Niby jestem starszą siostrą, ale czuję się pomiatana w tej relacji.
Max dowiózł nas do apartamentu. Zapukaliśmy do drzwi czekając, aż ktoś nam otworzy.

<Zeno?>

640 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz