środa, 15 września 2021

Od Hiddena CD ekipy z willi

 Cieszyłem sie z tak szybkiego wyjścia ze szpitala, jednak miałem na uwadze fakt, że to wyłącznie przez znajomości mojego brata mogłem teraz być z wszystkimi. Nie czułem się jeszcze najlepiej i nawet oddychanie czasami sprawiało mi ogromny problem. Tym bardziej ogarnięcie tylu ludzi i całej sytuacji zmuszało mnie do większego skupienia. 

- Hidden, nic Ci nie jest? - z przemyśleć wyrwał mnie głos Lydii, która chyba jako jedyna zainteresowała się moja obecnością tutaj. Nie widziałem w tłumie Lan, więc śmiałem twierdzić, że już gdzieś wybyła. Ta kobieta nie potrafiła usiedzieć 5 minut w jednym miejscu, więc kompletnie mnie to nie dziwiło. 

- Mam nowego kumpla, a tak poza tym to nawet fajnie jest być otrutym. - uśmiechnąłem się zawadiacko jak na mnie przystało i gestem reki wskazałem pręcik z kroplówką, który ciągnąłem za sobą. Na szczęście Lidka wydawała się najbardziej wyluzowana tutaj, a po mojej odpowiedzi wyraźnie odetchnęła z ulgą. 
Skierowałem spojrzenie gdzieś w głąb domu, a widząc minę Elodie, która bacznie obserwowała jak Zeno obściskuje się z Katfrin był co najmniej bezcenny. Nie była zazdrosna, ale w tym wyrazie twarzy było coś nie tak, gwarantuję. Nawet nie chciałem jej teraz zaczepiać, bo chociaż dziewczyna zawsze wykazywała się stoickim spokojem to nie znałem jej na tyle, by nie wywołać jakiegoś wilka z lasu całkowicie przez przypadek. Własnie w tym momencie zdałem sobie również sprawę, że z gabinetu Zeno wyszedł ktoś jeszcze i gdy tylko uświadomiłem sobie, do kogo należy ten parszywy ryj od razu mina mi zrzedła. 

-Hidden!? - dokładnie tak samo zdziwiony jak ja wskazał na mnie palcem

- Rhys!? - odwdzięczyłem mu się dokładnie tym samym gestem dawno nie czując takiego wstrętu i zszokowania w jednym. 

-Znacie się? - Zeno wyprzytulany przez Kat odwrócił się do nas zerkając na przybysza podejrzliwym wzrokiem. Zastanawiałem się powoli co tu się odjebało przez ten jeden dzień co mnie nie było. - W takim razie znasz mojego młodszego brata i nic nie powiedziałeś? -ponownie skierował pytanie do niego, a mnie w tym momencie zapaliła się lampka w głowie. 

- Nie wiedział, że jestem twoim bratem. Prawdopodobnie nigdy byś go tutaj nie uraczył, gdyby wiedział o tym wcześniej. - w moim głosie słychać było tak ogromny jad, że mnie samego przeszły ciarki. Złożyłem ręce na piersi i zerknąłem na niego porozumiewawczo. Tak naprawdę teraz miałem go w garści, bo wystarczył jeden fałszywy ruch, jedno nieprzemyślane słowo, a dostałby kulkę w łeb. Czasami zajebiście jest być młodszym rodzeństwem szefa mafii. 

-Nie lubicie się? - ponownie zaczął Zeno - Dziwne, bo wydawało mi się, że pałacie sympatią do tej samej kobiety. A przynajmniej ona nie kryje zainteresowania naszym Świeżakim.- kończąc zdanie uśmiechnął się nieznacznie, a mnie wręcz zamurowało. Nie miałem siły żeby się złościć, ale nie ukrywam, że krew się we mnie zagotowała. W idealnym momencie do salonu weszła Lan Ho. Myślałem, że już wybyła z domu, ale jak widać - ogromnie się pomyliłem. Wyglądała tak jakby słyszała cała rozmowę, albo raczej.. podsłuchiwała i teraz znalazła idealny moment na wejście kiedy temat zakręcił się dookoła niej. 

-Ty to zawsze wiesz jak obrócić kota ogonem. To wcale nie było tak..

- No mnie też się wydaje, że dosyć mocno ze mną flirtowałaś. - wtrącił się Rhys podczas, gdy ona delikatnie próbowała wybrnąć z sytuacji. Ja co chwilę kierowałem wzrok na inną osobę uświadamiając sobie, że w całym tym tłumie brakuje mi kilku osób. Ekipa co jakiś czas zmieniała prowadzącego rozmowy, ale do mnie mało co już docierało. Nie chciałem tego słuchać więc po prostu wziąłem swoją kroplówkę i dosyć powolnym krokiem skierowałem się do swojego pokoju. 

Nikt specjalnie mnie nie zatrzymywał, jednak odchodząc czułem na sobie wzrok paru osób. Gdy tylko otworzyłem drzwi do pokoju i już zamierzałem je za sobą zamknąć, między nie, a framugę wcisnęła się drobna łapka azjatki. Dobrze, że jeszcze refleks jest u mnie na poziomie, bo w przeciwnym razie dziewczyna mogłaby się pozbyć palców.

-Możemy...porozmawiać? - wychyliła się i spojrzała w moje oczy, które lekko zmrużyłem przez narastająca irytację. Oczywiście wpuściłem ja do środka zaraz po tym zamykając drzwi i prowadząc swojego Azora obok łózka. - Słuchaj to...

-Szczerze mówiąc ... nie chce słuchać tych usprawiedliwień. - wzruszyłem ramionami będąc do niej obrócony tyłem, bo ta nadal stała niemalże w drzwiach. Pierwszy raz chyba widziałem u niej tyle skruchy. -Rhys, Noah, Zeno... ja. Nawet ja nie potrafię obrócić sobie dookoła palca tyle kobiet w tak krótkim czasie. - westchnąłem jednocześnie delikatnie podśmiechując.

- Za kogo ty mnie uważasz w tym momencie? - jej ton zmienił się o 180 stopni i ze skruszonej dziewczynki stała się nieco bardziej agresywna. Cała Lan jak już zdążyłem zauważyć. Parsknąłem ponownie słysząc jej wyrzut,a podchodząc do ogromnego okna tuż przy nim odwróciłem się w jej stronę. Plecami opałem się o zimną powierzchnię, a głowę uniosłem lekko do góry, by nieco lepiej przyjrzeć się koreance.

-Nie wiem. Ty mi powiedz kim jesteś. - wyciągnąłem dłoń w jej kierunku i nie musiałem wcale długo czekać aż moja naburmuszona księżniczka podejdzie i poda mi swoją. Choć nie miałem za wiele sił, przyciągnąłem ją do siebie, by właściwie dzieliły nas centymetry. Dłoń, która przed chwila mi podała uniosłem lekko do góry i już za chwilę swój uścisk zsunąłem na nadgarstek swojej towarzyszki. - Albo jesteś moja, albo wszystkich, czaisz Lan Ho? - wypowiedziałem i tak dosyć cicho, ale gdy kończyłem to zdanie to jej imię już wręcz wymruczałem zbliżając swoje usta do jej i muskając delikatnie jej górną wargę. Nie pocałowałem jej, a jedynie chciałem pozostawić po sobie niedosyt, który da jej do zrozumienia co straci takimi wybrykami. 

-Nie jestem niczyją własnością.. - powiedziała robiąc dość długie przerwy między wyrazami tak jakby ciężko było jej zebrać myśli. Nic dziwnego skoro zaraz po moim wcześniejszym geście zjechałem na jej szyje lekko przygryzając wrażliwą skórę znajdująca się w tamtym miejscu.

- Zmienisz zdanie jak pociągnę to dalej? -zaśmiałem się zasysając jednocześnie miejsce za jej uchem i zostawiając jej tam delikatna malinkę. - Żartowałem. - pokazałem jej język i stanowczo odsunąłem się od dziewczyny - Teraz już nie da się ukryć, że ktoś Cię ma na celowniku, śliczna. -  wyszczerzyłem się wskazując palcem na piękną, bordową malinkę na jej szyi. 


<Lan Ho?>

988 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz