Powrót do Londynu to było najlepsze co mogłam teraz zrobić. Tęskniłam do dawnego życia w gangu, gdzie musiałam uważać na każdy swój krok, a nowy dzień przynosił jeszcze większy dreszczyk emocji. Tym bardziej szczęśliwa byłam kiedy w końcu mogłam zobaczyć się z kuzynem i jego zgrają. Co prawda większości z nich nie znałam, bo kiedy tutaj mieszkałam to nasz skład ciągle się zmieniał ze względu na dosyć agresywne akcje i częste strzelaniny.
-Dawno nie słyszałem lepszego żartu. - mężczyzna tak jak stał to chyba musiał usiąść słysząc moją głupotę. Nie zareagował jakoś przesadnie z agresją. Oceniam to jako reakcję bardzo dobrą w skali nerwicy. - Dobrze, że już przyleciałaś, bo nie dostałabyś więcej L4. - wypuścił z ust dym, a już po chwili wcisnął końcówkę papierosa w szklaną popielniczkę. - W każdym razie zaczniesz z grubej rury, bo przed tobą siedzi nowy członek naszego gangu, a reszta za chwilę powinna tu być. Przedstawię Ci wszystkich.
- Zwolnij, ja nawet nie zdążyłam odstawić bagaży do hotelu, a ty już..
- Nie dyskutuj, bo tracimy tylko czas. - zgasił mnie jak to miał w zwyczaju. - To jest Aidan, trzeba będzie go wprowadzić w temat i najlepiej tak samo szybko jak ciebie zapoznać z resztą załogi.
Słuchałam wszystkiego co do mnie mówi, a leciał niczym karabin maszynowy. To, że on wszystko szybko kalkuluje nie znaczy, że każdy taki jest! Zerknęłam na chłopaka, który siedział tuż obok, a nasze wymowne, zimne spojrzenia mimowolnie stoczyły ze sobą krótką walkę. Co to jest za typ? Jak zerknęłam w jego oczy to czekałam jeszcze tylko na lasery jak u Supermana. Podejrzewam, że ani ja, ani on nie słuchaliśmy co tam Vincent do nas pierdoli. Po prostu bitwa na spojrzenia była ciekawsza. Nim się spostrzegłam zrozumiałam, że...
-..... to jest to twoje dziurawe wojsko? - odwróciłam się na pięcie w stronę drzwi, gdy tylko usłyszałam jak się otwierają. Do środka pomieszczenia weszły dwie kobitki i dwóch mężczyzn, a razem z nimi... ogromny smród.
- Nie bardziej dziurawe niż ty. - ponownie zripostował moje zdanie, po czym wstał i przeszedł kilka kroków w stronę okna. Nie wyglądał na specjalnie zadowolonego, ani też... specjalnie zdenerwowanego. Można powiedzieć, że nie potrafiłam w tym momencie wyczuć jego paska złości, który w mojej obecności lubił niebezpiecznie skakać.
- Jak dla mnie to mierzysz coraz niżej jeśli chodzi o skład gangu. - westchnęłam mierząc po kolei wszystkich zebranych, a w szczególności dwójkę najbardziej przerażonych [Rhys i Nat]. - Może przedstawisz mi całe twoje wesołe przedszkole?
< Vincent?>
500 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz