sobota, 2 października 2021

Od Lukrecji CD Harveya

 Możliwości na poznanie kogoś nowego z innego ganku lub z innej branży przestępczej było naprawdę dużo, ale nigdy w życiu nie spodziewałam się, że na mojej drodze stanie akurat POLICJANT. I to w dodatku brat jednego z naszych kolegów po fachu. Zdałam sobie sprawę z tego zbyt późno, by teraz zacząć udawać przerażona, bo jednak faktem było to, że nie reagowałam taką samą paniką na takie wydarzenia jak wszyscy pozostali tam zebrani. Po takich wtopach własnie bardzo łatwo było rozpoznać kogoś należącego do tutejszych gangów, a ja byłam najlepszym przykładem osoby, która nie uważa na takie sytuację. Gdyby obserwatorem tego wszystkiego był mój starszy brat to pewnie moja kariera gangsterki skończyłaby się szybciej niż zaczęła. 

Wszystkich zebranych wyprowadzono na dwór, a w tym również mnie. W międzyczasie padło też pytanie o moje imię, na które tym razem postanowiłam odpowiedzieć i to nawet zgodnie z prawdą. Próba oszukania policjanta mogłaby tylko wzbudzić większe podejrzenia, a teraz musiałam jakoś wybrnąć ze swojego wcześniejszego niedopatrzenia. Rozejrzałam się dookoła widząc pełno migających świateł radiowozów, rannych i przerażonych ludzi oraz biegających ratowników.  

- Ty na ogół jesteś taka spokojna, czy po prostu jesteś w takim szoku? - wyrwał mnie z rozmyśleń głos mężczyzny stojącego tuz obok mnie. No tak - nie odstępował mnie na krok pewnie ze względu na sytuacje. 

- Ja? - odwróciłam głowę w jego stronę lekko spłoszona - Nie... ja... po prostu trochę nie ogarniam sytuacji. - wybrnęłam szybko posyłając mu lekko nerwowy uśmiech. Nie skłamałam, ale nie powiedziałam tez całkowitej prawdy. Nie byłam w szoku ze względu na strzały, a bardziej na to, że jakiś debil odważył się wejść na teren Pangei z bronią i ostrzelać klub. Właściwie... złapanie przez policję to był dla niego łagodniejszy wyrok, bo jak dorwaliby go ludzie z gangu to skończyłoby się pewnie na torturach. 

- Nie dziwię się. Sam musiałem szybko wytrzeźwieć kiedy to wszystko się działo. - przytaknął mi rozglądając się jeszcze po miejscu zdarzenia. W tym momencie miałam chwilę, by mu się przyjrzeć. Nie wyglądał na poważnego faceta, a mimo wszystko z wyglądu wydawał się.... bardzo dojrzały? Nie ma to jak oceniać książkę po okładce już kilka godzin po poznaniu. Niestety nie podlegało żadnej dyskusji to, że kobiety patrzyły w pierwszej kolejności na wygląd, a on wydawał się mega interesujący. 

- Chce do domu... - schyliłam się by ściągnąć uwierające mnie już w tym momencie szpilki.

- Przeziębisz się jak będziesz stała na boso. - westchnął zwracając mi uwagę na moje gołe stopy jak na gentelmana przystało. - Odwiózłbym Cię do domu, ale policjantowi po alkoholu po prostu nie wypada.

- Gdybyś nie był policjantem to wsiadłbyś za kółko, prawda? - ponownie zerknęłam w jego oczy porozumiewawczo, jednak ten w żaden sposób nie odpowiedział mi słownie, a jedynie puścił oczko w moim kierunku. Pokręciłam głową ze zrezygnowania i sprawnie wyciągnęłam telefon z małej torebki przewieszonej przez ramię. 

Moja mama była już na miejscu w związku ze zbliżającym się bankietem, jednak wydawało mi się, że nie będzie zadowolona kiedy oznajmię jej, ze jedzie ze mną jakiś 'starszy pan' - przynajmniej w jej mniemaniu. Tak więc gdy tylko wykręciłam numer od razu sobie odpuściłam, a mój nowy kolega stwierdził, że po prostu wezwie taksówkę. W sumie... to był dobry plan i wcale nie taki błyskotliwy. Wsiedliśmy do samochodu za jakieś dosłownie 5 minut, a w tym czasie zdążyłam jeszcze trochę pomarudzić jak bardzo nie udała mi się impreza.

- Powinnaś się cieszyć, że żyjesz, a nie narzekać na brak wrażeń. - zripostował mnie zapinając pasy w taksówce. 

- W Londynie ciągle dzieją się takie rzeczy, na razie jeszcze wyszłam bez kulki w płucach także czerpie z życia pełną garścią. Swoją drogą nawet mi się nie przedstawiłeś... - zerknęłam w jego stronę opierając głowę o przyciemnianą szybę samochodu. Dopiero teraz poczułam buzujący we krwi alkohol i coraz ciężej było mi ustabilizować obraz. 

- Harvey Fuller. 

- Inne nazwisko niż Rhys? - od razu obrałam ponownie temat rodziny Rhysa. Nie mówił o sobie za wiele, a jego obecność u mnie w mafii zaczęła mnie mocno zastanawiać. Zwłaszcza, że jest totalnym świeżakiem, a podobno wpłacił pokaźna sumkę pieniędzy..... gdzieś tam. Nie udało mi się wtedy wszystkiego dokładnie podsłuchać, wiem tylko tyle, że kłamał, że to za pełnienie funkcji modela. Rhys nie zdążył dostać od Zeno jeszcze żadnego zlecenia więc faktycznie... nawet mnie zaczęło zastanawiać skąd wziął pieniądze. 

- Jest moim przyrodnim bratem, to przez to. - od razu wytłumaczył sytuacje na co ja jedynie skinęłam głową. 

Droga do domu moich rodziców minęła nam bardzo szybko, dlatego zaproponowałam żeby wszedł do mnie i opowiedział mi trochę, a w zamian za to ja opowiem mu o życiu jego przyrodniego brata w Londynie. Oczywiście nie miałam o nim zielonego pojęcia, dlatego musiałam wymyślać na poczekaniu jakies bzdury, albo ograniczać się wyłącznie do tych faktów, które były mi dobrze znane. Wchodząc do ogromnej willi mieszczącej się na przedmieściach: odłożyłam klucze na komodę i wpuściłam chłopaka do środka. Na całe szczęście nikogo nie było w domu, bo wszyscy pewnie siedzieli w willi w lesie, do której przecież nie mogłam go zabrać. Lepiej żeby znał moje życie od tej prywatnej strony. Zaprosiłam go do salonu i czym prędzej skierowałam się do barku, z którego wyciągnęłam półsłodkie wino. 

- Czy coś Ci będzie jak pomieszasz alkohol? - podniosłam butelkę lekko do góry i pomachałam nią  chcąc usłyszeć ciecz obijającą się o szklane ścianki naczynia. 


< Harvey? > Sorki za marną akcje, odwdzięczę się w naturze w przyszłości xD >

861 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz