niedziela, 3 października 2021

Od Rhysa CD Taigi

 Zastanawiałem się przez cały dzień, jaką kolację powinienem przygotować. Nie chciałem, aby to było jakieś zwykłe danie, które jada się na codzień. Coś takiego nie wchodziło w grę. Moje zdolności kulinarne pozwalały mi nieco zaszaleć w kuchni. Uwielbiałem to robić. Uważałem, że wychodzą mi całkiem smaczne potrawy. Być może chciałem odrobinkę pochwalić się moją kuchnią i zaimponować dziewczynie. Mogłem się domyślać, że nie miała zbyt wielu znajomych kucharzy, którzy równie dobrze by gotowali.

Zdecydowałem się w końcu na wołowinę. Kurczak byłby zbyt oklepany i najprostszy w przygotowaniu. Taiga nie wspominała o tym, że jest wegetarianką. Dzięki temu miałem szersze pole do popisu. Było tyle możliwości, że sam nie wiedziałem, co wybrać. Padło na wołowinę. Dopiero później zdecydowałem, co zrobić do tego mięsa. Jak połączyć smaki, by razem współgrały.

Pilnowałem jedzenia, aby się nie przypaliło, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Wszystko miałem już przyszykowane. Stół i całe nakrycie. Spodziewałem się tylko jednej osoby o tej porze. To mogła być tylko Tai. Otworzyłem jej drzwi, zapraszając do środka. Obserwowałem jak rozgląda się po wnętrzu. Zastanawiałem się, co myśli o moim mieszkaniu. Faktem było, że nie spędzałem zbyt dużo czasu w domu. Dzięki członkostwu w dwóch mafiach oraz pracy w cukierni miałem mało czasu na sprawy osobiste. Żyłem w ciągłym biegu. Powoli mnie to męczyło, ale nie mogłem się wycofać. Ani Zeno ani Vincent nie przyjąłby mojej rezygnacji. Nie zostawiliby mnie w spokoju, gdyż znałem ich twarze i nazwiska. Nie mogliby puścić mnie, mając nikłą nadzieję, że nigdy ich nie wydam. To było zrozumiałe, lecz przez to byłem uwięziony.

Słysząc pytanie Taigi, zamyśliłem się dłuższą chwilę. Tak naprawdę nie wiedziałem o tym balu za dużo. Zeno nie poinformował mnie o szczegółach. Po prostu miałem stawić się na tym głupim balu u jego rodzinki z osobą towarzyszącą. I tyle. To był bardziej rozkaz niż zaproszenie. Nie miałem wyboru. Bal nie brzmiał jakoś strasznie. Oby tylko nie wywiązała się z tego żadna strzelanina. Nie chciałbym znaleźć się w jej w centrum. W dodatku w to wszystko wplątałem Taigę. Nie było już odwrotu.

- W sumie to taka spokojna, rodzinna uroczystość. W zasadzie to uroczysta kolacja, możliwe, że będzie okazja by potańczyć - stwierdziłem, przygotowując jedzenie.

Spojrzałem na nią przez chwilę, by następnie znów powrócić do szykowania posiłku.

- Więc trzeba odpowiednio się ubrać - stwierdziła Taiga, zaraz dodając - Zapewne wszyscy jakoś się odstawią, nie mogę zepsuć pierwszego wrażenia.

- Jestem pewien, że bez względu na to, co byś ubrała, olśniłabyś ich wszystkich - powiedziałem pewny swoich słów, kładąc w tym czasie talerz z potrawą przed dziewczyną. - Smacznego, mam nadzieję, że będzie ci smakować.

- Wygląda niezwykle apetycznie - stwierdziła, lekko się uśmiechając.

Sam również poszedłem w jej ślady i spróbowałem potrawy. Wyszła dokładnie tak, jak zaplanowałem. Wszystko do siebie pasowało. Spojrzałem ukradkiem na Tai, chcąc ocenić po jej wyrazie twarzy to, czy jej smakuje. Może nie przepadała za wołowiną? A może to groszek nie był najlepszym pomysłem? Nie dostrzegając na jej twarzy grymasu, nieco odetchnąłem.

- Myślałaś może o jakiejś konkretnej kreacji na to zbliżające się wydarzenie? - zapytałem.

Taiga?

495 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz