wtorek, 23 listopada 2021

Od Mikey'ego CD Rhys [+18]

Minął miesiąc od tamtego dnia. Zdjęcie szwów, potem gipsu, a następnie rehabilitacja. Szła całkiem sprawnie, mimo kilku dosyć sporych kłótni. Dochodziło nawet do rękoczynów, ale to na, kiedy indziej, gdyż teraz jakby nie patrzeć mam nawał pracy. Foto modeling, przeszedł na dalszy plan, przez tamten wypadek, musieli sprawdzić wszystkich, do tego też doszedł zaplanowany wyjazd. Miał trwać około tygodnia gdzieś za granicą, dokładnie jeszcze nie wiadomo. Dlatego też, gdy oni planują, ja mogę zająć się innymi sprawami. Przyszedł nowy towar, który trzeba rozprowadzić i znaleźć nowych kupców. Różni się od innych, wyglądem, kształtem oraz smakiem i tym całym działaniem. Nazwali to "Białe szaleństwo", a też drugą nazwę "Alice". Chemik dołożył coś od siebie, gdyż co pigułki się różnią. Dlatego też trudno rozpoznać je, czy to rzeczywiście Alice albo Białe szaleństwo.
W parku odbywał się festyn, na którym ma być zespół na żywo, pełno ludzi. Będzie można wynaleźć klientów. Co druga osoba dawała mi gotówkę, a ja im pigułki w małym ciemnym opakowaniu. Po jednej, dwóch, trzech i tak do pięciu. Można wziąć od razu pięć, ale nie doradzam, wystarczy jedna albo dwie. Wystarczającego kopa się dostanie. No, chyba że chcą zginąć wówczas, mi to bez różnicy.

*** 

Moja zmiana w klubie, musiałem odbębnić wiele godzin, gdyż przez cały miesiąc mnie nie było. Nawet jeśli wziąłem urlop, innym utrudniło to robotę. Czasem, gdy podawałem gotowego drinka, wraz z nim pojawiała się gotówka. Nie płacili nią za alkohol, tylko za kupno nowego towaru. Nawet jeśli mnie nie było, moi ludzie sprzedawali. Niektórym szło dużo lepiej innym dużo gorzej. Gdy zauważyłem chłopaka, który jakiś czas temu mi obciągnął, choć zaledwie może z rok temu sypialiśmy ze sobą regularnie. Pamiętam, że miał wtedy chłopaka i musieliśmy skończyć. Choć nawet jeśli go miał przychodził do mnie. Moja historia z nim nie skończyła się, choć może... Wciąż mam czasem chęć iść z nim do łóżka, jest na tyle fajny, oraz wyrobiony w tym, nie chce się stracić tak dobrze wytrenowanego szczeniaczka.
Jedna z dziewczyn wzięła moich klientów, gdyż szczeniaczek został przez dwóch typków zabrany do kibla. Ruszyłem za nimi. Wszedłem tuż po nich do pomieszczenia. Może nie od razu mnie zauważyli, ale gdy odchrząknąłem, spojrzeli na mnie. Młody schował się za mnie, a tamta dwójka najwidoczniej byli, aż nadto odważni.
- Klęknij. Liż. - wydałem polecenia blondynowi o zielonych oczach, wyglądał jak playboy, chociaż jego zachowanie wskazywało na te zbliżone do sprzedawczyka. Blondyn wziął się do roboty, a ten drugi brał go od tyłu. Przynajmniej też na tym skorzystam. Szczeniaczek był na tyle dobry, że mogłem swobodnie przygryzać jego skórę na szyi i szczęce. Słodkie ciche jęki, sprawiały jedynie, że stawałem się bardziej chętny, by go przelecieć. Wiedziałem jednak, że nie tak szybko, zabawię się, podkręcę go i puszczę go, aż sam poprosi o zaspokojenie.
Blondasek, szło mu całkiem nieźle. Gdy chciał się odsunąć, chwyciłem go za włosy i przycisnąłem, by się dławił. Skoro tak chętnie to niech robi swoje. Ze szczeniaczkiem doszedłem dalej, gryzienie i szczypanie sutków, a moja dłoń powędrowała w jego spodnie, by móc miętosić ten jędrny tyłek. Tuż przed włożeniem w niego palca, zabrałem dłoń, gdyż chłopaczek musiał nawilżyć swoją śliną i tym sprawnym językiem moje palce, bym mógł jak w niego je włożyć, by nie robić tego na sucho. Dałem blondaskowi odsapnąć, gdyż widziałem, że nadszedł już odpowiedni czas.
- Twoja kolei, do roboty. - rzekłem do drugiego. Ten jednak nie był taki chętny. Nie cackałem się ze szczeniaczkiem i wsunąłem w niego dwa palce, słodko i dosyć głośno jęknął. Sprawiało mi to frajdę oraz satysfakcję. Blondasek pomógł brunatowi z szarymi oczami i tatuażem na szyi, który miał w języku kolczyk. Będzie sprawiać mi to jeszcze większą frajdę. Gdy tylko brunet wziął do ust mój sprzęt, nie cackałem się z nim i przycisnąłem go zdecydowanie, by brał głębiej. Wiedziałem, że ma głębokie gardło, gdyż wielokrotnie robił mi laskę i nie tylko mnie. Jest z tego znany, ale później fajnie się go posuwa, tak samo, jak niektórych tutaj pijanych hetero. Przynajmniej zaliczać i mogę mieć to z głowy, co sprawia mi wielką przyjemność. W końcu mogę zaliczać, przez ten miesiąc, nawet obciąganie nie sprawiało mi przyjemności. Dlatego też teraz muszę skorzystać z tego na całego.

***

Szczeniaczek, doszedł może z dwa, trzy razy i wciąż chciał więcej. Zostawiłem go, by patrzył, jak sobie używam blondaska i bruneta na zmianę, albo i obu na raz. Szczerze to nie byłem pewny, czy spotkam Rhysa, gdyż przez pewien czas go zbywałem. Poczułem jak szczeniaczek, zaczął całować mnie po ramionach i się ocierał, spragniony. To jednak nie czas na niego, jeszcze nie teraz.
- Patrz, nie dotykaj. - rzekłem do młodego chłopaka. Blondasek miał dosyć, za to brunet twardo się trzymał, nawet jeśli miał patrzeć na siebie w lustrze, zawstydzony i jęczący. Zmieniałem pozycje, by mieć większą zabawę, czasem zwalniałem, oraz galopowałem, doprowadzając ich do obłędu. Nie liczyłem, ale gdy skończyłem, odrzuciłem go obok blondaska. Oblizałem wargi i złapałem za młodego, posadziłem go na umywalce, bez spodni i bokserek. Językiem i palcami dotykałem jego sutków, ssałem je i się zwyczajnie nimi bawiłem, by pogrzać bardziej szczeniaczka. Pocałunkami schodziłem niżej, aż musnąłem językiem członka szczeniaczka. Gdy tylko mój gorący oddech i język napotkał jego, chłopaczek zajęczał. Spodobało mi się to jeszcze bardziej i zwyczajnie w świecie klęknąłem, by mu obciągnąć. Tutaj jednak droczyłem się z nim dłuższą chwilę, zanim ruszyłem dalej.
- Mikey. - wyjęczał akurat, gdy się podniosłem i oblizałem wargi. Musnąłem jego wargi, po czym go odwróciłem do siebie tyłek, by mógł patrzeć w nasze odbicie. Tak seksownie się prezentował i to zażenowanie, mnie podnieciło, co spowodowało, że nie przejmując się niczym, zwyczajnie w niego wszedłem. Tego najwyraźniej potrzebowałem, teraz najbardziej. Tamta dwójka najwyraźniej jedynie patrzyła jak, ja się doskonale bawię. Podniosłem chłopaka i ruszyłem bliżej tamtej dwójki. Przygryzłem uszko szczeniaczkowi, który zawstydzony, był patrzeniem innych, ale coraz chętniej ciaśniej się robiło. Wiedziałem, że się zbliżam, ale to jeszcze nie ten czas. Dlatego też kolejne minuty droczyłem się z drobnym chłopaczkiem, by podkręcić go do ostateczności i móc skończyć z całą trójką.

***

Wyszedłem z kibla, akurat zapinałem spodnie i poprawiałem koszulkę, gdy naprzeciwko mnie pojawił się Rhys. Wyraz jego twarzy był dziwny, ale nic nie powiedział. Podszedłem jedynie do niego i się pochyliłem.
- Co u ciebie cukiereczku? - spytałem. Tak jakby to, co zdarzyło było, jednorazowym przypadkiem.

Rhys?

1031 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz