- Naprawdę musisz już iść? - usłyszałem zaspany głos tuż przy sobie, na co mimowolnie się uśmiechnąłem.
Siedziałem na brzegu łóżka i zakładałem skarpetkę. Spojrzałem na Taigę, którą okrywał jedynie brzeg kołdry. Gdybym nie musiał śpieszyć się do pracy, chętnie zostałbym tu dłużej. Dziewczyna rozciągnęła się, przykładając policzek do poduszki. Musiałem oprzeć się pokusie, aby nie zawędrować wzrokiem niżej. Wtedy już na pewno byłbym spóźniony do cukierni i tym razem właściciel by mnie wyrzucił. Ostatnio dość często podpadałem.
- Niestety, moja piękna - powiedziałem, podnosząc się, jednocześnie poprawiając swoją bluzkę, która wczoraj skończyła na podłodze. Zresztą jak wszystkie nasze ubrania. - Nie mogę zostać, choć szczerze wolałbym nie wychodzić.
Zgarnąłem ubranie dziewczyny i odłożyłem na brzeg łóżka, aby nie walały się po podłodze. Podszedłem do niej i nachyliłem, całując jej czubek głowy. Uśmiechnąłem się na myśl o wspaniałej nocy, jaką razem spędziliśmy. Ostatnio coraz częściej zostawałem u niej na noc lub ona u mnie. Byłem prawdziwym szczęściarzem, że dziewczyna jeszcze nie miała mnie dosyć i najzupełniej w świecie nie przegoniła.
- Śniadania tym razem już nie zdążę zrobić, ale wpadnij w wolnej chwili do cukierni - powiedziałem. - Dla mojej ulubionej klientki dam zniżkę.
- Tylko zniżkę? - zaśmiała się, obserwując mnie szykującego się do wyjścia.
- Wpadnij, to po negocjujemy - odparłem.
Przez resztę dnia pracowałem w cukierni. Zajmowałem się tym co zawsze, czyli pieczeniem różnych rodzajów ciast, tortów, babeczek. W międzyczasie dekorowałem wcześniej przygotowane pralinki. Uwielbiałem swoją robotę.
Mój dzień w pracy umiliła wizyta Taigi. Jednak przyszła. Pozwoliłem jej jako pierwszej spróbować nowej wersji muffinki. Przepis udoskonalałem poprzednim razem, lecz czekałem na opinię. Jak się okazało, mogłem cieszyć się pełnym sukcesem. Smakowało jej, dzięki czemu mogłem przygotować kolejną serię tego wypieku. W cukierni panował dość spory ruch, gdyż zbliżało się południe.
Wieczór szybko nastał. Cały dzień minął dość pracowicie. Teraz wchodziłem do klubu, gdzie umówiłem się ze swoimi znajomymi. Dawno się z nimi nie widziałem. Trzeba było nadrobić te ostatnie spotkania, które mnie ominęły. Przechodziłem właśnie obok drzwi prowadzących do łazienki, kiedy z tej męskiej wyszedł chłopak. Nawet nie zwróciłem na niego uwagi do czasu, aż mnie nie zatrzymał. Słysząc słowa, które do mnie skierował, skrzywiłem się. Spojrzałem na niego, zastanawiając się ile wypił czy co gorsza, czego się naćpał. Często nie rozumiałem słów jakie do mnie kierował czy też jego zachowania.
- Mam zamówić ci taksówkę? - zapytałem. - Masz dość na dzisiaj?
Mikey?
388 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz