Zdecydowanie bardziej odpowiadało mi towarzystwo samej dziewczyny niż tej zgrai z mafii do której należałem. Miała jednak rację, należało wrócić by rozwiać wątpliwości na temat tego, czy żyjemy i nawzajem się nie pozabijaliśmy. Jeśli miałbym być szczery, to jedyną osobą jaka by zginęła, byłaby mną. Mogłem się założyć, że Taiga szybciej pozbawiłaby mnie życia, niż choć pomyślałbym by ją zabić. Nikogo jeszcze nie zabiłem. Jeszcze.
- Pieprzyliście się? - zapytał Greg, zarzucając na moją szyję swoją wielką łapę. Uwiesił się, przygniatając nieco swoim ciężarem. - Ładna lalunia, prawda?
Przy okazji rozlał na mnie nieco alkoholu, którego resztki znajdowały się w butelce. Po prostu pięknie. Skrzywiłem się zniesmaczony. Co za obrzydliwy facet. Dlaczego akurat jemu musiałem towarzyszyć przy zleceniach? Wolałbym każdą inną osobę, tylko nie jego. Szczerze moja niechęć do niego zaczęła się pogłębiać z każdą minutą.
- Spieprzaj - odparłem jedynie, odpychając go i uwalniając się od niego i odchodząc na bezpieczną odległość.
Faktycznie całe towarzystwo nieźle się bawiło. Wszyscy byli pijani. Jakież to było nieodpowiedzialne. Na szczęście jeszcze się nie zataczali, więc mogli w miarę normalnie wrócić o własnych siłach. Taiga wyszła wcześniej, nie została do końca. Wciąż pamiętałem nazwę klubu, do którego powinienem się jeszcze dziś udać, by ją spotkać. To stanowiło miłą odmianę po tym wieczorze. Oby tylko nie okazało się, że sobie ze mnie zażartowała.
Kiedy mafijne sprawy były załatwione i nie szykowało się kolejne zlecenie, uznałem, że należy się teraz zrelaksować. Gdy dotarłem do domu, pierwszym co zrobiłem było wzięcie porządnego prysznica. Musiałem pozbyć się tego smrodu piwa, które zostało na mnie rozlane. Samo ubranie się również nie zajęło mi dużo czasu. Nie stroiłem się jakoś specjalnie. Ze swojej szafy wyciągnąłem czarny t-shirt z jakimś nadrukiem oraz tego samego koloru długie spodnie. Cóż, powinno wystarczyć. To włosy były bardziej wymagające. Postanowiłem je ułożyć jak zwykle, zaczesując do góry. Zanim jeszcze opuściłem dom, użyłem swoich ulubionych perfum. Tak wyszykowany wezwałem taksówkę. Skoro planowałem pić, musiałem jakoś później wrócić.
Na miejscu okazało się, że bar cieszył się dość sporą popularnością. Sporo osób tu przybyło. Było kilkanaście minut po dwudziestej pierwszej. Przecisnąłem się przez tłum ludzi, zmierzając w stronę baru. To tam miała czekać na mnie Taiga. I czekała. Zauważyłem ją na jednym ze stołków. Przy niej znajdował się jakiś młodszy chłopak. Czyżby znalazła sobie towarzystwo? Ruszyłem dalej, aż dotarłem do kobiety.
- Widzę, że już zaczęłaś - powiedziałem, wciąż wpatrując się w jakiegoś dzieciaka, który nie odpuszczał.
Chyba był podpity, gdyż świadczyło o tym jego namolne zachowanie. Nawet w mojej obecności próbował podbijać do Taigi. Chyba czegoś tu nie rozumiał. Ktoś musiał przegonić tego szczyla. Za wysoka liga jak na niego.
- Naprzykrza ci się? - zapytałem Taigi raz jeszcze na tyle głośno, aby i on usłyszał.
Młody zaczął coś bełkotać pod nosem o sztukach walki, jakich to on nie zna. W sumie wywołał we mnie cichy śmiech i szczere rozbawienie niż strach. Kto by się w ogóle go wystraszył? Byłem od niego starszy. Potrafiłem się bić, ale akurat w tym wypadku postanowiłem oszczędzić dzieciakowi obitej buźki. Wystarczyło dać dwa kroki w jego stronę z przygotowaną do uderzenia pięścią, aby odpuścił. Wyniósł się stąd dość szybko. Zniknął w tłumie, zapewne wracając do swojego towarzystwa. Ciekawe komu jeszcze będzie dzisiejszej nocy szpanował swoimi umiejętnościami walki.
- Mam nadzieję, że długo nie musiałaś się męczyć w jego towarzystwie - powiedziałem, zajmując stołek tuż obok Taigi.
- Miałam zamiar stąd odejść, w sumie straciłam nadzieję, że w końcu się zjawisz - przyznała, spoglądając na swojego drinka.
- Troszkę się spóźniłem - przyznałem bez bicia. - Ale oto jestem. Już możesz czuć się uratowana od młodych i napalonych byczków. Co pijesz? Polecasz jakiegoś specjalnego drinka, którego powinienem spróbować?
Taiga?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz