Uśmiechnęłam się do siebie, myśląc nad jego słowami. Czy towarzystwo mi się nie znudziło. O dziwo nie, nie był nudny, nachalny, czasami nawet bywał zabawny, a także był całkiem przystojny i siedząc obok niego czułam miłą woń męskich perfum.
- Chętnie bym gdzieś poszła - Podałam mu dłoń i wstałam na proste nogi otrzepując się z piasku. - Ale jeżeli się nie pojawimy zacznie być to dla nich podejrzane, zaczną się oskarżać nawzajem, że jedno drugie zabiło, i jeszcze tam się poleje krew - westchnęłam.
- Coś w tym jest, chociaż gdzieś miałem nadzieję, że tego nie powiesz głośno - Uśmiechnął się, chowając ręce do kieszeni z uśmiechem.
- Jeśli chcesz ze mną gdzieś wyskoczyć wieczorem, to po prostu powiedz - Ułożyłam dłoń na karku - Oczywiście nie uznawaj tego za randkę - Zaznaczyłam, wręcz ze śmiechem.
- Kobiety, wszystko sprowadzają do jednego - Pokręcił rozbawiony głową - Ale fakt jest taki, że wyskoczyłbym gdzieś do klubu, na drinka - Westchnął
- No to umówieni, o 21 na brze w Fali, też bym się dzisiaj czegoś napiła - Skwitowałam zabierając pełną butelkę w alkoholem, a otwartą dokończyłam wyrzucając butelkę do kosza.
Gdy doszliśmy do reszty negocjacje już się kończyły, na szczęście wystarczyło tylko, żebym się określiła w jakie dni mogę być do dyspozycji i mogłam już wyjść, co uczyniłam. Większość tam po alkoholu zaczyna rzucać zgryźliwymi tekstami, a to niby przypadkiem wplatając niewinne komentarze na temat mojej "workowatej" figury. Faktem jest, że do pracy przychodziłam jedynie w dużej bluzie, nie lubiłam eksponować swojego ciała, mimo iż trenuje, to Ci ludzie są nieobliczalni.
Wieczorem zmieniłam długie spodnie na czarne krótkie spodenki, pod spód założyłam pończochy, gdyż mimo wszystko nie było najcieplej, a na górę szary top, który odkrywał delikatnie brzuch i ramiona, na całość narzuciłam czarną skórzaną kurtkę. Lekki makijaż, szyja spryskana ulubionymi perfumami, rozpuszczone włosy i srebrne kolczyki w uszach. Praktycznie byłam już gotowa. Wyciągnęła jedne z moich ulubionych szpilek, czarne, sznurowane za kostkę i wyszłam z domu, wkładając wszystko co ważne do torebki. O umówionej godzinie sączyłam już drinka przy barze. Nie wiedziałam, czy chłopak dotrze czy nie, jednak miałam zamiar mimo wszystko się napić, i może nawet trochę potańczyć.
- Hej piękna, sama w takim miejscu? I to jeszcze sama z drinkiem, nie dobrze, nie dobrze, taka piękna dama nie powinna być sama - Jakiś młody chłopak, który chyba ledwo skończył 18-lat oparł się o bar obok mnie.
- Taki młody chłopak, również nie powinien być sam, nie wiesz, że to niebezpieczne? - Podniosłam jedną brew.
- Słodziutka, ja ćwiczę sztuki walki, jeden cios i typ leży, chcesz się przekonać, jaką mam... moc, tu i ówdzie? - Zaczął się do mnie zbliżać. Był pijany, i głupi, nie było sensu się z nim kłócić. Chciałam wstać i odejść, ale zaraz obok mnie pojawił się Rhys.
- Już jesteś - uśmiechnął się do mnie, a zaraz później spojrzał na młodego chłopaka.
- W sumie to prawie wychodziłam - Mruknęłam.
Rhys?
465 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz