Jedną z głównych zasad, które należało stosować podczas parania się nielegalnymi pracami dało się sformułować mniej więcej w ten sposób, że jeśli raz zdecydowało się na nawiązanie jakichkolwiek bliższych relacji z członkami mafii, to już nigdy nie należało się spodziewać, że kiedykolwiek uda się je w pełni zerwać, o czym Calixte przekonał się wielokrotnie na własnej skórze. Nawet teraz, gdy za sprawą jednego z emerytowanych już policjantów, spędził trzy długie lata pełniąc swe codzienne obowiązki w roli stróża prawa, przechodząc z rana koło lustra nie mógł spojrzeć sobie prosto w oczy i powiedzieć, że wreszcie stał się w pełni przykładnym obywatelem, za jakiego chciałaby go uznawać zdecydowana większość londyńskiego społeczeństwa.
Pragnąc chronić swoich najbliższych przed okrutną zemstą ze strony rządzących miastem przestępców, musiał nadal przynajmniej czasami z nimi współpracować tak jak za tych dawnych czasów, gdy był jeszcze hakerem. O swoje bezpieczeństwo raczej się nie martwił, przecież skoro jeszcze stąpał po tym okrutnym, pełnym chaosu świecie, chyba wiedział jak o siebie zadbać. Owszem, niejednokrotnie ta czarna, przerażająca dama zwana powszechnie śmiercią próbowała zajrzeć mu w oczy, ale w końcu zawsze mu powtarzano, że przyjdzie ona wcześniej czy później po każdą żywą istotę. Z tym, że on niespecjalnie śpieszył się na tamten świat. Miał zdecydowanie za dużo grzechów do odkupienia, a w dodatku mała Eurydice wciąż go potrzebowała. Co innego gdy ta piegowata istotka dorośnie. Wtedy będzie mógł zrealizować przynajmniej część tych szalonych pomysłów, które już teraz chodziły mu po głowie. Zapewne przy realizacji któregoś z nich zginie, ale przynajmniej zrobi to w taki sposób, w jaki sobie wcześniej zaplanował. Póki co jednak zamierzał wykorzystać chwile, które mu jeszcze pozostały do namieszania w szykach innym nawet jeżeli miało to oznaczać po raz kolejny zaryzykowanie straty obecnego stanowiska, co z pewnością by nastąpiło, gdyby ktoś z jego koleżanek lub kolegów po fachu odkrył, że część informacji zgromadzonych podczas uczestniczenia w policyjnych zebraniach Álvares przekazuje w ramach ostrzeżenia gangsterskim wtykom. Oczywiście nie był na tyle głupi, by widywać się z nimi w obrębie miasta, co to nie. Za każdym razem na miejsce spotkania wybierał lokal oddalony przynajmniej pół godziny jazdy samochodem i położony nie tylko w ustronnej lokalizacji, ale także taki, do którego mógłby spokojnie zabrać dziecko oraz psa. Szczerze bowiem wątpił, by ktokolwiek podejrzewał, że odważył się pojechać ze swoim aniołkiem na rozmowę z osobą, która w każdej chwili może wyciągnąć z kieszeni spluwę albo inny rodzaj broni. Cóż, on sam ufał umiejętnościom psiaka na tyle, by móc być niemal w pełni pewnym, że zwierzak zdąży w porę zareagować, dzięki czemu nie dojdzie do tragedii. W innym przypadku na pewno nie siedziałby teraz przy restauracyjnym stoliku nad River Fleet przypatrując się w zadumie jak pięciolatka stara się zmusić zmęczonego owczarka do wejścia do wody za pomocą piłki i sącząc powoli bezalkoholowy grzaniec w oczekiwaniu na Lien.< Lien ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz