Oczywiście byłam świadoma świeżej sprawy dotyczącej porwania młodocianego bogacza. Jednak czy obchodziło mnie to jakoś bardzo? Nie na tyle, aby się w to zaangażować. Poza papierami miałam pod nadzorem inne śledztwa, które siłą rzeczy wydawały mi się być bardziej istotne. Może to zabrzmieć trochę bezdusznie, ale z doświadczenia wiem, że porwania bogaczy to nie przypadki. Zatargi z niewłaściwymi ludźmi były częstszym powodem aniżeli porwania dla okupu, więc jeśli przeczucie mnie nie myliło, cała ta rodzina sama to na siebie ściągnęła.
Dużo większą wartość moralną miało dla mnie rozwiązanie sprawy o gwałcie i śmierci dziewczyny, którą znaleźliśmy jakiś miesiąc temu w dokach. Przyrzekam, że takie zdarzenia nie dawały mi spać w nocy z czystej nienawiści do tego typu zwyrodnialców.
Siedziałam przy swoim biurku i wpatrywałam się w tablicę ustawioną pod ścianą naprzeciwko. Wszystkie poszlaki jakie udało się znaleźć, informacje o potencjalnie powiązanych osobach, wszystko co tylko udało nam się znaleźć na temat dziewczyny, która tak naprawdę była w Londynie duchem. Żadnej rodziny, znajomych, nie miała nawet pracy, a w mieszkaniu prawie pustki. Przygryzałam nerwowo skuwkę ołówka i czułam jak lewa brew mi drży. W głębi duszy czułam, że do rozwiązania tej sprawy brakowało naprawę nie wiele. Może jakiegoś niespodziewanego świadka, a może przeoczonej drobnostki na nagraniach z monitoringu, które zostały nam udostępnione..
Z przemyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Nie był to służbowy, a mój prywatny co mnie bardzo zdziwiło. Niewiele osób ma mój numer, nie mówiąc o tym, że jeszcze mniej do mnie dzwoni. Zanim spojrzałam na wyświetlacz pomyślałam o mamie, ale ona wiedziała lepiej niż ktokolwiek inny żeby nie dzwonić w moich godzinach pracy. Widząc nieznany numer zawahałam się nad odebraniem, bo mógł to być jakiś irytujący telemarketing. Jednak mając na uwadze to jak długo ta osoba próbowała się ze mną połączyć postanowiłam odebrać.
- Kto to? - rzuciłam od razu, nie chcąc tracić czasu na zbędne wstępy.
- Polissena.. błagam pomóż mi.. - słysząc po drugiej stronie dobrze znany głos roztrzęsionej nastolatki moje oczy rozszerzyły się. Natychmiast wyprostowałam się na krześle.
- Blair? Co się stało? - na moje pytanie dziewczyna wydała z siebie donośny szloch.
- Musisz mi pomóc.. proszę znajdź mnie.. zabierz mnie stąd..
- Jesteś ranna? Z kim jesteś? Blair?
- Jestem.. - nim usłyszałam kolejne słowa dziewczyny połączenie zostało przerwane. Próbowałam przez chwilę ponownie się dodzwonić jednak telefon został wyłączony.
Wzburzona uderzyłam telefonem o blat biurka, po czym włączyłam komputer, którego postanowiłam użyć do namierzenia numeru. Gdybym miała prosić się o to chłopaków z działo, zajęłoby to więcej niż konieczne, ze względu na ich głupie pytania i docinki.
W życiu nie spodziewałabym się tak.. krytycznie brzmiącego telefonu od córki komendanta. Już jakiś czas temu, można powiedzieć, że zostałam 'wybrana' przez szefa jako odpowiednia osoba, do której Blair może zwrócić się o pomoc. Początkowo poczułam się trochę jak gloryfikowana niańka, jednak z czasem zrozumiałam, że było to ogromne wyróżnienie. W końcu komendant mi powierzył jednego z członków swojej rodziny, a nie tym pozostałym małpom. A to miało znaczenie i to ogromne.
Blair dotychczas nie korzystała z moich 'usług' jeśli można to tak nazwać. Nie licząc kilku razy, kiedy prosiła mnie o odebranie jej od koleżanki w późną godzinę lub po prostu czuła się gdzieś niekomfortowo. Dlatego starałam się działać najszybciej jak mogłam, żeby namierzyć ostatnie miejsce z którego numer telefonu był rejestrowany.
------------
Po zlokalizowaniu miejsca ostatniego sygnału nalazłam się tam w dość.. mało przepisowym tempie. Okazało się, że jest to budynek mieszkalny, a to oznaczało bardzo prostą zabawę ; "Dzień dobry, komisariat Londyński, detektyw Pellegrino. Otrzymaliśmy niepokojące skargi na temat krzyków w jednym z mieszkań, może mi Pan/Pani powiedzieć coś na ten temat?".
Pomimo mojej głębokiej niechęci w stosunku do bogaczy (ponieważ szybko się przekonałam o ludziach mieszkających w tym budynku), wszyscy których do tej pory wypytałam byli bardzo uprzejmi i nie robili żadnego problemu. Najbardziej wdzięczna byłam za ostatnią przepytaną kobietę, która potwierdziła, że u sąsiada z góry słyszała jakieś dziwne odgłosy. Mieszkania są dość dobrze wyciszone, ale uznała, że nie brzmiało to zbyt codziennie i normalnie.
Tak więc znalazłam się pod drzwiami mieszkania, w którym z jakiegoś powodu może znajdować się Blair. Całą drogę tutaj zastanawiałam się w co takiego mogła się wpakować. Jakaś nieudana randka? Dała się trochę za bardzo ponieść w łatwowierności? Co tak naprawdę do cholery się wydarzyło.
Po kilku minutach stania pod drzwiami, otworzył mi mężczyzna, którego w ułamku sekundy udało mi się rozpoznać. Ten zajebany prawnik, który lubi sprzątnąć mi winnych spod czubka nosa. Prawnicy zawsze byli dla mnie hienami ; mało który patrzył na morale, na względzie miał tylko zgarnięcie kasy i zapewnienie uniewinnienia, nawet jeśli dowody wskazywały przeciwnie. Natychmiast na mojej twarzy pojawiło się jawne niezadowolenie i wiedziałam, że będę musiała się ostro hamować, a miałam ochotę zrównać go z ziemią. Nie widzą mi się jakiekolwiek skargi, ale myśl o tym, że może mieć coś wspólnego z tą niewinną nastolatką..
- W czym mogę pomóc? - odezwał się jak gdyby nigdy nic. Czyli nawet nie stwierdzimy tego, że przecież się znamy? Lepiej dla mnie.
- Dzień dobry, detektyw Pellegrino. - pamiętałam o tym, że pokazać mu na wstępie odznakę, bo mogła być to pierwsza rzecz, o jaką prawnie by się przyczepił. Miałam ochotę wcisnąć mu ją w tę przebrzydłą buźkę, ale powstrzymałam swoje intruzywne myśli. - Otrzymaliśmy skargę o niepokojących odgłosach dobiegających z tego mieszkania. Czy mógłby mi Pan cokolwiek o tym powiedzieć?
- Od kiedy detektywi są wysyłani na takie błahostki? - oparł się o framugę i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. - Nie są od tego pospolite krawężniki?
- Wykonuję tylko wydzielony mi zakres obowiązków proszę Pana. A teraz proszę o odpowiedź na moje pytanie. Sąsiadka z dołu przyznała, że z Pańskiego mieszkania dochodziły dość niecodzienne dźwięki?
< Zeno? >
978 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz