Wiedziałam, kiedy siedzieć cicho i słuchać. Oczywiście zauważyłam innych towarzyszy. Szefowie jak to oni mają osobliwe osobowości, niekiedy można się ich bać, a innym razem nabijać. Jayden podchodzi pod takiego niebezpiecznego świra, z którym lepiej się dogadać niż mieć z nim zatarg. Przydzielone mi zadanie należało do łatwych. Choć pewnie nie dla wszystkich. Porwanie, biednej, głupiej dziewczyny, która ma być oddana pod opiekę jakiegoś szalonego czubka. Przydzielony został mi odpowiednik jakiegoś szczura. Coś już słyszałam, bo czemu miałabym nie słyszeć. Nie urodziłam się wczoraj, a informacje to mój konik. Ton wskazywał, jedynie na to, że dwie osoby spartaczyły robotę.
Bez zbędnych pytań, ruszyłam wraz z Rhysem, gdyż tak miał na imię osobnik, który został mi przydzielony do pomocy. Może oboje mieliśmy się wykazać. Ciekawiło mnie jednak miejsce, do którego ów towar, a mianowicie dziewczynę, będzie trzeba dostarczyć. Piwnica baru to chyba nie byłoby zbyt odpowiednie miejsce, ale nie moja w tym głowa.
Akurat, gdy wychodziliśmy z baru, osobnik przede mną, był zajęty sobą, ja w międzyczasie mogłam sprawdzić telefon. Przyszło mi kilka wiadomości, na które powinnam odpisać, oraz puściłam sygnał do innego kierowcy. Ponieważ poprzedni najpewniej już pojechał do domu. Skoro mam ich kilku, to zależnie od potrzebnej pomocy mogą się przydać odpowiedni. Musiałam sprawdzić, czy dostałam wszelkie użyteczne/aktualne informacje o treści trzech dziewczyn. Oczywiście chodzi o jedną, jednakże, gdy jedną szlag trafi, to pozostaną dwie do wyboru. Mam jednak nadzieje, że wszystko przebiegnie płynnie, choć kłopotów też się spodziewam. Nic przecież nie może być zbyt łatwe.
Dopiero po czasie się do mnie odwrócił, akurat byłam kilka kroków za nim. Najpewniej zapomniał, że ogóle będę mu towarzyszyć. Tacy mają sporo na głowie.
- Zajmowałaś się kiedyś takim zleceniem? - zapytał. Najwyraźniej miał pewne obawy.
- Tak, zajmowałam. - odezwałam się akurat, gdy zatrzymał się pojazd. Wysiadł z niego kierowca i otworzył drzwi od strony chodnika, bym nie musiała wychodzić na jezdnie i z drugiej strony wsiadać.
Poczekałam, aż chłopak wsiądzie. Nie zajęło to długo, gdyż posłusznie jak dziecko wykonał swoje zadanie. Gdy się przesunął, ja też mogłam wsiąść. Nie trzeba było długo czekać, by samochód ruszył odpowiednią ulicą. Cisza między nami unosiła się w powietrzu przez dłuższy czas. Byłam zajęta wysłaniem adresu do kierowcy, by ten podjechał w odpowiednie miejsce.
- Nie przeszkadza ci porywanie nastolatków? - spytał, tym samym przerwał panującą ciszę. - Są to jeszcze dzieci... - ciąg dalszy starał się najwyraźniej mówić do siebie niż do mnie. Tak jakby starał się uspokoić, a może opanować swój strach.
- Niektóre nastolatki, aż się proszą o porwanie. - odpowiedziałam. - Dzieci, dobre. - powiedziałam nieco ciszej i prychnęłam, na swoje słowa.
- Skoro tak bardzo nie chcesz ich porywać, to czemu wpakowałeś się w gang? - spytałam po kilku minutach. Chłopak, siedzący obok mnie najwyraźniej chciał już coś powiedzieć, ale pojazd się nagle zatrzymał. Tak jakby coś się wydarzyło.
- Mamy problem. - słowa kierowcy, wskazywały na to, że raczej nie pójdzie to tak łatwo. Wywróciłam oczami i odebrałam telefon. Dowiedziałam się, że dziewczyna numer jeden jest na komisariacie. Dziewczyna numer dwa w szpitalu, a dziewczyna numer trzy siedzi w kawiarni z koleżanką. Odłożyłam telefon, uchyliłam okno, zapaliłam papierosa i podałam adres kawiarni, w której przesiaduje aktualnie dziewczyna.
- Jaki masz plan, by ją porwać? Gdyby nie chciała się zamknąć, możesz podać jej to. - spytałam i podsunęłam mu strzykawkę z płynem w odpowiednim pojemniku. Najpewniej mój kierowca z chęcią pomoże w takiej robocie. Ja w tym czasie wolałabym dowiedzieć się czegoś więcej o Rhysie Hiddlestone i o jego brudnych sekretach.
<Rhys?>
565 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz