Burzliwa wymiana zdań z osobą, na której mi zależało nie należała do najprzyjemniejszych. Nie chciałem, aby wywiązała się z tego sprzeczka, a do tego właśnie zmierzało. Każdy miał swoje racje do ukazania. Rozumiałem jej stanowisko. Z drugiej jednak strony chciałem, aby i ona zrozumiała mnie. Nie znała Rhysa i tego, jakim był człowiekiem specjalnej troski. Miałem dość tej zagmatwanej sytuacji. To miał być przyjemny wieczór, zwykły, głupi bankiet. Planowałem poznać jej rodzinę, a nie być świadkiem strzelaniny, a teraz jeszcze szukać dwóch zaginionych chłopaków.
Pojawienie się Felixa przerwało naszą wymianę zdań. Niestety dzięki temu Lukrecja znalazła moment, aby po prostu wyjść. Poczułem się okropnie, kiedy odtrąciła moje dłonie i bez słowa opuściła mieszkanie. Popatrzyłem w ślad za zamkniętymi drzwiami, zastanawiając się, jak do tego wszystkiego doszło. Przetarłem zmęczoną twarz i spojrzałem na przyjaciela. Stał z jakimiś teczkami w dłoniach, zapewne zastanawiając się jak zacząć rozmowę. Widział, że przerwał w czymś ważnym.
- Co tam masz, Felix? - zapytałem, postanawiając zostawić sprawy osobiste na później. Musiałem zająć się sprawą, w którą zaangażowana była cała policja.
Gazety już od rana rozpisywały się o strzelaninie na wieczornym bankiecie. Nie wiedziałem skąd tak szybko prasa miała takie informacje. Z drugiej strony wiedziałem jak to wszystko działa i nie powinienem aż tak się dziwić.
- Przyniosłem raporty do przejrzenia, dziś jeszcze przesłuchaliśmy ostatnich świadków - powiedział, przekazując mi wspomniane papiery.
- I tak miałem zaraz jechać zobaczyć czy coś się ruszyło w śledztwie - westchnąłem, spoglądając na kartki, powoli je przerzucając. Nie miałem do tego głowy, ale musiałem się szybko ogarnąć, aby jak najszybciej znaleźć zaginionych. Liczył się czas. Nie wiadomo, na czym zależało porywaczom.
- Czy to nie była przypadkiem Lukrecja Moretti-Harris, szefie? - zapytał, rozsiadając się na kanapie.
- Owszem, jej brat również zaginął - odparłem rzeczowo, skupiając się na czytanym tekście. Przez pytanie mężczyzny musiałem raz jeszcze przeczytać to samo zdanie.
- Czy ma jakieś podejrzenia, kto mógłby za tym stać? - dopytał, nie mogąc na chwilę przestać mówić. Taki już właśnie był Felix.
Zamknąłem teczkę, spoglądając na niego. Miałem odpowiedzieć, ale powstrzymałem się. Nie mogłem od tak wspomnieć, że mój brat zamieszany był w sprawy mafijne. Mogliby mnie odsunąć od tej sprawy. Już i tak głęboko w tym siedziałem. Rhys poszukiwany był jako zaginiony, nie przestępca i sprawca tego porwania i strzelaniny. Musiałem uważać na słowa. Sam musiałem sprawdzić przypuszczenia Lukrecji i dowieść prawdy. Szczerze liczyłem, że to ja w tym miałem rację i Rhys faktycznie był tu ofiarą. Poszlaka, jaką dała dziewczyna nie była byle czym. Jeśli to jednak ona miała rację, sprawy zbytnio się skomplikują. Trzeba było działać i to szybko.
- Daj mi wszystko, co wiemy na temat działającej mafii Serpent - powiedziałem, oddając mu teczkę. - Chcę to mieć na biurku przed południem. Ogarnę się trochę i zaraz przyjadę.
<Felix?>
449 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz