Sytuacja już w szatni była napięta i to wyłącznie przez góra dwie osoby, które wydawały się bardzo negatywnie nastawione nie tyle co do nowych, a ... po prostu innej orientacji. Już dotarło do mnie po zachowaniu Setha, że oni po prostu nic nie wiedzą o nim, a już na pewno nie o jego zainteresowaniach. Z jednej strony to rozumiałem, bo mogliby go zjeść, ale z drugiej nie czaiłem dlaczego też mnie chciał 'uczłowieczać'. Ten homofob na pewno rzuciłby się na mnie z pazurami jakby się tylko dowiedział z kim przyszło mu stać na jednym boisku.
Na początku szło mi jako tako, bo w końcu w odbijaniu piłki nie ma nic nadzwyczajnie skomplikowanego. No chyba, że gra się nie do końca zagojonym nadgarstkiem to po odebraniu kolejnej piłki z rzędu zaczynało być coraz trudniej przyjmować piłkę unikając przy tym bólu. Po którymś razie kiedy Josh nie dawał za wygraną, a mi po raz kolejny przyszło odebrać jego serw po prostu zrezygnowałem i pozwoliłem piłce spaść na ziemie. Od razu zwróciłem na siebie uwagę wszystkich moich współzawodników jak i drużyny przeciwnej, która nawet miała z tego lekki ubaw, że nie kwapiłem się do tego, by zdobyć punkt.
-Hidden, piłkę się odbija, wiesz? - zgryźliwy kolega z boiska na przeciwko nie szczędził słów i śmiechu. Nie wiem dlaczego tak mu zależało żeby wyprowadzić mnie z równowagi, ale kiepsko mu szło. Na co dzień miałem do czynienia z o wiele bardziej wkurwiającymi ludźmi żeby przejmować się jakimś dzieciakiem. Podniosłem piłkę z ziemi podrzucając ją sobie kilka razy do góry, a następnie rzucając na przeciwną stronę, bo zgodnie z regułami gry, w momencie kiedy nie udaje nam się odebrać piłki serw należy do przeciwników. Nawet nie odezwałem się ignorując zupełnie dalsze jego jakieś śmieszne wywody, aż do momentu kiedy poprzez rotację osób na boisku przyszło nam stać na przeciw siebie pod siatką.
-Widać, że jesteś gejem... - mruknął w pewnym momencie kiedy piłka latała nam za głowami.
-A jaki masz z tym problem? - zerknąłem ukradkiem na Setha, który zaczął się widocznie denerwować faktem, że ten jego kolega co chwile ma jakieś problem. Koleś zaczął coś tam znowu gadać, śmiać się... nie za wiele rozumiałem z tego jego bełkotu więc kiedy stwierdziłem, że stracił czujność, a przyszła moja kolej na odbicie piłki po prostu postarałem się, by spadła bardzo blisko niego, ale zarazem tak by nie dał rady jej odbić. Lekko zaniemówił kiedy z ekscytacji nasza rozmową nie udało mu się odebrać piłki, która spadła wręcz przed samym jego nosem - Nie martw się, ciebie to bym nawet kijem przez szmatkę nie dotknął. - tak jak cała nasza 'rozmowa' przebiegała dość cicho, tak to powiedziałem tak by wszyscy jego koledzy usłyszeli. Teraz to ja mogłem się pośmiać razem z nimi co konkretnie wyprowadziło Josha z równowagi i przez kolejne zagrywki cały czas próbował jak najmocniej piłkę skierować w moją stronę. Po skończonym treningu cała grupa skierowała się w stronę szatni, ale nawet to nie sprawiło, że koleś w końcu by się ode mnie odczepił. Gdy tylko większość z nich kierowało się pod prysznic, ponownie podszedł do mnie kładąc dłoń na moim ramieniu.
-Może..
-Daj mu już spokój. - tym razem wtrącił się Seth, który konkretnie dał mu do zrozumienia, że ma się raz na dobre odwalić zabierając jego dłoń z mojego ramienia i stając dosłownie między nami.
-A ty co go tak bronisz? Może jesteś taki sam?
-A nawet jeśli to co? - wtrąciłem się widząc, ze teraz mój kolega dostanie po dupie za swój heroiczny wyczyn. Wcale nie zamierzałem siedzieć cicho, ale też nie widziałem sensu dawania pożywki temu cymbałowi w postaci jakichś emocjonalnych reakcji. Seth słysząc to odwrócił głowę tak, by widzieć mnie kątem oka, a jego mina mówiła tylko tyle.... żebym się po prostu zamknął. Niestety było za późno na wycofanie się z tego co powiedziałem, a tamten już zaczął snuć domysły.
-Aha czyli wszystko jasne, to nie twój kolega tylko.. - no i w tym momencie przeklnąłem w myślach, bo chyba przyszedł czas na jakaś reakcję z mojej strony, dlatego w monecie gdy najmniej się tego spodziewali wyminąłem Setha i popchnąłem chłopaka, który jak się okazało zaraz z impetem wylądował na ziemi obijając sobie przy tym solidnie to cwane dupsko. Za sobą słyszałem tylko ciche 'Hidden' i poczułem jak dłoń Setha lekko dotyka moich pleców żebym czasem nie posunął się za daleko.
-Chciałeś mnie sprowokować? Uwierz mi, że nie wiesz z kim masz do czynienia.. - warknąłem patrząc na niego z góry i bacznie obserwując jego wkurwioną minę. Cała reszta nie specjalnie reagowała, bo każdy zbierał się już do domu. Wzbudziło to minimalną sensację i to tylko na chwilę, aż do momentu kiedy nie pozbierał się z ziemi. - Rzuć się na mnie z łapami, a nigdy więcej nie zagrasz w siatkę... - mruknąłem kiedy stał już ze mną twarzą w twarz. Coś tam jęczał sobie pod nosem, ale ostatecznie poszedł pod prysznic i więcej nie próbował mnie zaczepiać. Spojrzałem na Setha, który wymownie dawał mi do zrozumienia, że odjebałem, ale chyba też oszczędził sobie tłumaczenia.
-Czemu to zrobiłeś? - zapytał w końcu po upływie jakichś kilku minut przez które najprawdopodobniej się uspokajał.
-Mam patrzeć jak boisz się własnych kolegów i nie potrafisz się przyznać jakiej jesteś orientacji? Żałosne. - ściągnąłem przepoconą koszulkę tylko po to, by zaraz również skierować się pod prysznic. Nawet nie czekałem na jego odpowiedź, po prostu poszedłem w stronę męskiej łazienki. Dopiero kiedy wyszliśmy z hali widziałem, że natchnęło go, by pociągnąć temat.
-Nie miałem potrzeby spowiadania się z tego jaki jestem, a tym bardziej nie chce mieć problemów w drużynie. Sam widziałeś jaki jest Josh i...
-...i ty jesteś pizdą i nawet nie potrafisz mu odpyskować. - przeczesałem do tyłu jeszcze mokre od kąpieli włosy. Bo po co suszyć, co nie~
-Nie jestem pizdą, po prostu nie szukam problemów tak jak ty.
-No popatrz, a mam wrażenie, że imponuje Ci to jaki jestem. - wzruszyłem ramionami - Szkoda, że jesteś taki miękki, bo byłbyś dużo bardziej interesujący jakbyś miał w sobie trochę większy pazur. Rodzice Cię bardzo skrzywdzili wychowując Cię na kogoś tak mało skłonnego do walki o swoje.
Seth?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz