wtorek, 3 sierpnia 2021

Od Hiddena CD Natalie

Spędziliśmy tam jeszcze chwilę rozmawiając o nic nie znaczących rzeczach - ani ja nie pytałem, ani ona nie pytała i wszyscy byli zadowoleni do momentu kiedy z mojej kieszeni nie rozległ się dźwięk przychodzącego połączenia. Charakterystyczny dzwonek Iphona rozległ się po sali nie wytrącając pozostałych z alkoholowego transu. Nie wypiłem na tyle dużo, by nie ogarniać sytuacji, za to moja koleżanka ewidentnie miała już dość.
-Kto tam? - zajrzała mi przez ramię, a widząc imię ‘Lukrecja’ uśmiechnęła się pod nosem i wydała z siebie dźwięk coś na zasadzie ‘uuuuu dziewczyna’. - Twoja? - niemal położyła się teraz na ladzie, by dojrzeć czy aby na pewno nie mam jej zdjęcia ustawionego na połączeniu.
-Siostra, ale sztuka 11/10 jak miałbym oceniać w momencie, gdybyśmy nie byli rodzeństwem. - zaśmiałem się schodząc z barowego stołka i odrzucając połączenie. Ciekawe co chciała mi powiedzieć. Hidden wracaj do domu? Hidden gdzie jesteś? Mniej więcej tak samo ZAWSZE wyglądały jej pytania jak bez słowa wychodziłem. Oczywiście prawie NIGDY nie otrzymywała na nie odpowiedzi no chyba, że do akcji wkraczał mój drugi ojciec - Zeno.
- Idziesz? - wzrokiem wskazałem na drzwi długo nie czekając ruszyłem w ich kierunku.
Chyba naprawdę się zasiedziałem, bo z tego co zerkałem na zegarek było już po 23, a księżyc świecił w najlepsze. Alyssa (aka Natalie) szła chwiejnym krokiem tuż za mną czasem coś pomrukując i śmiejąc się sama do siebie.
-Pijane kobiety to śmieszne stworzenia… - przystanąłem odwracając się w jej stronę i tym samym czując jak wiotkie ciałko kobiety wpada wprost na mój tors.
-Ojć.. sorry. - oparła obie dłonie na mojej klatce piersiowej i zerknęła do góry, by lepiej dojrzeć mój wyraz twarzy. Niewiarygodne było w tym wszystkim to, że była fest poobijana, a nadal miała się by się uśmiechać, pić i jeszcze błąkać się ze mną po Londynie.
-Luzik, ale chciałbym wiedzieć gdzie tak właściwie Cię odprowadzić. - odpowiedziałem na co ja z kolei w odpowiedzi dostałem kamienny wyraz twarzy. Normalnie jakby momentalnie wytrzeźwiała, a jej uśmiech rozpłynął się w powietrzu.
-Ja…
-Nie pójdziesz do domu skoro ma spotkać Cię to samo.
-Nie nie... po prostu... jestem pijana i... - ponownie zachwiała się, ale tym razem wystawiłem rękę, by się nie wywróciła. No w takim stanie to za daleko nie dojdziemy, a w pobliżu nie widziałem żadnej taksówki. Cholera jasna wszystko się teraz skomplikowało...
-A jeśli zapytam czy pojedziesz do mnie to zabrzmi to bardzo frywolnie? - zaśmiałem się nie widząc w tym momencie żadnego innego wyjścia. Sam pewnie w tym momencie wyglądałem jak 7 nieszczęść więc nie będę wsiadał do obcego samochodu, bo jeszcze policje na mnie naślą. 
---
Jakimś czystym przypadkiem natrafiłem na przejeżdżającego tuż obok znajomego, który zgodził się podwieźć dwie pijaczyny nieco bliżej leśnej villi moich rodziców. Rozchachaną dziewczynę prowadziłem aż pod same drzwi, a kiedy je otworzyłem moim oczom ukazał się przedziwny widok całej ekipy siedzącej w ogromnym salonie.
-Kurwa po chuj Ci ten telefon pizdo mała!? - Lukrecja rzuciła we mnie kluczami, którymi prawdopodobnie chciała za moment zamknąć drzwi - Co to za jakieś obrażanki i ...- chciała kontynuować swój monolog, ale w tej chwili zobaczyła, że ktoś za mną stoi. Zdziwione spojrzenie wbiło się na przemian w Alysse i we mnie, a następnie w ekipę siedzącą tuż za nią. Przez nią aż sam byłem ciekaw ich spojrzeń. Max - z tego co widziałem to świetnie się bawił, bo przecież przyprowadziłem laskę, a to jest obraz niespotykany. Był tak rozbawiony, że aż musiał ulotnić się do kuchni. Elodie spoglądała dokładnie tym samym spojrzeniem co na każdą nową osobę, którą tu przyprowadzaliśmy natomiast jej brat chwilowo był niewzruszony i z tego co widziałem - kończył dopalać papierosa. 
- Musiałem ją wziąć ze sobą, bo nie wygląda za ciekawie. 
-HEJKA! - wyrwała mi zza pleców witając się z moją starszą siostrą. Ta nie zastanawiając się długo odwzajemniła uśmiech zapraszając ją do środka i przedstawiając towarzystwo. Tak szczerze to Lukrecja robiła tu nam za gospodarza i jednocześnie menagerkę, bo pilnowała byśmy czegoś nie spieprzyli bez obecności Zeno.
-----
Kilka minut później Nat już smacznie spała na kanapie natomiast ja zostałem zaprowadzony do biura w celu przeprowadzenia poważnej rozmowy wychowawczej. Warto naturalnie zaznaczyć, ze godzina dochodziła... prawie pierwsza w nocy. 
- Ej Hide, tobie czasem udaje się myśleć? - Maxwell podszedł do biurka niczym typowy Zeno. Nie wiem czy on tez chce mi matkować czy jaki chuj, ale jednym zdaniem prawie wyprowadził mnie z równowagi, a ja po alkoholu jestem bardzo drażliwy. 
- W sumie to przyprowadziłeś tu obcą dziewczynę nawet nie pytając nas o zdanie.. - Elodie trzeźwy umysł usiadła po jednej stronie biurka podczas gdy Luka opierała się o drugą stronę. Tylko Justin jak zwykle robił za podpórkę dla drzwi. 
-Mogłem ją zostawić to prawdopodobnie nie przeżyła by nocy. Jakiś gnój ewidentnie się nad nią znęca. - westchnąłem starając się nie wybuchać.
- To teoretycznie nie nasz problem. - tym razem odezwał się Justin
- Powiem Ci tak jak to Elodie ktoś obije twarz. - odwróciłem głowę w jego stronę i prychnąłem mocno akcentując imię jego siostry. Wiedziałem, że jest wręcz uczulony na krzywdę swojej rodziny, więc wyprowadzi go to z równowagi dokładnie tak samo jak mnie. - Może będziesz wtedy stał i patrzył?
-Odszczekaj to. - wyrzucił peta do popielniczki i aż się wyprostował. Oj lewy sierpowy to u mnie mógł okazać się złamaną żuchwą. 
- Niby co skoro... - zaczęliśmy warczeć do siebie jak psy do momentu kiedy ten nie podszedł do mnie i nie złapał mnie za szmaty przystawiając bliżej siebie. Oczywiście naturalną reakcją pozostałych była interwencja, ale Max surowo zabronił dziewczynom nas rozdzielać mówiąc, ze i tak musimy to sobie wyjaśnić w ten lub inny sposób. 
Czułem narastający uścisk wkurwionego Justina, który na myśl o krzywdzie Elodie robił się aż czerwony. Nie no... nie wyolbrzymiając był równie uczulony na jej krzywdę co ja na krzywdę Lukrecji. W tym momencie czułem wręcz jego oddech, ale czekałem na to co wydarzy się dalej i czy ostatecznie dostanę wpierdol. 
-Mogłem Cię tam zostawić... - mruknął
- Tęskniłbyś - zacmokałem czując jak jego włosy gilgoczą mnie w nos, a zaraz potem lekko dmuchnąłem mu w oczy, by je przymrużył i nie miał już takiej poważnej miny. Prawdopodobnie chciał mi odpowiedzieć, jednak w tej chwili do biura z hukiem otworzyły się drzwi, a w nich lekko zirytowana postać Zeno. 
-Co wy odpierdalacie pajace? - warknął wchodząc do środka dokładnie tak by jeszcze po drodze nas rozdzielić. - Co to za dziewczyna? Który z was ją przyprowadził? - zapytał stając do nas przodem i składając ręce na piersi.
Oczywiście wszystkie spojrzenia i tym samym palec Justina skierowane były w moją stronę.
-Ty kanalio.. - prychnąłem w jego stronę na co w odpowiedzi otrzymałem delikatny uśmiech. 
- Jak mogłeś przyprowadzić obcą kobietę do miejsca, w który staramy się być incognito? Czy ty się z osłem na mózgi pozamieniałeś?
- Nie zostawię jej przecież samej z jakimś typem co ją kurwa zmasakrował! - broniłem się 
----
Ta wymiana zdań trwała do momentu aż Zeno się nie wkurwił i ostatecznie kazał mi spierdalać do pokoju tak samo jak wszystkim bo cytuję 'jest już późno'. Zabronił również komukolwiek opuszczać Villi zabierając kluczę do siebie do pokoju. Nie wytłumaczył do końca dlaczego, ale nie raz już tak było, że całą paczką spędzaliśmy noc właśnie tutaj. 
Siedząc u siebie wziąłem w końcu prysznic i wychodząc jedynie przewiązałem się ręcznikiem. Może to niezdrowe, ale pierwsze co zrobiłem to wyszedłem na balkon by sobie w końcu w spokoju zapalić, bo ostatnio za dużo się dzieje. Oparłem się o barierkę i wlepiłem wzrok w księżyc znajdujący się tuż nade mną.
- No i na co tak patrzysz, płaczku? - dobiegł do mnie najpierw dźwięk otwieranych drzwi, a zaraz za nim głos mojego przyjaciela, który jak widać ma jeszcze serce. Drzwi od balkonu były otwarte więc doskonale słyszałem, że ktoś wchodzi i nawet będąc całkowicie nago w ogóle mi to nie przeszkadzało. 
- Miałem zamiar skoczyć, a ty mi trochę przeszkadzasz.

<Justin? Nat jak się obudzi to wróci do wątku c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz