Dziewczyna, która łudząco przypominała moją narzeczoną tak naprawdę była od niej diametralnie różna przez co nawet na chwilę nie mogłem poczuć, że znów mam cząstkę jej przy sobie. A gdzie tam! Ta była cholerną zadymiarą, która udawała niedostępna jak prawie każda kobieta napotykająca mnie na swojej drodze. Gdyby odpowiadała jaśniej to może bylibyśmy w stanie porozmawiać, ale jak widać - nie z nią. Sam siebie pytałem dlaczego na tyle się otworzyłem, by z nią o tym porozmawiać skoro normalnie nie byłbym w stanie wypowiedzieć nawet jednego zdania, gdyby wplecione w nie została Leah, a teraz? Ta czytała ze mnie jak z otwartej księgi podczas gdy ja nie wiedziałem dosłownie nic.
----
Wróciła z cmentarza, a jej napuchnięte, czerwone policzki zdradzały niemal wszystkie jej emocje. Nie zamierzałem pytać, bo ja również nie lubiłem i zdecydowanie nie powinienem pokazywać swoich słabości. Przyglądałem się chwilę jak starała ogarnąć swoją twarz, by wyglądała tak jak wcześniej i nie zdradzała za wiele. Po co? Czy każdy człowiek, którego napotykam w swoim życiu musi być taki dziki?
- Dlaczego zjawiłaś się dopiero teraz? - zapytałem odpalając samochód i powoli ruszając z powrotem. Uświadomiłem sobie przy okazji jak bardzo zdesperowany musze być, by rozmawiać z pierwszą lepszą kobieta, która przypomina mi Leah, ale lepsze to niż udawanie, ze wszystko jest w porządku.
-Nie miałam jak wcześniej się z wami skontaktować chociaż naprawdę bardzo próbowałam. Moje życie nie było takie sielankowe jak wasze...-otworzyła się nieco bardziej, ale nadal w jej głosie wyczuwałem lekką nutkę roztargnienia i wyrzutu.
- Sugerujesz, że jak jestem bogaty, miałem za narzeczoną piękną modelkę to moje życie jest sielankowe? Ty chyba jeszcze jesteś za młoda żeby ogarniać coś takiego jak 'problemy', bo aktualnie twoim największym problemem jest to, ze straciła siostrę. Ja straciłem narzeczoną, a mam jeszcze młodsze rodzeństwo, które w pierwszej kolejności jest na celowniku. - choć wewnątrz emocje rozdzierały mi ciało to podczas mówienia tego wszystkiego wykazywałem jedynie spokój i kompletnie niewzruszenie. Mój zimny ton i stanowcze podejście do życia wróciły szybciej niż bym mógł przypuszczać.
-Mówisz o Lukrecji? - czułem jej ciekawski wzrok na sobie, a jednocześnie starałem się nie zwracać uwagi na jej przyciągająco urodę. Czy ze mną jest coś nie tak, ze miałem ochotę zwyczajnie na nią patrzeć?
-O niej, Hiddenie i Melissie. Mam dwie siostry i głupiego brata, a teraz jeszcze ciebie do niańczenia. Myślałem, że jestem za młody na dzieci.
W ramach odpowiedzi na moje prychnięcie usłyszałem wyłącznie cichy śmiech. Droga minęła przyjemnie ku mojemu zaskoczeniu - dziewczyna nie starała się już mnie oskarżać, a przynajmniej wyczułem to po tym jak powiedziałem jej kto jest winien tej sytuacji.
Ponownie znaleźliśmy się w moim apartamencie. Na samym wstępie ściągnąłem buty i rzucając kluczę gdzieś na komodę obróciłem się w stronę azjatki. Teraz bacznie się jej przyjrzałem - w miejscach gdzie można było zobaczyć jej skórę przebijały się delikatne siniaki, zadrapania i blizny. Nie wiem gdzie była przez ten cały czas, ale na pewno tez nie miała lekko.
-Jesteś obrzydliwy, gdy tak na mnie patrzysz.. - najwyraźniej zauważyła to, a w jej głosie wyczuwalna była nuta irytacji.
-To nie takie spojrzenie jakim darzą Cię mężczyźni zazwyczaj. -zapewniłem równie lekko wkurzony tym co właśnie powiedziała. Czy ona coś insynuuje? Musi mieć wysoką samoocenę skoro pomyślała, że mógłbym być zainteresowany osobą jej pokroju.
-To jakie? - zabrzmiała jak mała dziewczynka chcąca wiedzieć czy dzieci jednak rodzą się z kapusty. Dokładnie taki ton był tego pytania.
- Gdybym cokolwiek chciał Ci zrobić już byłabyś rozebrana. W kwestii mnie jesteś bezbronna i pamiętaj o tym zanim wystartujesz do kogoś mojego pokroju.
Wszedłem w głąb nadal ciemnego pomieszczenia. Wszystko tutaj zachowane było raczej w kolorze czarnym, ciemne odcienie drewna i półmrok. Wydobywało to oczywiście również elegancję tego miejsca. Telefon odłożyłem na stoliku tuż przed kanapą, a sam postanowiłem zasłonić rolety automatyczne, które jeszcze w tym momencie ukazywały piękną panoramę miasta.
-Nie zasłaniaj, na tym piętrze i tak nas nikt nie widzi, a przynajmniej.... mogę podziwiać ten widok, który... ona podziwiała. - wraz z zakończeniem tego zdania zdawała się jak najbardziej przyciszać swój ton. Usadowiła się wygodnie w fotelu zdawała się powoli zasypiać w końcu było już późno.
-Ciekawe co mieliby widzieć.. - pokręciłem głową nie rozumiejąc do końca jej wyobrażeń. - Jesteś głodna? Gdzie ty w ogóle mieszkasz? - wszedłem do kuchni i krzątałem się po niej przez chwilę, jednak kiedy nie otrzymałem żadnej odpowiedzi: wychyliłem się zza drzwi żeby dojrzeć co teraz robi. Wyglądała na zmartwioną i lekko .. w rozsypce? Inaczej nie można było nazwać lekko trzęsących się dłoni i rozbieganego po pokoju spojrzenia. - Domyśliłem się, że nie masz gdzie pójść, dlatego możesz zostać tutaj. - oparłem się o framugę -... ale od tego momentu jesteś członkinią gangu, bo do odstrzału będziesz następna. Nauczę Cię jak posługiwać się bronią i wprowadzę Cię w..
-Ale ja nie chce! To podłe co robicie... jak można być takim człowiekiem i jeszcze mieszać w to swoją ukochaną!? - znowu zaczęła
-Leah nigdy nie była w gangu. - po tym zdaniu totalnie zamilkła - I może to był mój błąd, które nie popełnię ponownie. Nie pytałem czy ty chcesz tylko zrobisz to choćbym miał Cię zmusić, rozumiesz? - uniosłem ton w ten sposób, by dziewczyna w końcu zrozumiała gdzie jest jej miejsce w tej hierarchii, bo powoli zaczynała działać mi na nerwy.
Dłużej nie protestowała, a jedynie zwiesiła głowę w dół starając się jak najbardziej schować przed moim wzrokiem.
- Możesz spać w moim łóżku. W garderobie masz rzeczy Leah, ale jest jeden warunek...
-Jaki...?
-Nie pokazuj mi się w jej rzeczach na sobie. Jutro zabiorę Cię na zakupy. - wskazałem wzrokiem drzwi, które prowadziły do sypialni, a sam zniknąłem w kuchni. Za co ta karma i co chwilę nowa osoba do niańczenia przez co moje życie wygląda jak życie typowej niańki? Nie zasłużyłem na to wszystko nawet przez swoją długą karierę gangstera. - I przyjdź zjeść zaraz, bo wyglądasz jak patyk. - krzyknąłem żeby czasem zaraz nie powiedziała, że nic nie słyszała.
<Lan? Może zakupki? c:>
960 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz