wtorek, 24 sierpnia 2021

Od Mikey'ego do Juliena

Siedziałem przy oknie, patrzyłem jak krople bezlitosnego deszczu, kapią na dachy, ziemię i przechodniów. Miałem jedynie nadzieje, że przestanie padać, gdy pojawi się słońce i wzejdzie dzień. Złe przeczucie jednak było silniejsze. Westchnąłem i spojrzałem za siebie, gdy drzwi od pokoju się otworzyły. Weszła Mika, wydawała się rozproszona, jakby coś się wydarzyło. Wstałem z miejsca i podszedłem do dziewczyny. Spojrzałem na jej dłonie, miała kilka skaleczeń. Zaprowadziłem ją do kuchni, tam jest najlepsze światło. Usiadła, po czym spojrzałem na kuchnię. Dwa szklane kieliszki były w rozsypce, a krew po nich spływała. Westchnąłem i ruszyłem do łazienki, po apteczkę, do jej pokoju po stojak z lupą, oraz kilka potrzebnych rzeczy. Rozłożyłem wszystko, po czym ostrożnie, przyjrzałem się przez lupę, czy przypadkiem w jej ranach, nie pozostało szkła. Kilka kawałków, były większe, żadnych małych. Gdy się ich pozbyłem, przeszedłem do następnego punktu, jakim było obmycie dłoni i dezynfekcja skaleczeń. Jedną ranę trzeba było zszyć, dlatego też zatrzymałem się, zanim cokolwiek zrobiłem. 

- Mika. Co chciałaś zrobić? - spytałem siostry, spojrzałem na jej nieobecną twarz, jednak po usłyszeniu swojego imienia i mojego głosu spojrzała na mnie.
- Chciałam.. Ja.. Nie wiem. Tak nagle się to stało. - spanikowana była. Dlatego owinąłem jedną jej dłoń i nakleiłem plasterki. Nie lubi patrzeć na rany, dlatego lepiej, gdy są zasłonięte. Druga dłoń nadawała się do zszycia. Gdy spojrzałem na zegarek, który widniał na ścianie, przedstawiał on 7:25. Nastał ranek, nawet się nie zorientowałem kiedy. Mika miała na sobie w miarę przyzwoite ubrania, założyłem kaptur na jej głowę. Po czym podniosłem się i ostrożnie wyrzuciłem szkło i zmyłem krew. Dokładnie obejrzałem, czy nie pozostało, żadnego szkła.
- Pojedziemy do szpitala, by zszyli ci dłoń i obejrzeli je. Tak to dziś mam ponowne badania. - powiedziałem, gdy spojrzała na mnie.
- Nadal się martwią o ten uraz głowy? - spytała.
Jedynie kiwnąłem głową. Nie chciałem już odpowiadać, na coś tak oczywistego. Wykrzywiła się jedynie na wspominki o szpitalu, ale nic więcej. Poszedłem po skórzaną kurtkę oraz kluczyki od auta. Musiałem swoje buty założyć oraz pomóc siostrze z jej. Chciała zrobić to sama, ale spiorunowałem ją wzrokiem i zrezygnowała. Gdy wyszliśmy z domu, uprzednio zabezpieczając nasze mieszkanko. Wsiedliśmy do windy, by zjechać do podziemnego garażu, gdzie widniało moje zaparkowane auto. Otworzyłem jej drzwi od strony pasażera, gdy wsiadła, mogłem sam także wsiąść. To auto ma akurat przyciemnione szyby, ułatwia ono życie, gdy zachodzi taka potrzeba. Musiałem włączyć klimatyzacje, by było ciepło. Odpaliłem auto, po czym wyjechałem z parkingu, kierując się do szpitala. W schowku miałem potrzebne dokumenty.
Droga była pustawa, bo dopiero dzień się uruchamiał. Moje złe przeczucie miało racje, ten bezlitosny deszcz, dalej bawił się i ochładzał ten nowy dzień. Westchnięcie po raz kolejny wypadło z moich ust, przerywając ciszę, która panowała w aucie. Nie miałem nic do dodania, za to Mika miała.
- Mikey. Jak byłeś ostatnio zajęty, odebrałam telefon i rodzice chcą nas odwiedzić. - jej wypowiedziane słowa, były ostre, ostrożne i nieoczekiwane. Nie rozmawia z rodzicami, chyba że musi.
- Czego chcieli? - spytałem, próbowałem zachować spokój, ale było to raczej trudne.
- Chcą nas odwiedzić i zostać z nami na trochę. - odpowiedziała. Można było wyczuć, że chce coś dodać, ale milczała.
- Co ty na to chcesz ich przyjąć? - spytałem. Zatrzymałem się akurat na czerwonych światłach. Dzięki temu mogłem spojrzeć, choć na chwilę na siostrę. Była nerwowa. Pogłaskałem ją po głowie, dzięki temu trochę się rozluźniła.
- Powiedziałam, że może nas nie być, bo mamy dużo pracy. - przerwała, po czym wskazała na światła. Dostrzegłem jej uśmiech. Ruszyłem i sam się uśmiechnąłem, choć na chwilę. - Powiedzieli, jeszcze, że zadzwonią z tą sprawą do ciebie. - dodała po chwili.
- Zaraz będziemy na miejscu. Gdy pójdę na badania, powiem pielęgniarce, by zszyła ci dłonie i podała jakieś znieczulenie i coś na ból. Będziemy w naszej sali, tylko nieliczni mogą wejść. - wyjaśniłem jej, by się zbytnio nie stresowała. Nie lubi takich miejsc oraz ludzi. Także ich nie lubię, chyba że klubu są już lepszym miejscem.

***

Zaparkowałem auto, a gdy znaleźliśmy się we wskazanym nam pomieszczeniu, tak jak mówiłem przyszła pielęgniarka ze wszystkim, po czym mogła zająć się dłońmi mojej siostry. Ja za to skierowałem się na badania kontrolne. Wszelkiej maść, jedno za drugim, im szybciej, tym szybciej się wyjdzie. Na wyniki i tak się długo czeka, także im szybciej się wyjdzie, tym lepiej. Nie lubię tego miejsca, nawet jeśli jestem tu częściej niż gdziekolwiek indziej. Martwiłem się o Mike, miałem nadzieję, że odpoczywa. Oby nic się nie wydarzyło. Mówiłem jej to wielokrotnie, ale jeśli ma się coś wydarzyć, wie co, ma zrobić. Jest dużą dziewczynką, ale to wciąż moja malutka siostra.
Pełno badań, wymęczony wróciłem do sali. Leżała na łóżku i oglądała telewizje, jej dłonie były opatrzone i zabandażowane. Gdy położyłem się obok niej, natychmiastowo się przytuliła. Przynajmniej teraz może choć chwilę odpocząć.
- Musimy trochę zostać, lekarz w wolnej chwili ma do nas przyjść. Odpocznij, nigdzie i tak się nie ruszę. - powiedziałem. Przykryliśmy się kocem, po czym przysunąłem siostrę bliżej do siebie, by mogła się przez chwilę przespać.

***

Przebudziłem się, gdy akurat wszedł lekarz, nawet nie wiem, kiedy zasnąłem. Siostra dalej spała. Podniosłem się do siadu, by porozmawiać z lekarzem, poczułem jak Mika, się przysuwa, dlatego też zdecydowałem się nie wstawać. Lekarz po krotce wszystko wyjaśnił oraz to, co jakie są wyniki Miki. Jakiś czas po drobnej stłuczce, także miała robione różne badania, na wszelki wypadek. Mika się obudziła w momencie wyjścia lekarza.
- Możemy wracać? - spytała zaspana.
- Tak możemy, tylko jeszcze musimy odebrać leki i jedziemy do domu. - rzekłem. Wraz z dziewczyną wyszliśmy z sali i skierowaliśmy się do jednej z pielęgniarek, która miała wszystko przyszykować. Po odebraniu ruszyliśmy do auta. Staraliśmy się unikać innych, gdyż wolałem już być w domu. Musiałem jeszcze gdzieś dziś być, a Mika chciała być już w domu. Najpierw pomogłem jej otworzyć drzwi, by wsiadła, po czym ja także wsiadłem. Ruszyłem z parkingu, zamian jednak wybrałem odpowiednią drogę, Mika zabrała głos.
- Możemy pojechać do Kruka? - spytała. Zgodziłem się, gdyż mam sprawę niedaleko Kruka do załatwienia. Kruk to miejscówka, która jest swego rodzaju szczytem apartamentowców. Ich wygląd i to jak się prezentują, ich częstym gościem są kruki, są swego rodzaju dodatkiem, ale także w mniejszym czy też większym stopniu odpowiadają za dobieranie gości. Ciekawe miejsce, które znajduje się w Londynie. Jest tu wiele atrakcji, a kilka przecznic dalej znajduje się biblioteka, do której mam zamiar się dzisiaj udać.
Deszcz dalej dawał o sobie znać, co było denerwujące. Gdyż nie lubię moknąć ani taplać się w błocie, które się robi. Robi się też chłodniej i tak byle jak, przez taką nieprzyjemną pogodę. Kolejne westchnięcie. Podwiozłem siostrę pod apartamentowiec, by mogła wejść, ja chciałem załatwić swoją sprawę. Zanim poszła, powiedziała, coś, co usłyszała od rodziców, zanim ci się rozłączyli. Ta wiadomość miała nas podobno ucieszyć, jednak bardziej rozgniewa. Ci bezmyślni rodzice, najpierw robią, zamiast myśleć. Zdecydowałem się odłożyć tę nierozsądną decyzję, jaką podjęli, by potem na się z nimi pokłócić.
Musiałem się skupić na swojej sprawie, szukałem trzech różnych tomów. Musiałem w nich znaleźć coś, co było mi potrzebne. Mój humor nagle spadł do poziomu, którego lepiej mnie nie rozgniewa z byle jakiej sytuacji. Po zaparkowaniu auta jak najbliżej się dało, wysiadłem i zamknąłem go, by nikt się nie połasił. Poprzez westchnięcie wszedłem do wnętrza biblioteki, by poszukać trzech ksiąg, które miałem zamiar odszukać, gdyż już wiedziałem gdzie leżą, oraz gdzie dokładniej się znajdują. Jakiś czas temu już je szukałem. Wówczas była tylko jedna, bo dwie pozostałe już ktoś wziął. Po kilku minutach odnalazłem dwie, ostatnią dostrzegłem otwarta przy jakimś stoliku. Chyba ktoś tu siedzi.
Podszedłem i wziąłem jakąś zakładkę, która leżała obok, by nie przeszkodzić osobie. Sam zacząłem szukać odpowiedniej strony. Miałem także swój notes, który był znacznie grubszy, gdyż dodawałem do niego elementy, które bywały mi potrzebne. Po kilku minutach poczułem, że ktoś się zbliżył, byłem jednak zajęty poszukiwaniami.

Julien?

1280 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz