Słysząc odpowiedź na zadane przeze mnie pytanie, lekko się zdziwiłem. I może wcale nie lekko, a bardzo. Nie spodziewałem się, że osoba dorabiająca sobie w taki, a nie inny sposób nie potrafiłaby się obronić. To wydawało się wręcz absurdalne. Pomyślałem, że sobie ze mnie żartuje. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że może faktycznie jest tylko jakąś zwykłą, bezbronną studentką medycyny. Wycinanie narządów i medycyna. Faktycznie miało to sens.
Przyglądałem jej się przez dłuższą chwilę. To był dobry pomysł, aby choć trochę się przewietrzyć po szaleństwie na parkiecie. Ostatnio miałem dłuższą przerwę w chodzeniu po klubach, nie mówiąc już o wyrywaniu jakichś dziewczyn i tańczeniu. Troszkę się zmęczyłem i dobrze było ochłonąć.
- Jak na zwykłą, bezbronną studentkę medycyny muszę przyznać, że świetnie ruszasz się na parkiecie - powiedziałem, posyłając jej szczery uśmiech. - Aż się dziwię, że nigdy wcześniej cię nie spotkałem.
- A może już się spotkaliśmy? - zapytała, bawiąc się słomką w swoim drinku.
- Wątpię - zaśmiałem się krótko, kręcąc głową. - Taka piękna dama na pewno zostałaby mi w pamięci. Gdybyśmy się spotkali, wiedziałbym o tym, wierz mi. Nie mógłbym być aż tak pijany, na pewno nie... - powiedziałem, na koniec mówiąc bardziej do siebie, zastanawiając się na głos.
Słysząc śmiech dziewczyny, moje spojrzenie znów powędrowało do jej twarzy. Widząc jej rozbawienie, sam również się uśmiechnąłem. Miło wiedzieć, że moje zachowanie potrafiło kogoś rozbawić.
- Masz rację, dziś widzieliśmy się pierwszy raz - powiedziała, postanawiając rozwiać moje wątpliwości.
- Powinniśmy raz jeszcze wypić za nasze spotkanie - stwierdziłem, unosząc wyżej swoją szklankę z alkoholem.
- Za nasze spotkanie - powtórzyła za mną, stukając o szkło.
Na zewnątrz posiedzieliśmy jeszcze kilka minut. Drinki się nam skończyły, więc niedługo planowaliśmy powrócić do środka. Noc była jeszcze młoda. Nie czułem upływającego czasu w takim miłym towarzystwie. Po raz kolejny gratulowałem sobie w myślach, że zdecydowałem się dziś przyjść do tego klubu. Gdyby nie propozycją Taigi, zapewne spędziłbym tę noc leżąc na kanapie przed telewizorem. Dzisiejszego dnia nie planowałem żadnych wypadów, co oczywiście się zmieniło.
Podczas naszej luźnej rozmowy moją uwagę zwrócił zakapturzony mężczyzna. Zatrzymał się przy grupce jakichś nastolatków po drugiej stronie chodnika. Na pierwszy rzut oka widać było, że rozprowadza narkotyki. Czaił się i rozglądał nerwowo. Pod klubami nocnymi taki handel kwitnął. Łatwo było znaleźć tu potencjalnych klientów. Kilku naszych ludzi z gangu brało udział w takich akcjach. Ja nie miałem jeszcze okazji by posmakować tej fuchy.
- Ktoś od was? - Usłyszałem pytanie zadane przez Taigę.
Wpatrywała się wraz ze mną w przebieg transakcji. Starałem się jakoś rozpoznać gościa, ale było to niemożliwe. Na sobie miał w końcu ciemną bluzę, a twarz przysłonił kaptur. Nie wyróżniał się niczym szczególnym. W końcu nie powinien rzucać się w oczy. Był raczej niski, a przynajmniej starał się na takiego wyglądać.
- Nie jestem pewny, ale to całkiem możliwe - odparłem. - Powinienem mniej więcej się orientować kto i kiedy ma jakieś zlecenia w pobliżu, ale... cóż... ,,powinienem" to kluczowe słowo - zaśmiałem się krótko, odrywając swoje spojrzenie od podejrzanego typka, który ruszył dalej chodnikiem do kolejnej osoby, która go wypatrywała.
Zerknąłem na Taigę. Podniosłem się, wystawiając w jej stronę swoją dłoń, aby pomóc jej wstać.
- Mam nadzieję, że pani bezbronna studentka medycyny jest grzeczną dziewczynką i nie miesza się w narkotykowe sprawy - powiedziałem, dźwigając ją z łatwością do góry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz