środa, 4 sierpnia 2021

Od Zeno CD Lydii

 A może by tak zrobić mojej nowej koleżance niespodziankę i dzisiaj wyręczyć Connora? Tak to był idealny pomysł, dlatego tak jak pomyślałem tak też zrobiłem stawiając się na jego miejscu w momencie, gdy ta zacząć miała pracę. Jej spojrzenie kiedy tylko usłyszała mój głos było bezcenne, a jej przerażenie spowodowane moją obecnością spowodowało, że jeszcze mocniej ścisnęła torbę, którą trzymała w ręku.

- Co ty... Pan.. co tu się dzie... - zakłopotana zaczęła gubić słowa
-Zeno. Nie toleruje w granicach gangu innego zwracania się do mnie, a już na pewno nie na per 'Pan'. - naprostowałem blondynkę zawieszając dłonie na kierownicy samochodu. Miałem wrażenie też, ze ciśnie jej się na język to, by zapytać gdzie podziewa się jej przełożony, ale gdy nabrała powietrza w usta ostatecznie chyba sobie darowała. - Nie będziesz dzisiaj pracowała i myślę, że po ostatniej sytuacji to był twój ostatni dzień w tej branży. - stanowczo postawiłem ją przed faktem dokonanym. Tym razem nie zamierzałem słuchać błagań i jej wersji na to, by jakoś inaczej wykorzystać sytuację. Wtedy była to jedynie moja dobra wola. 
-Nie mogę z tego zrezygnować, proszę nie rób tego..ja...- próbowała się tłumaczyć tak jak myślałem. Obróciłem się w jej stronę i wstrzymałem ten potok słów skinieniem dłoni. 
Zmierzyłem ją od stóp do głów uświadamiając sobie, ze jestem naprawdę w tyle jeśli chodzi o informacje o swoich pracownikach. Powinienem zdecydowanie bardziej się tym interesować, by uniknąć takiego marginesu społecznego w swoich szeregach. Albo przynajmniej starać się to naprawić. I choć chciałem coś powiedzieć to ostatecznie zrezygnowałem tak jak uprzednio ona na rzecz odpalenia samochodu i ruszenia przed siebie. Nie wiem czy była tak przerażona, ze przez całą drogę kompletnie się nie odzywała, czy chodziło coś zupełnie innego, ale konkretnie zbiła mnie z tropu. Zastanawiało mnie dlaczego tak młoda kobieta z całą przeszłością przed sobą żyje w takich warunkach i jeszcze zajmuje się dilowaniem narkotykami. Musiała być bardzo zdesperowana, albo potrzebowała darmowego towaru. 
----
Skierowałem się dokładnie tam gdzie wczoraj ją wysadziłem dokładnie wcześniej oglądając ta okolice. Tutaj działo się wiele rzeczy i to nieszczególnie tych pozytywnych więc tym bardziej ciekawiła mnie jej osoba. Choćby siłą chciałem się dowiedzieć co jest powodem tego wszystkiego. 
-Dlaczego tu jesteśmy? - widząc to gdzie staje od razu zaczęła się lekko niepokoić. To znaczy... teraz jeszcze bardziej niż wcześniej. Do wyluzowanych osób to ona nie należała. - Dlaczego to robisz...
-Przestań tyle gadać. Skoro po dobroci nie powiesz mi kim jesteś i co się dzieje to zmuszę Cię żebyś to zrobiła. - wysiadłem z samochodu i otworzyłem jej drzwi. Ponownie nie stawiała oporu, ale to tylko i wyłącznie przez strach. Powoli wszedłem do kamienicy rozglądając się dookoła i obserwując dodatkowo jej zachowanie. Nie spodziewałem się, ze zacznie cokolwiek mówić lub prowadzić mnie, więc stwierdziłem, ze czas przedstawić ją przed faktem dokonanym. 
- Jeśli za chwilę nie pokażesz mi drzwi będę wchodził w każde i strzelał od wejścia. - stojąc do niej w tym momencie tyłem wyciągnąłem pistolet trzymany w spodniach i przeładowałem w powietrzu. Trzymałem go dokładnie tak, by dokładnie się mu przyjrzała i nie miała możliwości wykręcenia. Jasnym było, ze nic takiego nie miałoby miejsca, ale tak nieprzystępną laskę musiałem jakoś złamać. Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie kiedy zacząłem celować w pierwsze drzwi, a ta przykleiła się do moich pleców niemal mnie przewracając. 
- Błagam.... - nie chciałem tego mówić, ale w momencie, gdy do moich uszu doszedł ten dźwięk rozpaczy, dziewczyna zdradziła mi niemal wszystko. Było łatwiej niż myślałem, a ona jest zbyt naiwna by być gangsterem czy tym bardziej: dilerem. 
Jak przyzwoity obywatel odsunąłem ją od siebie uprzednio chowając i tak rozładowany pistolet. Głupiutka nie miała pojęcia, że magazynek jest pusty. Przeczesałem dłonią czarne włosy i czym prędzej zapukałem do drzwi jej bardzo skromnego mieszkania. W odpowiedzi dostałem jedynie ciche 'kto tam?' na co nie śmiałem nawet odpowiadać, bo podejrzewam, że jeszcze szybciej zamknęłaby drzwi na wszystkie spusty. Zerknąłem wtenczas na blondynkę stojącą za mną. Doskonale wiedziała czego oczekuję i teraz nie mogła się dłużej opierać. 
-Zoe.. to ja, możesz otworzyć. - odetchnęła, by najwyraźniej nie brzmieć przed tą drugą jak przestraszona łania. Dosyć szybko moim oczom ukazała się niewiele mniejsza, dojrzewająca kobietka z oczami czarnymi jak węgiel. - To mój znajomy z pracy, bardzo chciał Cię...
- Nie miałaś być w pracy? - nie dała jej dokończyć. Wpuściła nas do środka, a ja teraz na spokojnie mogłem obejrzeć tą melinę, do której tak bardzo nie chciała mnie wprowadzać. Teraz tym bardziej stwierdziłem, ze trzeba coś z tym zrobić.
- No właśnie trochę inaczej to wyszło, bo On to mój... - i zacięła się w środku zdania. No tajną agentką to na pewno nie mogłaby być z taką znikomą umiejętnością kłamania. 
-Znajomy z branży można powiedzieć. 
------------
Nie posiedziałem tam długo, bo ta robiła wszystko, by się mnie stamtąd pozbyć. Nie nalegałem - już i tak widziałem wszystko co chciałem więc potulnie wyszedłem na zewnątrz.
-Nie dam Ci skrzywdzić Zoe... - mała bojąca blondyneczka zaczynała pokazywać pazurki. W tym momencie to już mi się totalnie przejadło. Z kieszeni spodni wyciągnąłem papierosy i zapalniczkę częstując koleżankę. Przystała na propozycję siadając na murku niedaleko podczas gdy ja oparłem się tylko o niego i w ciszy zaczęliśmy palić. 
-Nie zamierzam was krzywdzić. - westchnąłem czując jak sytuacja lekko się rozluźnia - Nie jestem takim typem człowieka jak myślisz, a cała przemoc wobec ciebie była wyłącznie improwizacją. Nie chciałaś współpracować.
- A muszę?
-Jestem w stanie Ci pomóc. Jesteś zbyt nieogarnięta by dalej tak pracować. Zginiesz, a tego oboje nie chcemy. Przestań traktować ludzi z gangu jak wrogów, bo ta mała niedługo zostanie bez opieki przez twoją głupotę. 
Ta już nic nie odpowiedziała na moje słowa jedynie w ciszy wypuszczała dym z ust i nerwowo zakrywała dłonie długim rękawem bluzy. 
-Jak się nazywasz? - widząc to ściągnąłem z siebie skurzaną kurtkę i narzuciłem jej na głowę. Ponownie czułem się jak młody tatuś, ale cóż zrobić...

<Lydio kochana? c:>
A może by tak zrobić mojej nowej koleżance niespodziankę i dzisiaj wyręczyć Connora? Tak to był idealny pomysł, dlatego tak jak pomyślałem tak też zrobiłem stawiając się na jego miejscu w momencie, gdy ta zacząć miała pracę. Jej spojrzenie kiedy tylko usłyszała mój głos było bezcenne, a jej przerażenie spowodowane moją obecnością spowodowało, że jeszcze mocniej ścisnęła torbę, którą trzymała w ręku.
- Co ty... Pan.. co tu się dzie... - zakłopotana zaczęła gubić słowa
-Zeno. Nie toleruje w granicach gangu innego zwracania się do mnie, a już na pewno nie na per 'Pan'. - naprostowałem blondynkę zawieszając dłonie na kierownicy samochodu. Miałem wrażenie też, ze ciśnie jej się na język to, by zapytać gdzie podziewa się jej przełożony, ale gdy nabrała powietrza w usta ostatecznie chyba sobie darowała. - Nie będziesz dzisiaj pracowała i myślę, że po ostatniej sytuacji to był twój ostatni dzień w tej branży. - stanowczo postawiłem ją przed faktem dokonanym. Tym razem nie zamierzałem słuchać błagań i jej wersji na to, by jakoś inaczej wykorzystać sytuację. Wtedy była to jedynie moja dobra wola. 
-Nie mogę z tego zrezygnować, proszę nie rób tego..ja...- próbowała się tłumaczyć tak jak myślałem. Obróciłem się w jej stronę i wstrzymałem ten potok słów skinieniem dłoni. 
Zmierzyłem ją od stóp do głów uświadamiając sobie, ze jestem naprawdę w tyle jeśli chodzi o informacje o swoich pracownikach. Powinienem zdecydowanie bardziej się tym interesować, by uniknąć takiego marginesu społecznego w swoich szeregach. Albo przynajmniej starać się to naprawić. I choć chciałem coś powiedzieć to ostatecznie zrezygnowałem tak jak uprzednio ona na rzecz odpalenia samochodu i ruszenia przed siebie. Nie wiem czy była tak przerażona, ze przez całą drogę kompletnie się nie odzywała, czy chodziło coś zupełnie innego, ale konkretnie zbiła mnie z tropu. Zastanawiało mnie dlaczego tak młoda kobieta z całą przeszłością przed sobą żyje w takich warunkach i jeszcze zajmuje się dilowaniem narkotykami. Musiała być bardzo zdesperowana, albo potrzebowała darmowego towaru. 
----
Skierowałem się dokładnie tam gdzie wczoraj ją wysadziłem dokładnie wcześniej oglądając ta okolice. Tutaj działo się wiele rzeczy i to nieszczególnie tych pozytywnych więc tym bardziej ciekawiła mnie jej osoba. Choćby siłą chciałem się dowiedzieć co jest powodem tego wszystkiego. 
-Dlaczego tu jesteśmy? - widząc to gdzie staje od razu zaczęła się lekko niepokoić. To znaczy... teraz jeszcze bardziej niż wcześniej. Do wyluzowanych osób to ona nie należała. - Dlaczego to robisz...
-Przestań tyle gadać. Skoro po dobroci nie powiesz mi kim jesteś i co się dzieje to zmuszę Cię żebyś to zrobiła. - wysiadłem z samochodu i otworzyłem jej drzwi. Ponownie nie stawiała oporu, ale to tylko i wyłącznie przez strach. Powoli wszedłem do kamienicy rozglądając się dookoła i obserwując dodatkowo jej zachowanie. Nie spodziewałem się, ze zacznie cokolwiek mówić lub prowadzić mnie, więc stwierdziłem, ze czas przedstawić ją przed faktem dokonanym. 
- Jeśli za chwilę nie pokażesz mi drzwi będę wchodził w każde i strzelał od wejścia. - stojąc do niej w tym momencie tyłem wyciągnąłem pistolet trzymany w spodniach i przeładowałem w powietrzu. Trzymałem go dokładnie tak, by dokładnie się mu przyjrzała i nie miała możliwości wykręcenia. Jasnym było, ze nic takiego nie miałoby miejsca, ale tak nieprzystępną laskę musiałem jakoś złamać. Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie kiedy zacząłem celować w pierwsze drzwi, a ta przykleiła się do moich pleców niemal mnie przewracając. 
- Błagam.... - nie chciałem tego mówić, ale w momencie, gdy do moich uszu doszedł ten dźwięk rozpaczy, dziewczyna zdradziła mi niemal wszystko. Było łatwiej niż myślałem, a ona jest zbyt naiwna by być gangsterem czy tym bardziej: dilerem. 
Jak przyzwoity obywatel odsunąłem ją od siebie uprzednio chowając i tak rozładowany pistolet. Głupiutka nie miała pojęcia, że magazynek jest pusty. Przeczesałem dłonią czarne włosy i czym prędzej zapukałem do drzwi jej bardzo skromnego mieszkania. W odpowiedzi dostałem jedynie ciche 'kto tam?' na co nie śmiałem nawet odpowiadać, bo podejrzewam, że jeszcze szybciej zamknęłaby drzwi na wszystkie spusty. Zerknąłem wtenczas na blondynkę stojącą za mną. Doskonale wiedziała czego oczekuję i teraz nie mogła się dłużej opierać. 
-Zoe.. to ja, możesz otworzyć. - odetchnęła, by najwyraźniej nie brzmieć przed tą drugą jak przestraszona łania. Dosyć szybko moim oczom ukazała się niewiele mniejsza, dojrzewająca kobietka z oczami czarnymi jak węgiel. - To mój znajomy z pracy, bardzo chciał Cię...
- Nie miałaś być w pracy? - nie dała jej dokończyć. Wpuściła nas do środka, a ja teraz na spokojnie mogłem obejrzeć tą melinę, do której tak bardzo nie chciała mnie wprowadzać. Teraz tym bardziej stwierdziłem, ze trzeba coś z tym zrobić.
- No właśnie trochę inaczej to wyszło, bo On to mój... - i zacięła się w środku zdania. No tajną agentką to na pewno nie mogłaby być z taką znikomą umiejętnością kłamania. 
-Znajomy z branży można powiedzieć. 
------------
Nie posiedziałem tam długo, bo ta robiła wszystko, by się mnie stamtąd pozbyć. Nie nalegałem - już i tak widziałem wszystko co chciałem więc potulnie wyszedłem na zewnątrz.
-Nie dam Ci skrzywdzić Zoe... - mała bojąca blondyneczka zaczynała pokazywać pazurki. W tym momencie to już mi się totalnie przejadło. Z kieszeni spodni wyciągnąłem papierosy i zapalniczkę częstując koleżankę. Przystała na propozycję siadając na murku niedaleko podczas gdy ja oparłem się tylko o niego i w ciszy zaczęliśmy palić. 
-Nie zamierzam was krzywdzić. - westchnąłem czując jak sytuacja lekko się rozluźnia - Nie jestem takim typem człowieka jak myślisz, a cała przemoc wobec ciebie była wyłącznie improwizacją. Nie chciałaś współpracować.
- A muszę?
-Jestem w stanie Ci pomóc. Jesteś zbyt nieogarnięta by dalej tak pracować. Zginiesz, a tego oboje nie chcemy. Przestań traktować ludzi z gangu jak wrogów, bo ta mała niedługo zostanie bez opieki przez twoją głupotę. 
Ta już nic nie odpowiedziała na moje słowa jedynie w ciszy wypuszczała dym z ust i nerwowo zakrywała dłonie długim rękawem bluzy. 
-Jak się nazywasz? - widząc to ściągnąłem z siebie skurzaną kurtkę i narzuciłem jej na głowę. Ponownie czułem się jak młody tatuś, ale cóż zrobić...

<Lydio kochana? c:>
953 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz