Po upojnych chwilach sądziłam, że chłopak zwyczajnie się ubierze i wyjdzie, rzucając mi jedynie krótkie pożegnanie i deklaracje telefonu w kilku następnych dniach, a w rzeczywistości szybkie zablokowanie mojego numeru. Jednak nic takiego nie miało miejsca. Oboje leżeliśmy, patrzyliśmy na siebie, rozmawialiśmy, ja cieszyłam się chwilą, on... sama nie wiem. Z dwojga złego, chyba bym wolała aby zrobił to o czym pomyślałam. Zdecydowanie byłoby to mniej bolesne, niż uświadomienie sobie po tym wszystkim, że nie jestem w jego oczach warta więcej niż koleżanki z imprez. Chociaż chciałabym wierzyć, że jest inaczej, to świat zbudowany jest inaczej, jest okrutny i im szybciej zdajemy sobie z tego sprawę tym lepiej.
Powoli analizowałam jego słowa, rodzinna impreza, nawet się nie zająknął, że ma tutaj jakąkolwiek rodzinę, co więcej sam w jednej z rozmów przyznał się, że mieszka sam, nigdy nie widziałam żeby dzwonił do niego ktokolwiek inny niż ludzie z mafii. Mafia, żarówka od razu zapaliła mi się nad głową. Co jeżeli kłamie, jeżeli to właśnie ma być jakieś spotkanie mafii, co jeżeli jego szef chciał zagrać na nosie mojemu i zrobić mi krzywdę, żeby nie miał pracownika. Jednak, czy chłopak z którym właśnie się kochałam, który piekł mi słodkości byłby gotów do takiego czynu? Ten sam który stanął w mojej obronie i został prawie postrzelony? Każda następna teoria, która brzmiała z początku logicznie była rujnowana kolejnymi myślami.- Więc? - Przejechał kciukiem po moim policzku. Najwidoczniej odpłynęłam na znacznie dłuższą chwilę niż się spodziewałam. Odchrząknęłam i raz jeszcze na niego spojrzałam. Jego wzrok był przepełniony ciepłem i spokojem, a uśmiech, ten uśmiech, jego uśmiech. Szybko zamrugałam kilkukrotnie odganiając od siebie pozostałe myśli.
- Rodzinna mówisz... Czyli będzie tam tylko Twoja rodzina? - Podniosłam jedną brew.
- I kilka osób bliskich rodzinie, wiesz przyjaciele i te sprawy - Wzruszył ramionami.
- Ciekawe, cały czas widziałam Cię jedynie w otoczeniu ślicznych biuściastych blondyneczek - Zaśmiałam się i poprawiłam głowę na jego ramieniu - Tylko pamiętaj, jestem zwykłą studentką medycyny, która dorabia sobie na stażu w szpitalu, zero złych uczynków na koncie - Zagroziłam mu palcem - Bo inaczej to wiesz.
- Wiem, wiem. Weźmiesz mnie na stół i pokroisz - Zaczął mnie przedrzeźniać na co pokazałam mu czubek swojego języka.
- Czyli czekają mnie zakupy, daj mi tylko znać wcześniej kiedy dokładnie to będzie i o której.
Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i niczym. Chłopak opowiadał mi o swoich wypiekach, a ja słuchałam go do momentu, aż oczy same nie zaczęły mi się zamykać. Czułam jeszcze jak gładzi mnie po skórze po czym usnęłam. Obudziłam się dosyć późno, gdyż było już po 9. Spojrzałam na miejsce obok siebie, które było puste, podniosłam się leniwie i również nie było już na podłodze jego rzeczy. A więcej jednak. Niczym kot przeciągnęłam się na całym łóżku i wstałam narzucając na siebie tylko koszulkę, która leżała na krześle. Wyszłam do salonu chcąc iść do łazienki, kiedy usłyszałam stukanie w kuchni. Zaskoczona od razu tam weszłam. Rhys stał w kuchni z talerzem kanapek i właśnie wlewał wrzątek do dwóch kubków.
- O już nie śpisz, cześć, chciałem Ci zrobić coś lepszego, ale Twoja lodówka świeci pustkami - Zaśmiał się, na co się uśmiechnęłam.
- Często jadam na mieście - Przyznałam - Słaba ze mnie kucharka. - Usiadłam przy stole i poczułam... ulgę. Nie odszedł, nie uciekł, został ze mną, nawet ze śniadaniem. Jednak, nie mogę go zatrzymywać, nie mogę chcieć go tylko dla siebie na wyłączność, idąc z nim do łóżka wiedziałam jaki jest, jaki ma styl życia, że nie chce pakować się w związki, ale też nie chce go stracić. Będę się katować mając go przy sobie, ale wiedząc że nie jest mój, jednak będę siebie nienawidzić jeśli odetnę się od niego zupełnie - Rhys, odnośnie tego wczoraj.
- Tak? - Postawił mi kubek przed twarzą i usiadł obok na krześle - Chyba nie jesteś zła, że Ci się rządzę w kuchni - Posłał mi ciepły uśmiech.
- Nie, absolutnie, możesz mi gotować - Zaśmiałam się - Tylko...Wiesz. Związek to nie jest coś czego na dzień dzisiejszy potrzebuje, mam inne sprawy na głowie, ale lubię Cię. I w sensie jako towarzysza do rozmów i w sensie łóżkowym. Więc może nie zmieniajmy nic między nami co? - Zaproponowałam, uważając że to najlepsze rozwiązanie. Już teraz czułam, że będę tego żałować, że mogłam od razu postawić sprawę jasno, że nie chce widzieć żadnej innej w jego otoczeniu, ale... tak cholernie boje się, że nie będzie w stanie mi tego zdeklarować i wyjdzie z mojego mieszkania nie wracając tutaj, że wolę udawać zimną, niewzruszoną, i uśmiechać się, choć w środku mnie rozrywa.
Rhys?
733 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz