piątek, 24 września 2021

Od Vincenta CD Rosjanki [+18]

Może i seks był jedną z tych rzeczy, które lubiłem najbardziej. Może i dla większości kobiet (lub mężczyzn) byłem tylko ruchaczem pospolitym, który brał co chciał i nie dawał nic w zamian. Jednak gdzieś w głębi siebie cieszyło mnie sprawianie przyjemności innym. To, że zawsze miałem to co chciałem wcale nie oznaczało, że byłem egoistą.
Mimo, że rudowłosa przebywała u mnie niedługo, czułem, że nie żywi wobec mnie żadnych pozytywnych uczuć. W końcu jak można czuć jakąkolwiek wdzięczność do gościa, który tylko i wyłącznie każe, gwałci dyscyplinarnie, a potem jak gdyby nigdy nic zabiera do słynnej londyńskiej krawcowej. Nie miałem pojęcia, ale też nie interesowało mnie to, co znajdowało się w jej głowie. Nie obchodziło mnie jak bardzo mnie nienawidzi, jednak liczyłem, że gdzieś w głębi siebie wierzy, że jej aktualne położenie jest lepsze niż to, które miała wcześniej.
- Panie Harper - krawcowa, a jednocześnie moja dobra znajoma stanęła obok kotary. Z ciekawości wyprostowałem się na kanapie.
I wtedy z przymierzalni wyszła Rosjanka ubrana w długą, zieloną suknię z rozcięciem na nogę. Nieśmiało stanęła na środku pomieszczenia i spojrzała w moją stronę swoimi zagubionymi oczyma.
- Obróć się - mruknąłem, wykonując w powietrzu gest. Zamyśliłem się, dogłębnie lustrując ją wzrokiem - wyglądasz pięknie. Przebierz się, ja zapłacę - podniosłem się z kanapy i ruszyłem ze starszą kobietą w stronę biurka.
- Sukienka, do tego buty i biżuteria - Anna, bo tak nazywała się właścicielka butiku przyszykowała wszystkie rzeczy, by w trakcie drogi nie miały szans się uszkodzić. - To będzie pięć tysięcy, Vincent.
Kiwnąłem głową i spokojnym ruchem wyciągnąłem z kieszeni swoich spodni portfel. Otworzyłem przegrodę i chwyciłem plik pieniędzy, który po przeliczeniu podałem kobiecie. Schowała pieniądze do kasetki i przysunęła do mnie dwie torby z zakupami - w jednej znajdowała się sukienka wybrana dla Rosjanki, w drugiej pozostałe akcesoria.
- Anno, kiedy mógłbym się spodziewać realizacji mojego zamówienia? - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Końcem tygodnia - nachyliła się delikatnie w moją stronę, przy okazji podając mi pakunek, który schowałem w kurtce. - Wiesz co u Travisa? Nie odbiera ostatnio telefonów, a muszę go złapać nim garnitur będzie gotowy.
Pokręciłem głową i złapałem torby.
- Gotowa do wyjścia, Em? - spojrzałem na rudowłosą, która bacznie przyglądała się naszej rozmowie. Na jej kiwnięcie ruszyliśmy w stronę wyjścia, by chwilę później spakować się do samochodu.
Wizyta u Anny poprawiła mi nieco humor, lecz cisza panująca w pojeździe wyjątkowo była dla mnie nie do zniesienia. Przyciskiem na kierownicy włączyłem radio i w zamyśleniu zasłuchałem się melodii.
- Dziękuję - usłyszałem nieśmiały głos ze strony kobiety siedzącej obok mnie. Kiwnąłem głową jak gdybym potwierdził to co powiedziała.
Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się w moim mieszkaniu. Wręczyłem kobiecie reklamówki i sam poszedłem w stronę swojego gabinetu. Mimo, że mój urlop trwał w najlepsze i nie zamierzałem go na razie kończyć, wypadało przejrzeć pocztę internetową.
- Usuń, usuń, spam, usuń, spam - mruczałem pod nosem, zaciągając się papierosem. Kiedy poczułem lekkie wibracje w nogawce, wyciągnąłem z kieszeni telefon i odebrałem go. - Harper.
- Dzień dobry! Przepraszam, że przeszkadzam panu w czasie wolnym - głos mojej uroczej sekretarki wypełnił moją głowę. - Jednakże chciałam poinformować, że dzisiejszego wieczoru ma odbyć się bankiet z kilkoma grubymi rybami i zostałam poproszona, by dać znać o pańskiej obecności. Czy ma pan zamiar się wybrać?
- Ja...
- zamyśliłem się. Faktycznie, od dłuższego czasu kilku większych inwestorów, a także kolegów z branży planowało jakieś wyjście, ale zawsze ciężko było się zgadać. - Z chęcią się wybiorę. Daj im znać, że potrzebuję miejsca dla dwóch osób.
- Oczywiście, panie Harper
- usłyszałem, a następnie połączenie się zakończyło. Wziąłem głęboki oddech i opuściłem swój gabinet. Stanąłem pod drzwiami od pokoju tymczasowo należącego do Rosjanki i zapukałem.
- Proszę - cichy głos zza drzwi pozwolił mi wejść do środka.
- Dzisiaj wieczorem odbędzie się bankiet, na który wybierasz się razem ze mną - powiedziałem. - Za dwie godziny przyjedzie tutaj Hanna, która uczesze cię i wymaluje, więc do tego czasu umyj się. Z zasunięciem sukienki też ci pomoże, więc niczym się nie przejmuj.
Bez jakiejkolwiek reakcji opuściłem pomieszczenie i zaszyłem się w kuchni, gdzie siedziałem, dopóki rudowłosa nie poszła do łazienki. Wyciągnąłem z kurtki paczuszkę i rozpakowałem ją z worka, tak, by leżała w samym papierze prezentowym. Wiedziałem, że zawartością jest bielizna, którą dobrała Anna specjalnie dla Rosjanki. Może i miała mnie za zwyrola, chama, zboczeńca i Bóg wie jeszcze kogo, jednak nie miałem złych zamiarów co do niej. Chociaż teoretycznie na tą chwilę była moją własnością i ode mnie zależało jej życie, nie zamierzałem jej skrzywdzić. Chciałem, by chociaż przez pewien czas poczuła się dobrze. Kto wie - może nadawałaby się do Carrein? Gdybym tylko sprawił, żeby mi zaufała bardziej, niż teraz.
Przez kolejne dwie godziny trwały przygotowania do naszego wyjścia. Hanna latała wokół Rosjanki, ja natomiast w spokoju przygotowywałem się samotnie. Nie potrzebowałem wyglądać jak milion dolarów, gdyż to zadanie należało do mojej towarzyszki. Dlatego też ubrany w szary garnitur ułożyłem włosy, wypsikałem się ulubioną perfumą i usiadłem w holu przy fortepianie w oczekiwaniu na rudowłosą. W przypływie chwili zacząłem grać. Moje palce delikatnie muskały klawisze instrumentu.
- No brawo, brawo - usłyszałem po czasie głos Hanny. - Nie, żebym chciała przerywać, ale twoja urocza koleżanka jest już gotowa.
Odwróciłem się i spojrzałem w stronę Rosjanki, która nieśmiało wkroczyła do holu. Wyglądała jak nie milion, a dwa, jak nie więcej miliony dolarów. Przez dłuższy moment nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Od dawna żadna kobieta nie wywołała u mnie takiego stanu. Lekko rozkojarzony wstałem i ruszyłem w jej stronę, delikatnie chwyciłem za jej dłoń, którą ostrożnie cmoknąłem. Zerknąłem na nią i cofnąłem się, by podać Hannie pieniądze.
- Miłego wieczoru - zaszczebiotała i opuściła mieszkanie. Idąc jej przykładem weszliśmy do windy z zamiarem zjechania do podziemnego parkingu. Kiedy drzwi się zamknęły, jakbym nie był sobą przywarłem rudowłosą do ściany i uważając na jej fryzurę zacząłem obdarowywać ją coraz to bardziej namiętnymi pocałunkami. Moja prawa dłoń zawędrowała w rozcięcie jej sukienki i sama odnalazła drogę do jej majtek, a palce delikatnie, choć pewnie zaczęły masować jej łechtaczkę. Nasze oddechy przyśpieszyły, lecz wiedziałem, że nie mamy zbyt wiele czasu. Ostrożnie wsunąłem w nią palca, wykonałem kilka mocniejszych ruchów, a kiedy dzwonek obwieścił cel naszej podróży niczym oparzony odsunąłem się od niej. Oblizałem palca i ruchem głowy wskazałem jej, że jest już pora na dalszą drogę.
***
Bankiet odbywał się w bardzo drogiej restauracji położonej godzinę drogi od miejsca mojego zamieszkania. Zostawiliśmy pojazd na parkingu obok i rozmawiając o błahych tematach (jak na przykład menu na dzisiejszy wieczór) weszliśmy do budynku. Zostawiliśmy okrycia nawierzchnie, a szef sali zaprowadził nas na nasze miejsca. Tam przywitałem się ze wszystkimi i przedstawiłem moją towarzyszkę.
Nie musieliśmy długo czekać na podanie jedzenia. W tle unosiły się dźwięki brzdękających sztućców, mlaskania i rozmów.
- A więc, skąd pochodzisz droga Emiliyo? - powiedział jeden z inwestorów, o bardzo nudnym imieniu John.

Rosjanko?
1097 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz