piątek, 24 września 2021

Od Mikey'ego CD Rhys

Nie miałem czasu ani na sen, a tym bardziej, by wziąć się do pracy. Zadzwoniła do mnie młodsza siostra. Zaniepokojona wypadkiem. Już mówiła o tym, że tamten fotograf został pozwany, aresztowany i do jego kartoteki zostały dodane kolejne przestępstwa i wykroczenia. Lekko mnie to zdziwiło. Chociaż siostra i jej zespół, mogą działać szybko i niespodziewanie. Zarówno na świetle dziennym, jak i nocnym. Tak jak szybko zadzwoniła, tak samo się rozłączyła. Najdziwniejsze, było tam to, że zdecydowała się wpaść do mnie. Zazwyczaj unika takich problemów, a tym bardziej szpitali. Westchnąłem i odłożyłem telefon, gdy młoda się rozłączyła. Oparłem się wygodniej i sięgnąłem po butelkę wody mineralnej, akurat miałem popić leki. Gdy do sali wszedł Rhys. Zaskoczył mnie jego widok. W sumie ostatnio dużo więcej osób mnie odwiedza, a to jest nietypowe. Gdyż, jako że w szpitalu ląduję często. Tak przynajmniej cztery razy w tygodniu. Normalnie już tu mieszkam. Prywatne skrzydło, do tego sala VIP. Skrzydło jest na specjalne przypadki, akurat dwie sale obok, leży dziewczyna, która wybudziła się ze śpiączki, trwała ona dwa miesiące. Została w szpitalu, ze względu na jej stan. Musi wszystko nadrobić oraz robią jej zwyczajny stos badań, by mieć wszystko i móc sprawdzić. Moja siostra leży na samym końcu, cały czas przy niej siedzą dwie osoby na zmianę. Oprócz rodziny nikt nie może tam wchodzić. Chciałem ją odwiedzić, ale teraz zwyczajnie nie mogę nawet wstać. Może jak nafaszerują mnie lekami i odpowiednimi środkami, będę mógł ruszyć się z łóżka. Dochodzi do tego jeszcze zamartwianie się o stan mojej głowy. Po pierwszym poważnym wstrząsie można rzec, że to trochę przez niego moja osobowość uległa zmianom. Mnie to jednak nie zawadza, nawet jeśli ma to pochodzenie psychologiczne. Psychiatra i terapeuta. Kilkakrotnie byli oni zmieniani, nie dawali zwyczajnie rady. Biedacy. Kto, by chciał łapać się roboty, dzieci z nazwiskiem Harfistom. To ono sieje strach wśród innych. Nawet nie wiem, co matka zrobiła, by ludzie ją szanowali albo się bali. To jest niezwykle zagadkowe.

***

- Mikey. - głos chłopaka, zwrócił moją uwagę, która utkwiła w oknie. Zwyczajnie się zamyśliłem, jak to mi się zdarza.
- Witam Rhys. Co się tu sprowadza? - spytałem i się przywitałem. Głupie pytanie, ale skoro już zostało zadane, to nie ma co z tym zrobić. Mnie to nie przeszkadza. Gdy zjawiła się pielęgniarka, przyniosła mi nową kroplówkę z witaminami, oraz dodała kilka leków. Różne małe czy też większe pigułki, w różnych kolorach. Wziąłem je po kolei, popijałem dużą ilością wody. Gdyż zwyczajnie nie lubię ich brać, niektóre mają gorzki i niesmaczny smak. Czasem też trudniej mi się je połyka, dlatego też niektóre zostały rozdzielone na pół, by ułatwić mi sprawę.
- Twój agent powiedział, co się stało. Jak się czujesz? - spytał. Usiadł na krzesełku przy moim łóżku. Wydawał się zmartwiony.
- Gliniarze nie przyłożyli się do roboty i wypuścili tamtego fotografa. Reżyser uratowany. Do tego tylko szwy na ręce i noga w gipsie. To norma, nie ma co się martwić. - powiedziałem to z uśmiechem. To była norma, często bywałem potłuczony, połamany i pełen blizn. Można było dostrzec jedną na ręce obok innej, do tego na kolanie, oraz brzuchu. Były ich tak wiele, że czasem sam już zapominam.
- Mówisz o tamtym napastliwym fotografie? - dopytał chłopak.
- Dokładnie tak. To ten, co chciał pikantne fotki, nas dwóch. Gdyby nikogo innego nie było, zapewne chciał, by nagie fotki. Późno się zorientowali. - powiedziałem i odłożyłem wodę na szafkę, choć to Rhys odłożył, gdyż ja nie dosięgałem. Miło z jego strony.
Gdy zapadła cisza, do pokoju wpadła rudowłosa dziewczyna. Zdyszana, próbowała nabrać i uspokoić serce i oddech. Powstrzymałem śmiech, gdyż jej widok był zabawny. Miała na sobie szorty, krótki top, oraz kurtkę, o chyba trzy rozmiary za dużą. Jeszcze ta burza rudych włosów. Trampki i kilka bransoletek. Zaraz nie było ich kilka. Mogła mieć co najmniej trzydzieści. Serio Mika, jakby się z choinki kolorowej urwała.
- Wdech i wydech młoda. - powiedziałem do dziewczyny. Rhys najwyraźniej jedynie się przyglądał.
- Kto to jest? - spytał. Zrobił to pół szeptem. Chyba, nie chciał być niemiły. Jednakże nie ruszył się z miejsca, bo od razu go zatrzymałem.
- Rhys, poznaj moją młodszą siostrę Mikę. Mika poznaj Rhysa. - przedstawiłem ich sobie nawzajem. Dziewczyna wciąż łapała wdech. Podałem jej maskę z tlenem, by wyszło gładziej. Po kilku minutach udało się i mógł normalnie oddychać.
- Miło cię poznać. Brat dużo o tobie mówił. Miło, w końcu cię poznać. - powiedziała dziewczyna z uśmiechem na twarzy. Zobaczyłem, że ma kolczyki z niebieskimi kryształkami. Zakładała je w wyjątkowych sytuacjach, gdy miała jakiejś zadanie, albo gdzieś musiała wyjść. Nie cierpiała tego, a te kolczyki dawały jej pewność siebie. Wychodziło jej łatwiej. Gdy uścisnęła dłoń chłopaka, po krótkiej wymianie zdań. Usiadła na moim łóżku i spojrzała na mnie badawczo, po czym przyłączył się i Rhys.
- Za trzy tygodnie zdejmą mi gips. Pół miesięczna rehabilitacja, może krócej. Szwy na ręce za tydzień zdejmą. Tak to wszystko gra. Poradzę sobie. - powiedziałem. Nie mogłem uniknąć tego spojrzenia, ale też pomagała mi tym.
- Rhys zajmij się moim bratem. Znaczy się, wpadnij od czasu do czasu. Jeszcze jedno, zanim wyjdę. Mikey nie możesz pracować w barze ani mi się waż. Rhys przypilnuj go, inaczej tobie też się oberwie. Od dziś jesteś jego nianią. - powiedziała. Trzepnęła mnie po ramieniu i pomachała chłopakowi, po czym zwyczajnie wyszła. Zapewne musiała jeszcze coś załatwić.
- Zapomnij. O czym gadała moja siostra. Nic mi nie jest. Poza tym poradzę sobie z nogą w gipsie. To żaden problem. - powiedziałem. Wywróciłem oczami, gdy Mika wypuściła z ust, wianuszek słów. Pogrzało ją czy może kolczyki dały jej za dużo pewności siebie. Mała cwana lisica.

Rhys?

907 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz