***
- Mikey. - głos chłopaka, zwrócił moją uwagę, która utkwiła w oknie. Zwyczajnie się zamyśliłem, jak to mi się zdarza.
- Witam Rhys. Co się tu sprowadza? - spytałem i się przywitałem. Głupie pytanie, ale skoro już zostało zadane, to nie ma co z tym zrobić. Mnie to nie przeszkadza. Gdy zjawiła się pielęgniarka, przyniosła mi nową kroplówkę z witaminami, oraz dodała kilka leków. Różne małe czy też większe pigułki, w różnych kolorach. Wziąłem je po kolei, popijałem dużą ilością wody. Gdyż zwyczajnie nie lubię ich brać, niektóre mają gorzki i niesmaczny smak. Czasem też trudniej mi się je połyka, dlatego też niektóre zostały rozdzielone na pół, by ułatwić mi sprawę.
- Twój agent powiedział, co się stało. Jak się czujesz? - spytał. Usiadł na krzesełku przy moim łóżku. Wydawał się zmartwiony.
- Gliniarze nie przyłożyli się do roboty i wypuścili tamtego fotografa. Reżyser uratowany. Do tego tylko szwy na ręce i noga w gipsie. To norma, nie ma co się martwić. - powiedziałem to z uśmiechem. To była norma, często bywałem potłuczony, połamany i pełen blizn. Można było dostrzec jedną na ręce obok innej, do tego na kolanie, oraz brzuchu. Były ich tak wiele, że czasem sam już zapominam.
- Mówisz o tamtym napastliwym fotografie? - dopytał chłopak.
- Dokładnie tak. To ten, co chciał pikantne fotki, nas dwóch. Gdyby nikogo innego nie było, zapewne chciał, by nagie fotki. Późno się zorientowali. - powiedziałem i odłożyłem wodę na szafkę, choć to Rhys odłożył, gdyż ja nie dosięgałem. Miło z jego strony.
Gdy zapadła cisza, do pokoju wpadła rudowłosa dziewczyna. Zdyszana, próbowała nabrać i uspokoić serce i oddech. Powstrzymałem śmiech, gdyż jej widok był zabawny. Miała na sobie szorty, krótki top, oraz kurtkę, o chyba trzy rozmiary za dużą. Jeszcze ta burza rudych włosów. Trampki i kilka bransoletek. Zaraz nie było ich kilka. Mogła mieć co najmniej trzydzieści. Serio Mika, jakby się z choinki kolorowej urwała.
- Wdech i wydech młoda. - powiedziałem do dziewczyny. Rhys najwyraźniej jedynie się przyglądał.
- Kto to jest? - spytał. Zrobił to pół szeptem. Chyba, nie chciał być niemiły. Jednakże nie ruszył się z miejsca, bo od razu go zatrzymałem.
- Rhys, poznaj moją młodszą siostrę Mikę. Mika poznaj Rhysa. - przedstawiłem ich sobie nawzajem. Dziewczyna wciąż łapała wdech. Podałem jej maskę z tlenem, by wyszło gładziej. Po kilku minutach udało się i mógł normalnie oddychać.
- Miło cię poznać. Brat dużo o tobie mówił. Miło, w końcu cię poznać. - powiedziała dziewczyna z uśmiechem na twarzy. Zobaczyłem, że ma kolczyki z niebieskimi kryształkami. Zakładała je w wyjątkowych sytuacjach, gdy miała jakiejś zadanie, albo gdzieś musiała wyjść. Nie cierpiała tego, a te kolczyki dawały jej pewność siebie. Wychodziło jej łatwiej. Gdy uścisnęła dłoń chłopaka, po krótkiej wymianie zdań. Usiadła na moim łóżku i spojrzała na mnie badawczo, po czym przyłączył się i Rhys.
- Za trzy tygodnie zdejmą mi gips. Pół miesięczna rehabilitacja, może krócej. Szwy na ręce za tydzień zdejmą. Tak to wszystko gra. Poradzę sobie. - powiedziałem. Nie mogłem uniknąć tego spojrzenia, ale też pomagała mi tym.
- Rhys zajmij się moim bratem. Znaczy się, wpadnij od czasu do czasu. Jeszcze jedno, zanim wyjdę. Mikey nie możesz pracować w barze ani mi się waż. Rhys przypilnuj go, inaczej tobie też się oberwie. Od dziś jesteś jego nianią. - powiedziała. Trzepnęła mnie po ramieniu i pomachała chłopakowi, po czym zwyczajnie wyszła. Zapewne musiała jeszcze coś załatwić.
- Zapomnij. O czym gadała moja siostra. Nic mi nie jest. Poza tym poradzę sobie z nogą w gipsie. To żaden problem. - powiedziałem. Wywróciłem oczami, gdy Mika wypuściła z ust, wianuszek słów. Pogrzało ją czy może kolczyki dały jej za dużo pewności siebie. Mała cwana lisica.
Rhys?
907 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz