sobota, 25 września 2021

Od Rhysa CD Zeno & Taigi [+18]

 Starałem się nie zwracać na siebie uwagi. Najchętniej rozpłynąłbym się w powietrzu. Czułem, że cholernie tu nie pasowałem. Wybrałem sobie możliwie najgorszy czas, aby przyłączyć się do drugiej mafii. Dlaczego akurat teraz mieli organizować jakiś pokręcony bal? Stałem w ciszy i przysłuchiwałem się temu ze spokojem. Niektóre osoby wręcz walczyły o swoją osobę towarzyszącą, co było śmieszne, trochę jak w szkole, kiedy pani prosi o pracę w parach, lecz nie mogłem się zaśmiać. Co chwilę padało pewne znajome mi imię. Hidden. Zaciekawiło mnie to, ale nie dałem po sobie poznać, że cokolwiek z ich rozmów mnie ruszyło. Dopiero pojawienie się znajomego chłopaka rozwiało wszelkie wątpliwości. Znałem tego dzieciaka. Tak samo, jak dziewczynę, na którą dopiero teraz zwróciłem swoją uwagę. Stała z ręcznikiem w dłoni i wycierała mokre od wody końcówki włosów. Cofnąłem się jeszcze o krok, aby jakoś ukryć się pośród tłumu, choć wątpiłem, aby nowa osoba nie przyciągała uwagi. Nie nawiązywałem kontaktu wzrokowego z żadną z obecnych osób. A tym bardziej z ich przywódcą.

Słysząc głos Zeno, a konkretnie jego pytanie skierowane wprost do mnie, nie miałem wyboru. Zerknąłem przelotnie na jego twarz. Nie podobało mi się to, o co zapytał. Nie chciałem wplątywać Taigi w jakieś imprezki rodzinne jednego z mafiozów. Szczególnie, że dziewczyna znała mnie od strony Carrein. Wiedziała, że to do tamtej mafii przynależę. Nie znałem ją zbyt długo, abym miał pewność, że mnie nie wsypie, gdyby prawda wyszła na jaw. To byłby mój definitywny koniec. I tak dużo ryzykowałem nawet bez tego. Odezwałem się, chcąc zaprotestować. Liczyłem, że jakoś się z tego wymigam. Byłem nowy, nikt mnie nie znał i raczej wątpiłem, abym pasował do ich rodzinnego przyjęcia czy tam balu. Kto by w ogóle mnie chciał? Niestety mój sprzeciw szybko został zgaszony, nikt w ogóle nie przejął się moimi słowami.

Westchnąłem, nerwowo drapiąc się po policzku. I jak tu nie oszaleć? Ten cały Zeno był straszny, czuć było przed nim respekt. Na poważnie zacząłem się zastanawiać, czy chociażby powieka mu drgnęła, gdyby naciskał spust pistoletu z wycelowaną lufą w moje czoło. Nie wyglądał, jakby miał się przejmować. Stanowił realne zagrożenie. Zastanawiałem się jakim cudem tak miła dziewczyna jak Lukrecja wplątała się w ten syf? Ten dzieciak Hide jeszcze rozumiem, zapewne miał za mało przygód w szkole i postanowił poczuć się fajny, dołączając do gangu. Tylko czemu pozwolił na taki krok swojej uroczej siostrze? Ona tu nie pasowała. Chociaż... nikogo stąd nie znałem. Nie wiedziałem która ich twarz jest prawdziwa, być może na co dzień udają zwykłych, szarych i miłych ludzi, a tak naprawdę są mordercami zabijającymi dzieci z zimną krwią. Póki co postanowiłem trzymać się od tej dwójki z daleka.

Czekałem niecierpliwie, aż Zeno skończy swoją przemowę. Dopiero, gdy odszedł, mogłem wziąć głębszy oddech. Naprawdę przerażał mnie ten typ. Rozejrzałem się po towarzystwie, lecz nikt nie zwracał na mnie szczególnej uwagi. Pogrążeni byli we własnych rozmowach, więc to stanowiło idealną okazję, aby się ulotnić. Czas i pora.

Powolnym krokiem ruszyłem w stronę drzwi. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że nie przyjechałem tu swoim samochodem. Właściwie nawet nie wiedziałem, gdzie dokładnie się znajduję. Byłem w lesie. Wszędzie drzewa. Zatrzymałem się na ścieżce prowadzącej do domu.

- Podrzucić cię, młody? - usłyszałem za sobą męski głos.

W moją stronę zmierzało dwóch mężczyzn. Jeden z nich bawił się kluczykami od auta, przerzucając je z jednej dłoni do drugiej. Nie znałem ich i uznałem, że to może i lepiej. Nie mieli powodów by mnie zamordować, prawda? Na całe szczęście nie znaleźli ani jednego podczas naszej długiej podróży, więc cały i zdrowy dotarłem do centrum miasta. Dalej sobie poradziłem. Miałem dość wrażeń jak na jeden dzień.

Kilka dni później, mieszkanie Taigi

Wpatrywałem się w dziewczynę oczarowany. Nie sądziłem, że wieczór tak się potoczy. Co prawda miałem nikłą nadzieję, że nie skończy się na samej rozmowie przy bezowych wypiekach, ale nawet jeśli, nie byłbym zły. Taiga miała coś w sobie, co mnie do niej przyciągało. Lubiłem jej towarzystwo.

Przeniosłem teraz spojrzenie z jej pięknych, brązowych oczu na pełne usta, które nie tak dawno całowałem. Nie było między nami żadnej przerwy, stykaliśmy się nagimi ciałami, co chwilę się o siebie ocierając. Taiga dodatkowo oplotła mnie nogami w pasie. Zastanawiałem się, czy jest świadoma tego, jak na mnie działała. Ucieszyły mnie jej słowa, że chciałaby pójść o krok dalej. Nie zamierzałem na tym poprzestawać, a skoro nie protestowała, a wręcz żądała, jak mógłbym więc jej odmówić? Byłem cholernie podniecony i potrzebowałem zapewnić przyjemność nam obojgu.

Pocałowałem ją w usta, pogłębiając pocałunek, następnie zniżając się na szyję, aby złożyć drobne pocałunki na jej delikatnej skórze. Na krótką chwilę przerwałem nasze czułości. Odsunąłem się, szukając swoich spodni. Leżały pod sukienką, więc nie wychodząc z łóżka, sięgnąłem po nie, szukając kluczowej rzeczy w kieszeni.

- Jak widzę, odpowiednio się przygotowałeś - powiedziała ze śmiechem dziewczyna, uważnie obserwując moje poczynania.

- Nie chcę, abyś myślała, że przyszedłem tu w jednym celu - powiedziałem zaraz, odrzucając spodnie z powrotem na podłogę na kupkę naszych ubrań. - Ale warto było się ubezpieczyć...

- W tym przypadku zabezpieczyć - zaśmiała się, poprawiając mnie, na co sam się zaśmiałem.

- Tak, to słowo bardziej pasuje - odparłem, zgadzając się z nią, następnie pozbywając się foli.

Wsunąłem na siebie gumkę, ponownie przybliżając się do nagiej kobiety, kontynuując pieszczoty. Zanim się w nią wsunąłem, raz jeszcze upewniłem się, że się nie rozmyśliła i nadal chce kontynuować. Z uśmiechem na ustach przeszedłem do rzeczy, a moje usta i dłonie wcale nie pozostawały bierne. Chciałem dać jej od siebie jak najwięcej. Nie spieszyliśmy się, mając przed sobą cały wieczór.

Kiedy było już po wszystkim, czułem się wyczerpany jak nigdy. Leżeliśmy w pościeli, stykając się wciąż nagimi ciałami. Taiga ułożyła głowę na mojej piersi, dłonią sunąc wzdłuż mojego ramienia. Ja sam wolnym ruchem odgarnąłem jej poplątane kosmyki włosów, aby nie zachodziły na jej twarz. Chciałem ją widzieć, była piękna. Uniosłem odrobinę głowę, aby złożyć jeszcze delikatny pocałunek w czubek jej głowy.

- O czym tak myślisz? - zapytała, przerywając spokojną ciszę, zakłócaną jedynie naszymi uspokajającymi się oddechami.

- Miałem o coś cię zapytać, ale nie wiem, czy jest to odpowiednia chwila... - westchnąłem, próbując ułożyć sobie w głowie właściwe pytanie.

- Jeśli wyskoczysz mi tu z jakąś gadką o zaręczynach po tej jednej nocy... - zaczęła, zmieniając swoją pozycję, przekręcając się tym razem na brzuch, aby móc spojrzeć na moją twarz.

- Nie, nie! - zawołałem rozbawiony jej reakcją. - To nie to. Chodzi o coś zupełnie innego.

- Więc? - uniosła jedną brew, czekając na moje dalsze słowa.

- Niedługo muszę pojawić się na pewnej rodzinnej uroczystości, coś w stylu balu, a potrzebuję pary i tak sobie pomyślałem, czy nie zachciałabyś się ze mną wybrać? - zapytałem, szczerze licząc, że nie odmówi.

Taiga?

1084 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz