Zachowanie dziewczyny nie powiem - rozbawiło mnie. Z jednej strony miałem wyrzuty sumienia co naprawdę nie zdarza się często, a z drugiej nie czułem nacisku na to, bym musiał się komukolwiek tłumaczyć. Być może z tego względu, że nigdy nikomu oprócz Leah... nie musiałem się tłumaczyć? Po prostu była to dla mnie nowa sytuacja, w której nie potrafiłem się wystarczająco szybko odnaleźć.
- Brzmisz tak, jakbyś chciała mnie mieć tylko dla siebie. - ponownie obdarowałem dziewczynę uśmiechem, jednak ona już nie była taka pewna siebie i szczerze to chyba nie specjalnie chciała teraz napotkać mój wzrok.
-Nie wszystko kręci się dookoła ciebie.. - prychnęła nieco bardziej zirytowana niż wcześniej. Miałem wrażenie, że to reakcja na stres i narastające w niej czucie tracenia kontroli nad sytuacją. - Po prostu wypadałoby mnie zapytać co ja o tym sądzę skoro mnie zaprosiłeś. Teraz coraz bardziej myślę, że zrobiłeś to, bo nie miałeś wyjścia, a nie dlatego, że... - zatrzymała się na chwile
Ta przerwa trwała zastanawiająco długo, dlatego pochyliłem się lekko w jej kierunku nadal opierając się o biurko.
- Dlatego, że co? - ponownie dopytałem, jednak ona chyba nie zamierzała udzielić mi na to odpowiedzi. - Gdybym nie chciał Cię zaprosić to uwierz mi, że jest milion innych kobiet, które dałyby się zabić za to by poznać moją matkę co już nie tyle ze względu na mnie.
- Skromność to twoja mocna strona od zawsze czy jesteś początkujący w tych tematach? - teraz to już ewidentnie była zła, a ja wcale nie poprawiałem swojej sytuacji stawiając siebie w tak materialnym świetle. - Z resztą o czym ja chce rozmawiać z bogatym biznesmenem... - machnęła jedynie ręką i wstała z krzesła kierując się w stronę drzwi. Nawet nie spojrzała na mnie co odebrałem jako totalne zlekceważenie mojej osoby. Nim zdążyła postawić drugi krok chwyciłem jej nadgarstek i jednym zdecydowanym ruchem pociągnąłem dziewczynę w swoją stronę powodując, że za chwilę zmieniła się ze mną miejscami, a jej pupa oparła się o blat biurka. Drugą rękę oparłem obok jej bioder i lekko zbliżyłem się, by nie mogła się wywinąć i wręcz zmuszona była bardziej naprzeć na biurko.
- Zaczynasz gadać jak Lan Ho. - mruknąłem widząc lekkie zdziwienie w jej oczach, albo nawet... strach? - 'Bogaty Biznesmen' o którym mówisz stara Ci się przekazać jaka jest rzeczywistość, a nie mydlić oczy. Tylko w ten sposób jestem w stanie dopilnować żeby Lydii nic się nie stało, nie zrobiłem Ci tego na złość. Skąd mogłem wiedzieć, że aż tak Ci zależy?
- Wystarczyło zapytać. Poza tym mogłeś zwyczajnie wytłumaczyć o co chodzi... - spuściła wzrok najwyraźniej przytłoczona całą tą sytuacją, bo już delikatnie zeszła ze swojego wcześniejszego, uniesionego tonu. Nieważne kim bym był w tym momencie i tak szansa przegadania kobiety była znikoma. One miały swoje racje na wszystko i zdążyłem się już o tym przekonać spędzając kilka lat w związkach.
- Jeszcze przed chwilą próbowałaś mi udowodnić, że nie jesteś zazdrosna. Teraz robisz jakieś sceny, a co będzie następne? - puściłem jej nadgarstek, który do tej pory trzymałem w powietrzu. Delikatnie położyłem palce na jej podbródku, by za momencik unieść go lekko do góry. Chciałem żeby patrzyła mi w oczy skoro jest już taka cwana i śmiała, ale najwidoczniej musiałem użyć do tego 'siły'. Nie odzywała się, ale tez nie starała się już uciec od mojego spojrzenia. Odczekałem chwilę wpatrzony w jasne tęczówki, aż w końcu zrezygnowany odpuściłem. Westchnęłam cicho, zabrałem rękę z jej podbródka i ułożyłem po drugiej stronie jej bioder na blacie. - Wyjdziemy gdzieś?
- Czy to zaproszenie na randkę?
- Mam się wypierać rzeczy oczywistych tak samo jak ty czy wolisz żebym nadal był poważnym panem biznesmenem i walił prosto z mostu? - mówiąc to ponownie na mojej twarzy zagościł minimalny uśmiech.
< Elodie?>
596 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz