niedziela, 24 października 2021

Od Justina CD Hiddena

Pieprzony egoista. Zasrany dupek. Jebany narcyz. Kim on kurwa jest by się tak zachowywać. Jak jakaś księżniczka. Miałem tego serdecznie po dziurki w nosie, tych jego wiecznych humorków, tej niepewności związanej z nim. Ile kurwa można? Ja zdecydowanie musiałem od tego odpocząć. Od wszystkiego najlepiej. Pierdoli mnie już to wszystko.
Wkurzony jak diabli nie wiedziałem jak wrócić do domu z aktualnego położenia a więc mając wszystko gdzieś ruszyłem przed siebie. Totalnie nie obchodziło mnie co mijam, kogo mijam i gdzie jestem. Szedłem jedynie nabuzowany i odsuwałem ludzie od siebie swoją wkurzoną aurą. W końcu zachciało mi się palić, więc podszedłem do jakiejś grupki stojącej w przelotówce. Dosłownie dwie dziewczyny i trójka facetów, więc może się obejdzie bez obitej mordy. Tylko tego mi jeszcze brakuje.
- Ej, macie ognia? – zagaiłem.
- Jasne. – Jedna z dziewczyn zaczęła grzebać w poszukiwaniu. 
Jak wiadomo torebka kobiety nie ma dna. Są tam rzeczy najróżniejsze począwszy od paczki chusteczek skończywszy na kamieniach. Kiedyś Elodie wrzuciłem garść kamyków do torebki i tak z tydzień co najmniej nosiła je z całkowitą niewiedzą o ich istnieniu. 
- O znalazłam. – Wyjęła z torby chcąc mi podać i przez przypadek z torby wypadł też woreczek z podejrzaną, białą substancją. 
Chłopak stojący najbliżej od razu się schylił i schował do kieszeni. Przez chwilę wszyscy się na siebie gapiliśmy.
- Mogę tego ognia?
- J…jasne… - Dziewczyna niepewnie podała mi zapalniczkę i zerknęła na resztę.
Odpalałem sobie papieroska a mężczyźni jak to byczki podeszli do mnie. Każdy był ode mnie niższy więc spojrzałem na nich z góry i oddałem zapalniczkę.
- Dzięki. 
- Nic tu nie widziałeś jasne? – Warknął najbliższy i złapał mnie za koszulkę.
Odchrząknąłem i złapałem go za nadgarstek.
- Radzę ci zabrać tą rękę póki możesz nią ruszać. Jestem… - już chciałem mówić, że dilerem ale do głowy przyszedł mi lepszy pomysł. – zainteresowany wymianą towarów.
- Co kurwa?
- Wy mi dacie swój woreczek a ja wam dam to. –
Wolną ręką wyciągnąłem z kieszeni woreczek z jakimiś pięcioma kulami Maryśki. 
- Skąd ty to masz?
- Ojca też pytać jak robić dzieci? –
Odepchnąłem jego rękę bo już zaczął mnie denerwować. – To jak? Wymiana? 
Chłopak który złapał wcześniej woreczek podał mi go w dłoni i zabrał mój. Podziękowałem im grzecznie i oddaliłem się w swoją stronę paląc papierosa. Czyli w zasadzie nadal sam nie wiem gdzie. Nagle usłyszałem dzwonek telefonu, dzwoniła Elodie.
- No co jest siora?
~ Gdzie was wszystkich wywiało? Gdzie ty do cholery jesteś? Max napisał mi, że zawiózł ciebie i Hidena na most, dodatkowo nad Tamize. Jak ja mam to rozumieć?
- Spokojnie siora po woli.
~ Gdzie jesteście?
- Jacy wy? Sam jestem.
~ Jeszcze lepiej. Pogubcie się wszyscy albo utopcie w rzece.
- O kurwa. Że ja na to nie wpadłem, tylko cholera teraz nie wiem jak wrócić.
~ Justin kurwa nie denerwuj mnie. Gdzie jesteś?
- Nie wiem. No serio mówię ci, że nie wiem. 
~ Dobra. Wyślij mi swoją lokalizacje i się ni ruszaj ani na krok. Zamówię ci taksówkę.
- O mój boże jak ja cię uwielbiam. 

I się rozłączyła. A to wredna siostra. Tak jak chciała tak zrobiłem, wysłałem jej swoja lokalizację i grzecznie czekałem. To znaczy prawię grzecznie. Wyciągnąłem sobie swój wyhandlowany towar, wyglądał legitnie więc na ręce zrobiłem sobie taką drogę do haju… znaczy raju. Nie czekałem długo, albo tak, teraz to już nic nie wiem. Poszedłbym w sumie pobiegać. Zaraz chwila tak. Przyjechała taksówka i zrobiliśmy zium i myk i byliśmy w domu. Schody okazały się dużo dłuższe niż zapamiętałem, a przecież mieszkaliśmy nisko. Elodie się przeprowadziła? O jezu ale by było. Siostra otworzyła mi drzwi, chyba za długo stałem gapiąc się na to drewno.
- O Jezus siostra. Przeprowadziłaś się nic mi nie mówiąc? - Wszedłem do mieszkania rozglądają się na boki. – O i jeszcze wszystko poukładałaś tak samo jak było ale fajnie.
- Justin co ty gadasz.
- O Jezus kot. –
Złapałem białego kota i podniosłem nad głowę. – Cześć Opium, co tam słodziaku? – Kot w odpowiedzi zamiałkał żałośnie. – Na poważnie? Elodie nie dałaś mu jego puszki? 
- Dostał suche i niech nie marudzi. Co ty brałeś? –
Zabrała ode mnie kota i pozwoliła mu uciec w siną dal.
- Co ja? Brać coś no co ty. Znasz mnie.
- No właśnie dlatego pytam, ściągaj buty. 

Westchnąłem ale ściągnąłem buty. Tam gdzie stałem. Elodie nawet tego nie skomentowała już.
- Boże siostra tyle cię omija.
- Twoje branie?
- Co? Nie no co ty. Siadaj opowiem ci.

Z westchnięciem ale usiadła z boku kanapy a ja położyłem się tak, że głowę miałem na jej kolanach a resztę ciała rozłożoną na sofie. Fakt, faktem nogi mi wisiały bo byłem za długi ale i tak było zajebiście wygodnie.
- Hide to już przeszłość mówię ci.
- Przeszłość? A był teraźniejszością?
- Co? O czym ty mówisz. Dobra nie ważne, to jest tak. Oni chyba nie są razem, ale chyba nie byli. W sumie sam nie rozumiem. Całowałem się z nim. W sumie lubię go. Bardzo. Ale…
- Z Hiddenem?

- No przecież mówię. Jak ty mnie słuchasz? No a więc tak…
- A on nie jest z Lan Ho?
- Siora zamilcz teraz albo zamilknij na wieki. 
- Ale…
- NO A WIĘC TAK. To już przeszłość. Kumasz?

<Elodie?>
                                                                                                                                                                                        869 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz