Siedziała w wozie z Noah i obcą kobietą, która podawała się za nieznaną jej kuzynkę pani Rose Mary Hestons, której także nie znała. Gdy masz fałszywą tożsamość i dzwoni do ciebie "daleka znajoma twojej mamy", która znalazła twój numer w spisie telefonicznym, nie wyprowadzasz jej z błędu, tylko przytakujesz i spotykasz się z kobieciną. Dała się złapać jak mysz w pułapkę. Gdy usłyszała z ust nieznajomej swoje prawdziwe imię, serce niemal jej stanęło. Na szczęście tylko Noah zauważył drżenie jej rąk pod stołem i szybko nakrył je swoją, uspokajająco ciepłą, dłonią. Była wdzięczna chłopakowi za to, że zaproponował swoje towarzystwo - jakby przeczuwał, że stanie się coś złego. Jeszcze wczoraj spędził z nią całą noc w rezydencji Moretti-Harrisów, śpiąc na przytaszczonej z salonu kanapie, w razie jakby Hidden przyszedł na kolejną konfrontację. Nie przyszedł.
Drżącymi rękami wyciągnęła pierwsze zdjęcie, na którym była jej cela z czasów niewoli u Carrein, lezący na ziemi kubek, do którego dosypała trucizny...jej strażnik spod celi, który leżał na szpitalnym łóżku nieprzytomny, wyniki badań. Oczywiście nie mogli z tym pójść na policję, byli z mafii, pod tym względem Lan była bezpieczna. Wolałaby jednak siedzieć w więzieniu, niż czekać na to, co zrobią jej ci z Carrein. Ostatnie zdjęcie przedstawiało ją, siedzącą na kolanach czarnoskórego chłopaka, w tle można było zobaczyć piłkę od koszykówki. Ich usta były złączone i wyglądało to jak naprawdę dobre zdjęcie zakochanej pary - ale mogło jej przysporzyć wiele problemów i masę kolejnych dramatów. Zgniotła je w rękach ze wściekłością na twarzy. Kto ośmielił się wsadzać z butami w jej życie i śledzić ją na każdym kroku? Sam Vincent Harper?
Drżącymi rękami wyciągnęła pierwsze zdjęcie, na którym była jej cela z czasów niewoli u Carrein, lezący na ziemi kubek, do którego dosypała trucizny...jej strażnik spod celi, który leżał na szpitalnym łóżku nieprzytomny, wyniki badań. Oczywiście nie mogli z tym pójść na policję, byli z mafii, pod tym względem Lan była bezpieczna. Wolałaby jednak siedzieć w więzieniu, niż czekać na to, co zrobią jej ci z Carrein. Ostatnie zdjęcie przedstawiało ją, siedzącą na kolanach czarnoskórego chłopaka, w tle można było zobaczyć piłkę od koszykówki. Ich usta były złączone i wyglądało to jak naprawdę dobre zdjęcie zakochanej pary - ale mogło jej przysporzyć wiele problemów i masę kolejnych dramatów. Zgniotła je w rękach ze wściekłością na twarzy. Kto ośmielił się wsadzać z butami w jej życie i śledzić ją na każdym kroku? Sam Vincent Harper?
- Nie kłopocz się, mamy kopię - mruknęła dziewczyna - Tu wysiadacie, kopertę i zawartość zostaw.
Choi posłusznie odłożyła wszystkie zdjęcia do tylnej kieszonki w przednim siedzeniu i wyszła z auta, trzaskając mocno drzwiami. Chociaż mówią, że lepiej zostawić je otwarte. Samochód odjechał z piskiem opon.
- Powiesz mi, co było w tej kopercie? - zagaił Noah, chcąc przerwać ponurą ciszę.
- Nie mogę - pokręciła głową - Nie mogę cię w to wciągnąć, sama zmierzę się ze swoimi demonami.
***
Siedziała po ciemku w pięknej kuchni Morettich, wkładając do buzi kolejną łyżkę lodów truskawkowych. Nie cierpiała truskawek. W zasadzie to zajadanie stresu nigdy nie było jej sposobem na radzenie sobie z nim, wolała w coś przywalić. Albo w kogoś.
Noah odwiózł ja tutaj i pojechał do domu, i chociaż czuła lekki zawód i porzucenie, odczuwała też ulgę - nie wciągnie w to gówno kompletnie niewinnej osoby.
Nawet nie drgnęła, gdy przekręcił się kluczyk w drzwiach wejściowych, a do domu ktoś wszedł. Skoro miał klucz, to nie mógł być włamywacz.
No i na pewno nie udałby się do kuchni, bo co tu kraść? Sushi?
Dochodziła północ, niemal cała rezydencja albo spała, albo już układała się do snu. Albo była na nielegalnych walkach, wyścigach czy czymś w tym rodzaju. Niemałe zdziwienie ogarnęło ją, gdy sylwetka odznaczająca się na tle wpadającego przez okna światła gwiazd, wparowała do kuchni. Osobnik ten musiał tak doskonale znać dom, że nie potrzebował światła. Jednak nie spodziewał się Lan, która siedziała przy blacie na stoliku barowym. Syknęła z bólu, gdy zwalono jej na palce ciężką deskę do krojenia.
- Kurwa! - krzyknął cień - Lan? Co ty tu robisz do kurwy? W dodatku po ciemku? Chcesz mnie przestraszyć? Halloween jest za miesiąc.
Zeno był ostatnią osobą, której się tu spodziewała.
- Jem - mruknęła krótko.
- Ale dlaczego sama? Gdzie twoje pokaźne towarzystwo mężczyzn? - usiadł dwa stołki dalej, na rogu blatu.
Odwróciła się bokiem do niego, a przodem do okna. Nie intencjonalnie pokazała mu tym samym wyraz swojej twarzy, który nie był zbyt radosny.
- Co się stało? - ton Zeno momentalnie spoważniał - Chodzi o Hiddena?
Niemal prychnęła śmiechem, bo w świetle nowych wydarzeń to zepchnęła już dawno na drugi plan.
- Okej, więc o co chodzi? - drążył temat dalej - Możesz mi powiedzieć.
- Akurat ty jesteś ostatnią osobą, której bym o tym powiedziała! - wybuchnęła niespodziewanym gniewem.
Żar duszony w sercu od dłuższego czasu pali się później najmocniej.
- Wiem, że masz mnie za zadufanego w sobie biznesmena, który podciera się pieniędzmi, ale tak naprawdę nic o mnie nie wiesz - jego oziębły ton spowodował dreszcz na jej plecach.
- Ty o mnie też nie - warknęła, maskując swoją niepewność.
- A tu się akurat mylisz. To nie Harper nasłał na ciebie detektywa, tylko strażnik z twojej celi.
- Co? Jak ty...skąd...
- Myślałaś, że nie prześwietlam osób, które wpuszczam do swojego domu? Wiem o tobie wszystko, Lan Ho Choi.
- Od jak dawna wiesz? - wzięła głęboki wdech, próbując zatrzymać zbliżający się atak paniki.
- Jakoś tydzień później wiedziałem niemal wszystko.
Była zła, tak cholernie zła za to, że dał jej myśleć, że siedzi w tym zupełnie sama i nie znajdzie nigdzie pomocy.
- Dlaczego? - z jej prawego oka, tego które on widział, popłynęła niekontrolowana łza.
- Tylko ja jeden wiem. Chciałem, żebyś sama o tym powiedziała, komukolwiek chcesz i kiedykolwiek tylko zechcesz. Dałem ci wybór.
Zrozumiała od razu jego punkt widzenia i to, że zwyczajnie uszanował jej wolę, potraktował ją po ludzku. A to nie pasowało jej do wizerunku wielkiego mafiosa z Pangei, który wykreowała sobie przez te parę tygodni. Czy mogła się mylić przez ten cały czas? Oczywiście, przecież była tylko człowiekiem. Młodą dziewczyną, której nie oszczędził los. On mało kogo oszczędza.
Nie mogła dłużej powstrzymywać spazmów szlochu, które wstrząsnęły nią zupełnie niespodziewanie. Z pewnością nie spodziewał się tego Zeno. Po chwili poczuła ciepłe ramiona otulające jej głowę, złapała go za rękaw koszuli i rozpłakała się jeszcze mocniej, robiąc mu na torsie słoną plamę łez.
- Płacz teraz, ale nie płacz nigdy przy nikim innym.
- Przy tobie też już więcej nie będę, i nie myśl sobie, że jesteś wyjątkowy - odsunęła się od niego, wycierając resztkę łez wierzchem dłoni.
Spojrzeli na siebie, uśmiechając się. Docinki wypowiedziane takim tonem były bardziej przyjemne, niż przykre.
- Chcesz coś obejrzeć? Raczej nikt nam już nie będzie przeszkadzał.
Wzruszyła ramionami w niewypowiedzianym "why not", po czym oboje udali się do piwnicy, gdzie była sala kinowa. Nigdy wcześniej nie miała okazji w niej być, z radością stwierdziła, że jest mniej wystawna, niż reszta domu. Taka PRAWIE zwyczajna. Bo jednak własne kino to własne kino. Siedli obok siebie na kanapie, a Zeno włączył jakiś film akcji, jednak żadne z nich nie poświęcało wystarczającej uwagi ekranowi. Lan, pchnięta przypływem odwagi, przyciszyła nieco seans i odwróciła się przodem do mężczyzny, łapiąc swoje kolano i przyciągając je pod samą brodę. Wyglądała jak małe dziecko, które chce usłyszeć bajkę na dobranoc.
- Opowiedz mi o Leah.
[Zeno?]
1055 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz